[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ujrzał swego ciemnego jak smoła Harleya.Podszedł do niego.Silnik wydawał się sprawny.Wyjął zawinięty w koc i karimatę CAR-15.W chlebaku przewieszonym przez kierownicę znalazł trzydziestonabojowy magazynek.Załadował nim pistolet.- Naprzód! - szepnął patrząc w stronę ulicy.Słyszał teraz odgłosy coraz częstszych eksplozji.Instalacje gazowe wybuchały samoczynnie.Przewiesił CAR-15 przez plecy.Przeszukał torbę i znalazł w niej apteczkę.Otworzył paczkę z zastrzykami i wyjął z niej strzykawkę z zawartością B-complex.Wbił ją w lewe przedramię.Padł na kolana, usiłując wyrównać oddech.ROZDZIAŁ XXXIXMartha klęczała na krześle przy oknie w bibliotece i wpatrywała się w ulicę i pocztę naprzeciwko, skręcając w palcach chusteczkę z wyhaftowanymi sercami, którą przed laty otrzymała w prezencie od swego męża.Ogień ogarnął już całe miasto.Bała się ognia.Każdy był z kimś, bezpieczny i gotowy na śmierć.John był gdzieś na ulicy.Była przekonana, że nie poradzi sobie.Często opiekowała się swoim mężem, tak więc doskonale wiedziała, w jakiej kondycji jest Rourke.Był za słaby, aby ujechać daleko.Nawet nie wskazała mu ścieżki, którą mógłby przedostać się za wzgórza.On umrze sam i ona umrze w samotności.Zastanawiała się, jakie były jego ostatnie słowa.Nie uderzył jej z nienawiści.Zrobił to, ponieważ nie chciał z nią umierać.- Mam nadzieję, że żyjesz, John - powiedziała czując, jak nagle spadł jej kamień z serca.Metalowa pokrywa studzienki ściekowej poszybowała w niebo, wyrzucona podmuchem płomieni.Podłoga pod Martha zadrżała.Duże okno rozprysło się tuż przed nią.Miała jeszcze jedną strzykawkę, ostatnią jaka została w szufladzie biurka.Powinna wystarczyć.Zrobiła sobie zastrzyk i wypuściła igłę z rąk poranionych odłamkami szyby.Zimny wiatr owiewał jej twarz, gdy zamknęła oczy.Ujrzała surową twarz swego martwego męża.Wyrzucał jej to, co usiłowała zrobić, ale mimo to w jego oczach była miłość.ROZDZIAŁ XLRourke dosiadł swego Harleya.Bak motocykla był pełny.Umieścił nierdzewne Detonics’y w kaburach zawieszonych w poprzek ramion.Było mu trochę zimno.Wyczerpanie i leki zrobiły swoje.Postawił kołnierz brązowej skórzanej kurtki.Na lewym boku, pod kurtką miał przewieszony chlebak.Zapasowe magazynki zawiesił pod prawym ramieniem.Na prawym biodrze trzymał Pythona.Dodatkową amunicję do tego wielkiego kolta miał w ładownicy Safariland w chlebaku.Przed sobą miał sowieckich żołnierzy na ziemi i sowieckie helikoptery w powietrzu.Ogień był już wszędzie.Ogarnął domy po dwóch stronach ulicy.Gdy Rourke wyjrzał z garażu, wiatr podrywał do góry języki ognia.Oddychał powoli i równo.Uspokajał swoje ciało i zbierał w sobie dodatkowe siły, których będzie potrzebował.Albo mu się uda, albo zginie.Puścił sprzęgło, dodał gazu i Harley ruszył.Odbezpieczył CAR-15.Nałożył gogle lotnicze.Potem zahamował na środku ulicy.W wewnętrznej kieszeni kurtki miał kilka cygar.Wyjął jedno i bez zapalania włożył je do ust, przesuwając językiem w kącik ust.- Gotowy - szepnął do siebie.Zmniejszył obroty Harleya, przerzucając biegi.Pochylił się do przodu.Dojechał do końca ulicy i skręcił ostro w prawo, ponownie przyśpieszając.W wyobraźni próbował odtworzyć drogę, którą wjechał do miasta.Była to jedyna znana mu droga.Minął pocztę.Przejechał obok biblioteki, skręcając ostro w lewo.Biblioteka była teraz trawiona przez płomienie.- Martha - szepnął patrząc przed siebie i mknąc na swej czarnej maszynie.Mimo wszystko zrobiło mu się żal tej kobiety.Po prawej stronie dostrzegł sowieckich żołnierzy.Dwóch z nich płonęło.Pozostali trzej zwrócili się w stronę Rourke’a i zaczęli strzelać.Dodał gazu i chwycił CAR-15.Puścił dwie krótkie serie.Trafił najbliższego z nich i drugiego, z tyłu.Trzeci strzelał dalej, a seria z jego karabinu zryła powierzchnię ulicy w pobliżu jadącego motoru.Rourke zwolnił i szerokim hakiem skręcił w prawo.Następnie zjechał z ulicy na trawiasty pas równoległy do niej.W oddali, przy budynku szkoły wciąż rozlegały się wybuchy.Sowieci biegali tam chaotycznie.Po środku nich zauważył oficera.Był wysoki, bez czapki i miał ubrudzoną twarz.Krzyczał do swoich żołnierzy, wskazując na przewróconego jeepa, ale oni uciekali w popłochu.Oficer usiłował wyciągnąć coś spod samochodu.John przemknął szybko, spoglądając w lewo.Oficer łomem podważał jeepa, aby wydostać kogoś spod wozu.Rourke zahamował.Pasmo płomieni przecinało ulicę, trawa po bokach płonęła również.- Cholera! - rzucił doktor zawracając Harleya w kierunku jeepa.Oficer upuścił pręt i sięgnął do kabury na prawym biodrze.Rourke zatrzymał się i wycelował w niego.- Możesz mnie zastrzelić, ale najpierw pomóż mi wydostać tego człowieka.On jeszcze żyje!John nie odpowiedział.Prawym kciukiem zabezpieczył CAR-15.Postawił motocykl na stopce i wyłączył silnik.Podszedł do Rosjanina i powiedział:- Jestem osłabiony.Nie mam zbyt wiele sił.Podważaj łomem, a ja go wyciągnę.- Dobrze - przytaknął oficer.Oficer, major - jak zauważył Rourke - oparł się na metalowym pręcie.John uklęknął obok niego na ulicy.Ranny leżał pod przewróconym jeepem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]