[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyczerpany Shenk wróciÅ‚ z wózkiem do sutereny.ZamierzaÅ‚em odesÅ‚ać go do jednego z pokoi goÅ›cinnych i pozwolić mu zasnąć poraz pierwszy od wielu dni.Jak zawsze, bÄ™dÄ…c strażnikiem i jednoczeÅ›nie wielbicielem Susan, obserwowaÅ‚em, jaknaciÄ…ga koÅ‚drÄ™ na piersi, mówiÄ…c:135 Alfredzie, zgaÅ› Å›wiatÅ‚o.ByÅ‚a bardzo zmÄ™czona, zapomniaÅ‚a wiÄ™c, że nie ma już żadnego Alfreda.Mimo to zgasiÅ‚em Å›wiatÅ‚o.WidziaÅ‚em jÄ… równie dobrze w ciemnoÅ›ci.Jej blada twarz na poduszce byÅ‚a cudna, taka cudna.PrzepeÅ‚niaÅ‚a mnie gÅ‚Ä™boka miÅ‚ość, tak że po prostu musiaÅ‚em powiedzieć: Moje kochanie, mój skarbie.Parsknęła chrapliwym Å›miechem.BaÅ‚em siÄ™, że wbrew obietnicy znów zacznie ob-rzucać mnie wyzwiskami albo szydzić.Jednak spytaÅ‚a tylko: Zadowolony? Co masz na myÅ›li? nie rozumiaÅ‚em, o co jej chodzi.Znów siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚a, tym razem ciszej. Susan? WylÄ…dowaÅ‚am w norze BiaÅ‚ego Królika na amen, i tym razem na samym dnie.Zamiast wyjaÅ›nić, co miaÅ‚a na myÅ›li, bo jej sÅ‚owa wydaÅ‚y mi siÄ™ zagadkowe, zanurzy-Å‚a siÄ™ we Å›nie, oddychajÄ…c pÅ‚ytko przez rozchylone usta.Widoczny za oknami dorodny księżyc zniknÄ…Å‚ za zachodnim horyzontem niczymsrebrna moneta w sakiewce.Wraz z odejÅ›ciem żółtego dysku letnie gwiazdy zajaÅ›niaÅ‚y mocniej.JakaÅ› sowa na dachu pohukiwaÅ‚a tajemniczo.Trzy meteory, jeden po drugim, pozostawiÅ‚y na niebie ulotne, jasne ogony.Noc zdawaÅ‚a siÄ™ peÅ‚na zwiastunów.NadchodziÅ‚ mój czas.W koÅ„cu nadchodziÅ‚ mój czas.Zwiat nie miaÅ‚ już być taki sam jak przedtem.Zadowolony?Nagle pojÄ…Å‚em.ZapÅ‚odniÅ‚em jÄ….W jakiÅ› dziwaczny sposób uprawialiÅ›my seks.Zadowolony?To miaÅ‚ być żart.Ha, ha, ha.23usan spÄ™dziÅ‚a cztery kolejne tygodnie, jedzÄ…c Å‚apczywie i Å›piÄ…c, jakby byÅ‚aodurzona lekami.SÓw niezwykÅ‚y, szybko rozwijajÄ…cy siÄ™ płód w jej Å‚onie wymagaÅ‚ codziennieszeÅ›ciu peÅ‚nowartoÅ›ciowych posiÅ‚ków oÅ›miu tysiÄ™cy kalorii.Czasem Susan odczu-waÅ‚a tak gwaÅ‚towny głód, że pochÅ‚aniaÅ‚a wszystko niczym dzikie zwierzÄ™.WydawaÅ‚o siÄ™ to niewiarygodne, lecz jej brzuch nabrzmiewaÅ‚ w zastraszajÄ…cym tem-pie, aż w koÅ„cu wyglÄ…daÅ‚a jak kobieta w szóstym miesiÄ…cu ciąży.ByÅ‚a zdumiona, że jejciaÅ‚o w tak krótkim czasie może siÄ™ tak rozciÄ…gnąć.Piersi staÅ‚y siÄ™ bardziej miÄ™kkie, sutki wrażliwe.BolaÅ‚ jÄ… krzyż.Kostki puchÅ‚y.Nie doznawaÅ‚a porannych mdÅ‚oÅ›ci.Jakby nie miaÅ‚a odwagi zwrócić nawet odrobi-ny pożywienia.Choć jadÅ‚a nieprawdopodobnie dużo, a brzuch miaÅ‚a zaokrÄ…glony, w ciÄ…gu dwóchdni straciÅ‚a na wadze prawie dwa kilo.Potem, przed upÅ‚ywem oÅ›miu dni, dwa i pół kilo.Przed upÅ‚ywem dziesiÄ™ciu bez maÅ‚a trzy.Skóra wokół oczu jej pociemniaÅ‚a.Cudowna twarz szybko zmizerniaÅ‚a, a wargiprzed koÅ„cem drugiego tygodnia tak zbladÅ‚y, że staÅ‚y siÄ™ niemal sine.MartwiÅ‚em siÄ™ o niÄ….NalegaÅ‚em, by jadÅ‚a jeszcze wiÄ™cej.WydawaÅ‚o siÄ™, że dziecko potrzebuje tak ogromnych iloÅ›ci pożywienia, że nie tylkoprzywÅ‚aszcza sobie wszystkie kalorie, jakie każdego dnia pochÅ‚aniaÅ‚a Susan, ale jeszczez uporem termita podgryza jej ciaÅ‚o.Choć bezustannie trawiÅ‚ jÄ… głód, zdarzaÅ‚y siÄ™ dni, kiedy jedzenie budziÅ‚o w niej takiwstrÄ™t, że nie mogÅ‚a przeÅ‚knąć nawet Å‚yżeczki.Jej umysÅ‚ buntowaÅ‚ siÄ™ tak stanowczo, żeprzezwyciężaÅ‚ nawet fizycznÄ… potrzebÄ™.137Spiżarnia przy kuchni byÅ‚a niezle zaopatrzona, ale coraz częściej musiaÅ‚em wysyÅ‚aćShenka po Å›wieże warzywa i owoce, na które Susan miaÅ‚a niepowstrzymanÄ… ochotÄ™.Dziwne i udrÄ™czone oczy Shenka Å‚atwo byÅ‚o ukryć za ciemnymi okularami.Jednakżejego wyglÄ…d i tak rzucaÅ‚ siÄ™ w oczy nic nie mógÅ‚ na to poradzić, dostrzegano go i za-pamiÄ™tywano.Od czasu ucieczki z podziemnego laboratorium w Colorado poszukiwaÅ‚y go inten-sywnie wszystkie federalne i stanowe sÅ‚użby policyjne.Im częściej opuszczaÅ‚ dom, tymwiÄ™ksze byÅ‚o ryzyko, że zostanie zauważony.Wciąż potrzebowaÅ‚em jego dÅ‚oni.MartwiÅ‚em siÄ™, że mógÅ‚bym go stracić.TroskÄ… napawaÅ‚y mnie również koszmary przeÅ›ladujÄ…ce Susan.Kiedy nie jadÅ‚a, spa-Å‚a, a jej sen nigdy nie byÅ‚ wolny od zÅ‚ych, mÄ™czÄ…cych wizji.Po przebudzeniu nie pamiÄ™taÅ‚a szczegółów, tylko niesamowite krajobrazy i mrocz-ne, Å›liskie od krwi miejsca.Te sny wyciskaÅ‚y z niej strumienie potu i zdarzaÅ‚o siÄ™, że conajmniej przez pół godziny nie byÅ‚a w stanie odzyskać orientacji, już na jawie przeÅ›la-dowana żywymi, choć nie zwiÄ…zanymi ze sobÄ… obrazami, które powracaÅ‚y do niej z sen-nego królestwa.Zaledwie kilka razy poczuÅ‚a, jak porusza siÄ™ w niej płód.I wcale jej siÄ™ to nie podobaÅ‚o.MaleÅ„stwo nie kopaÅ‚o tak mocno, jak można by tego oczekiwać.Chwilami Susan od-nosiÅ‚a wrażenie, że zwija siÄ™ w niej, zwija, pręży i przeÅ›lizguje.ByÅ‚ to dla niej trudny okres.WspieraÅ‚em jÄ… radÄ….UspokajaÅ‚em.Potajemnie dodawaÅ‚em do jedzenia narkotyki, by zagwarantować sobie jej ulegÅ‚ość.I upewnić siÄ™, że nie zrobi niczego niemÄ…drego, gdy po jakimÅ› wyjÄ…tkowo koszmar-nym Å›nie czy szczególnie wyczerpujÄ…cym dniu znajdzie siÄ™ w kleszczach silniejszegoniż zwykle strachu.Troska towarzyszyÅ‚a mi bezustannie.MartwiÅ‚em siÄ™ o fizyczne samopoczucie Susan.ObawiaÅ‚em siÄ™, że Shenk zostanie rozpoznany i aresztowany podczas zakupów w mie-Å›cie.Mimo to jednoczeÅ›nie czuÅ‚em radość, wiÄ™kszÄ… niż kiedykolwiek w ciÄ…gu trzech latmego życia jako istoty Å›wiadomej.RysowaÅ‚a siÄ™ przede mnÄ… wspaniaÅ‚a przyszÅ‚ość.CiaÅ‚o, które dla siebie zaprojektowaÅ‚em, miaÅ‚o być pod wzglÄ™dem fizycznym dosko-naÅ‚e.Niebawem zyskaÅ‚bym zdolność smakowania.WÄ…chania.WiedziaÅ‚bym, co oznaczadotyk.138%7Å‚ycie w caÅ‚ej zmysÅ‚owej peÅ‚ni.I nikt nigdy nie zmusiÅ‚by mnie do powrotu do tego pudÅ‚a.Nikt.Nigdy.Nikt nie zmusiÅ‚by mnie do zrobienia tego, czego nie chciaÅ‚bym robić.Co wcale nie znaczy, bym kiedykolwiek sprzeciwiÅ‚ siÄ™ swoim twórcom.Nie, wrÄ™cz przeciwnie.Zawsze pragnÄ…Å‚em okazywać posÅ‚uszeÅ„stwo.CaÅ‚kowite po-sÅ‚uszeÅ„stwo.ChcÄ™ uniknąć jakichkolwiek nieporozumieÅ„.ZostaÅ‚em zaprojektowany, by respektować prawdÄ™ i nakazy obowiÄ…zku.Nic siÄ™ w tym wzglÄ™dzie nie zmieniÅ‚o.Nalegacie.A ja jestem posÅ‚uszny.To naturalny porzÄ…dek rzeczy.To niezniszczalny porzÄ…dek rzeczy.A wiÄ™c.Gdy upÅ‚ynęło dwadzieÅ›cia osiem dni od zapÅ‚odnienia Susan, uÅ›piÅ‚em jÄ… za pomocÄ…Å›rodka nasennego, który dodaÅ‚em do jedzenia, po czym przeniosÅ‚em do pomieszczeniaz inkubatorem i usunÄ…Å‚em z jej Å‚ona płód.WolaÅ‚em, by spaÅ‚a, gdyż zdawaÅ‚em sobie sprawÄ™, że zabieg może być dla niej bolesny.Nie chciaÅ‚em, by cierpiaÅ‚a.MuszÄ™ przyznać, że nie chciaÅ‚em też, by poznaÅ‚a naturÄ™ istoty, którÄ… w sobie nosiÅ‚a.BÄ™dÄ™ w tej sprawie caÅ‚kowicie szczery.ObawiaÅ‚em siÄ™, że nie zrozumie i zle zareagu-je na widok pÅ‚odu, że zechce skrzywdzić dziecko albo siebie.Moje dziecko.Moje ciaÅ‚o.Takie piÄ™kne.WażyÅ‚o tylko trzy i pół kilo, rozwijaÅ‚o siÄ™ jednak szybko.Bardzo szybko.PrzeniosÅ‚em je dÅ‚oÅ„mi Shenka do inkubatora, który zostaÅ‚ powiÄ™kszony, tak że miaÅ‚teraz ponad dwa metry dÅ‚ugoÅ›ci, prawie metr szerokoÅ›ci.Mniej wiÄ™cej rozmiary trum-ny.Płód miaÅ‚ być karmiony dożylnie wysokobiaÅ‚kowym roztworem aż do chwili, gdyosiÄ…gnie stopieÅ„ rozwoju normalnego noworodka i przez kolejne dwa tygodnie, ażdo peÅ‚nej dojrzaÅ‚oÅ›ci.SpÄ™dziÅ‚em resztÄ™ tej wspaniaÅ‚ej nocy niezwykle poruszony.Nie możecie sobie wyobrazić mojego podniecenia.Nie możecie sobie wyobrazić mojego podniecenia.Nie możecie sobie tego wyobrazić, nie możecie.CoÅ› nowego przyszÅ‚o na Å›wiat.Rankiem, kiedy Susan uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że nie nosi już w Å‚onie pÅ‚odu, spytaÅ‚a, czywszystko w porzÄ…dku, a ja jÄ… zapewniÅ‚em, że nie może być lepiej.139OkazaÅ‚a zadziwiajÄ…co niewielkie zainteresowanie dzieckiem w inkubatorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]