[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwila milczenia i znowu: «Rito, przyznaj się, że tam jesteś.Powiedz tak, jedno króciutkie tak.»- Widzi pan - szepnęła i zakryła powiekami oczy, które poprzednio z lękiem wpatrywały się we mnie.Przez chwilę można było mieć złudzenie, że Ortega się oddalił.Ale nie sądzę, aby którekolwiek z nas się łudziło.Głos Ortegi rozległ się znowu.Padały słowa bez związku, jąkające się, to milknące, by nagle wybuchnąć namiętną prośbą.Słowa płynęły potoczyste i wyniosłe, chwilami wstrętne i nikczemne.Gdy wreszcie zamilkł, spojrzeliśmy sobie w oczy.- To staje się niemal komiczne - szepnąłem.- Tak, jest się z czego śmiać - odrzekła posępnie.Takiego wyrazu twarzy nigdy u niej nie widziałem.Była to przez chwilę inna niepodobna do siebie Rita!- Czyż nie wyśmiewałam się z niego niezliczoną ilość razy? - dodała ponurym szeptem.Ortega, który przez ten czas mamrotał tylko za drzwiami, krzyknął niespodzianie: «Co takiego?» - jakby mu się wydawało, że coś usłyszał.Przeczekał chwilę, po czym znów głośno począł wołać:- Gadajże, kozia królewno! Znam twoje kozie sztuki!Nastała dłuższa cisza i nagle drzwi zachwiały się od wściekłego uderzenia.Ortega musiał cofnąć się o parę kroków i rzucić na drzwi całym ciężarem ciała.Zdawało się, że cały dom się zatrząsł.Powtórzył tę próbę raz jeszcze, po czym dla odmiany jął grzmocić Pięściami.To było istotnie komiczne.Ja jednakże czułem wyprowadzi - szeptała gorączkowo Rita.- Niech mnie pan wyprowadzi, póki nie będzie za późno.- Musi pani to przetrzymać - odpowiedziałem.- Niechże i tak będzie, ale w takim razie pan musi wyjść stąd natychmiast.Niechże pan idzie, póki nie będzie za późno.Nie raczyłem na to odpowiedzieć.Bębnienie we drzwi ustało.Nie wiem, dlaczego w tym właśnie momencie ujrzałem czerwone wargi Ortegi wykrzywione grymasem wściekłości i śmieszne jego faworyty.Zaczął od nowa, ale głosem, w którym czuło się już zmęczenie:- Czy myślisz, że nie pamiętam twoich sztuczek, diable wcielony? Czy nigdy nie dostrzegłaś mnie przyglądającego się tobie z daleka, gdy harcowałaś na komu w towarzystwie pięknych panów niczym księżniczka, dziewicza, nietykalna i jak posąg świętej niedostępna? Dziwię się, że nie obrzuciłem cię wtedy kamieniami, że nie biegłem za tobą wykrzykując wszystko, com wiedział o tobie.Przeklęta moja nieśmiałość! Lecz oni musieli cię znać równie dobrze jak ja.Może lepiej.Wszystkie twoje nowe sztuczki, na które cię wciąż jeszcze było stać.W czasie tej całej przemowy Rita zakryła sobie uszy rękami, po czym zasłoniła i moje, obejmując mi głowę oburącz.Gdy uwolniłem się odruchowo, usiłowała powtórzyć ten manewr.Stoczyliśmy krótką walkę.Nie poruszając się z miejsca uczułem, że głowę mam wolną i że dokoła panuje zupełna cisza.Ortega wyczerpał się widocznie.Dona Rita, westchnąwszy dwukrotnie: «Za późno, za późno», wyrwała ręce z mego uścisku i wysunąwszy, się z futra, chwyciła odzież leżącą tuż obok na krześle (zdaje się, że to była spódnica), aby się ubrać i wyskoczyć z domu.Nie mogąc do tego dopuścić i nie zastanawiając się, co czynię, schwyciłem ją za ramię.Cała ta utarczka odbywała się w ciszy, ponieważ jednak nie chciałem użyć wszystkiej swojej siły, cofnąłem się w tył, by uniknąć upadku.Popchnięty przez Ritę potrąciłem stoliczek, na którym stał sześcioramienny lichtarz.Lichtarz ten runął na podłogę z głuchym łoskotem i wszystkie w nim świece zagasły.Ortega, który czyhał poza drzwiami, usłyszał hałas i powitał go triumfalnym skrzekiem: «Aha, zdołałem cię obudzić.»Głos jego był tak dziki, że sprawił efekt niemal zabawny.Mocno trzymałem Donę Ritę, lecz czując jej ciężar uznałem, że lepiej będzie pozwolić, aby osunęła się na podłogę, bowiem wobec obawy, że rozwścieczony hałasem Ortega będzie usiłował wyważyć drzwi, musiałem mieć pełną swobodę ruchów.Ale on nie uderzył.Widocznie wyczerpał się ostatecznie.W pokoju nie było teraz żadnego światła oprócz tylko słabego odblasku żarzących się głowni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]