[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak zanim to zrobił, ukląkł na siedzeniu, odwrócił się i pokazał miowada nad oparciem.- Hej, Ellie - powiedział - popatrz, co mi wyszło z nosa.Roześmiałam się.Ale śmiech uwiązł mi w gardle, kiedy zobaczyłam, jak siedząca podrugiej stronie przejścia Shannon mierzy Sama surowym spojrzeniem.Traktowali mnie jakemocjonalnego kalekę.No cóż, może i nim byłam, ale nie lubiłam, żeby mi o tymprzypominano.Dojechaliśmy do szkoły.Zauważyłam, że Homer skończył czytać książkę.- Mogę pożyczyć? - zapytałam, kiedy chciał ją schować.- Jasne.Nie miałam pojęcia, co to takiego, ale stara książka, która zafascynowała Homera,była warta zainteresowania.Ostatnio liceum w Wirrawee było zupełnie inne niż kiedyś.Liczba uczniów wzrosła ztrzystu pięćdziesięciu do sześciuset pięćdziesięciu.Brakowało nam nauczycieli i miejsca.Wkażdej z klas uczyło się co najmniej czterdziestu uczniów i każdy skrawek przestrzenizamieniono na pomieszczenia dydaktyczne.Wystarczyło wejść do sali gimnastycznej odowolnej porze, by zobaczyć co najmniej cztery klasy i nauczycieli próbujących powstrzymaćswoich podopiecznych od rozpraszania innych podopiecznych.Ale pewne rzeczy się nie zmieniły.Codziennie uśmiechałam się, idąc korytarzem, bomijałam okno, w którym podczas wojny wybiliśmy szybę.Opuszczona i pogrążona w ciszyszkoła była dla nas wtedy dobrą kryjówką.Rozwaliliśmy okno, żeby dostać się do środka, apotem zasłoniliśmy dziurę płytą pilśniową i zakleiliśmy taśmą, żeby uszkodzenie wyglądałona stare.Od tamtej pory nikt tego nie dotknął.Może powinniśmy byli zaproponować, żezapłacimy za nową szybę, ale co tam - brakowało forsy, a przecież szkoły powinny miećbudżet na takie naprawy, no nie?Na szczęście jako uczniowie ostatniej klasy mieliśmy zapewnione najlepsze warunki,ale mimo to było ciężko.Nie mieliśmy szans na odrabianie lekcji na przerwach, bo wbibliotece panowały straszny tłok i hałas.Przez kilka pierwszych dni nie robiłam nic.Siedziałam na lekcjach, na którychmogliby nawet mówić o robieniu narkotyków z ananasów albo o szkolnej wycieczce naszczyt Mount Everest, albo o tym, że przyczyną wybuchu drugiej wojny światowej byłostrzelenie z napompowanej papierowej torebki.Nie słyszałam ani słowa, niczego się nieuczyłam.Teraz, kiedy nie pracowałam fizycznie, kiedy nie biegałam, wyciągając cielęta zkrów albo cementując słupki od zagród, potrafiłam myśleć wyłącznie o rodzicach. Wspomnienie ich ciał i uczucie pustki zalewały mnie i odpływały jak wielkiewewnętrzne fale.Fakt, że wszyscy mnie unikali albo traktowali jak nosicielkę wirusa ebola,dodatkowo pogarszał sprawę.Nie ma nic bardziej samotnego niż smutek.Chwilami miałamochotę krzyknąć do nich wszystkich, w samym środku lekcji historii:  Proszę, błagam,spójrzcie na mnie, pomóżcie mi, nie widzicie, jaka jestem nieszczęśliwa?!.Ale co by to dało? Zebraliby się wokół mnie, wydawaliby pocieszające pomruki, byćmoże wyprowadziliby mnie z klasy, podali chusteczki.i żaden z tych gestów nie dotknąłbygłębokiego ciemnego oceanu, który cicho krążył w moim wnętrzu.Oni nie mogli gozobaczyć, dosięgnąć ani powstrzymać.Sama też nie wiedziałam, jak to zrobić.Po południu z ulgą wracałam do domu i znowu rzucałam się w wir pracy fizycznej.Naprawdę cieszyłam się na widok Gavina w autobusie powrotnym.Jakbyśmy dzielili coś,czego nikt inny nie potrafił zrozumieć.Jakby łączyły nas więzi krwi - dosłownie: krwi moichrodziców, która poplamiła nam ręce i ubrania.A w innym sensie te same więzi krwi, którełączą braci i siostry albo rodziców i dzieci.Byłam przekonana, że przed wojną za nic w świecie nie pozostawiono by Gavina podmoją opieką, ale teraz sytuacja zmieniła się tak bardzo, że nikt nawet nie przyszedł o niegozapytać.Przez kilka pierwszych dni Gavin był tak wyczerpany powrotem do szkoły, żesadzałam go przed telewizorem, podpierałam poduszkami i zostawiałam w spokoju.Pierwszego popołudnia spał dwie i pół godziny.Miałam wyrzuty sumienia, że zmuszam godo tak ciężkiej pracy, ale czy było inne wyjście?Stopniowo zachowanie dzieciaków w autobusie i atmosfera w szkole zaczęły wracaćdo normy.Może podczas wojny było tyle smutku i śmierci, że ludzie do nich przywykli?Myślę, że gdyby moi rodzice zginęli w taki sposób przed wojną, trzeba by wielu miesięcy,żeby nasi przyjaciele i sąsiedzi doszli do siebie.Ale teraz już w drugim tygodniu szkołyautobus znowu był jeżdżącym klubem wygłupów i plotek, a ludzie przestali mnie traktować,jakbym roznosiła zarazki.Zaczęłam nawet chłonąć odrobinę informacji przekazywanych nalekcjach.Poza tym trochę lepiej poznałam Bronte.Tamtego wieczoru, kiedy przyjechała domnie z Homerem, Jeremym i Jess, prawie się nie odzywała.A ponieważ w szkole była o klasęniżej ode mnie, nie chodziłyśmy razem na żadne lekcje.Pewnego dnia zauważyłam ją jednakw kolejce w stołówce i uśmiechnęłyśmy się do siebie.Poczekałam, aż ją obsłużą, a potemposzłyśmy w stronę wiązu rosnącego obok boiska.Przed lunchem miałam historię, ale z jakiegoś powodu zamiast mówić o historii, zaczęliśmy rozmawiać o informacji przekazanej rano w radiu - o jeńcach, których niewypuszczono po zakończeniu wojny.Takie plotki krążyły co kilka dni i wielu ludzi w niewierzyło.Ja zwyczajnie nie wiedziałam, jak je traktować.Wiele osób uznano za  zaginione iteoria głosiła, że nadal były przetrzymywane w tajemniczych dalekich miejscach.Sprawabudziła wielkie emocje wśród tych, którzy nie odnalezli swoich przyjaciół i krewnych.Czteryosoby w mojej klasie miały w rodzinie kogoś, kto zniknął w czasie wojny i po kim słuchzaginął.Jake Douglass, którego ojciec był przed wojną gliniarzem w Wirrawee, a teraz zostałkonsultantem do spraw bezpieczeństwa czy kimś w tym rodzaju, bez przerwy kłapał jadaczką,gadając o nalotach na miejsca po drugiej stronie granicy w celu odbicia jeńców i o tym, że oni jego kumple są gotowi w każdej chwili chwycić za broń.Trochę mnie dobijało słuchanie tej gadaniny Jakea i miałam ochotę z kimśporozmawiać.Powiedziałam Bronte, co mówi Jake.Słuchała w milczeniu.- Nadal jest bardzo niebezpiecznie - stwierdziła w końcu.- Zwłaszcza tutaj.Aż strachprzebywać w pobliżu niektórych chłopaków.- Jake Douglass uważa się za wielkiego bohatera.A co takiego zrobił w czasie wojny?Spuścił powietrze z kilku opon.Bronte nic nie powiedziała, więc musiałam dodać:- Wiem, to zabrzmiało tak, jakbym myślała, że jesteśmy wielkimi bohaterami.Alenaprawdę sporo zrobiliśmy, a teraz marzę tylko o tym, żeby spróbować ułożyć sobie życie.Tyle że kiedy słyszę, co wygadują te chłopaki, jestem tak samo zaniepokojona jak ty.Nie wiedziałam, dlaczego jej to wszystko mówię, ale należała do tych ludzi, którymczłowiek instynktownie ufa.- Z jednej strony jest Jake Douglass, który ma tyle odwagi co wypatroszona świnkamorska i jest tak głupi, że aż niebezpieczny, a z drugiej Homer, który jest naprawdę odważny,ale czasami też rzuca jakieś bojowe teksty.Tak samo jak Jess, kiedy niedawno do mnieprzyjechaliście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl