[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrogomór — głosili — budzi najniższe instynkty, zaprawia w pastwieniu się nad bezbronną ofiarą, a historyjka z obroną ojczyzny jest załganym pretekstem.Czemu ojczyzna to nie stateczna dama w pewnym wieku, matrona czy też nobliwa a krzepka staruszka, lecz monumentalne dziewczę? Czemu jej peplum ma zamek błyskawiczny? Antymoryści wychodzili na ulice, by urządzać demonstracje, na których rozbijali wrogomory i tłukli ojczyzny, wywołując tym wszakże wzburzenie powszechne, zręcznie podchwycone przez producentów, którzy oskarżali ich o zniewagę publiczną patriotycznych uczuć.Procesy wlokły się w sądach, patrioci, rozgrzani świeżo odniesionym w domu zwycięstwem, tylko co uwieńczeni wawrzynami, biegli bić antymorystów, a tymczasem asortyment jaźników powiększył się o najzupełniej nowe wzory.Teraz można już było sobie oprócz agresorów symulować w aparacie osoby pod każdym względem pozytywne.Duszoteki proponowały zarówno postaci zmyślone, jak realne — co zresztą wywołało procesy o tak zwane naruszenie nietykalności osobistej per procura, ponieważ sporo osób zamawiało sobie znajomych, krewnych, zwierzchników, ażeby dać folgę takim uczuciom, które, dotychczas tłumione, wywoływały frustrację i inne szkodliwe przypadłości.Po wielkich mozołach lizancki Sąd Najwyższy orzekł wreszcie, iż jeśli osoba fizyczna poczyna sobie publicznie z osobą symulowaną tak, że gdyby to samo robiła z osobą realną, byłby to delikt w rozumieniu kodeksu prawa cywilnego — to poszkodowany per procura może wnieść skargę o zniewagę osobistą.Gdy ktoś natomiast uwłacza symulowanemu prywatnie i bez świadków, deliktu nie ma.Oczywiście przeciwnicy duchówek (bo tak już teraz nazywały się dawniejsze wrogomory) znów podnieśli wrzawę, wywodząc, że użytkowane czy to prywatnie, czy publicznie duchówki są techniką znieprawiającą i jednym kłamstwem jest wszystko, co głoszą kampanie reklamowe wytwórni — że jakoby duchówki mają zaspokoić poważne niedobory przyjaźni, serdecznej rady i czułości, doskwierające szerokim masom, i że z osobą naśladowaną można nawiązywać tylko idealne stosunki duchowe.Gdyby tak było, wytwórcy usunęliby z nich wiadome pokrętła znęcarkowe, tymczasem nowy model ma ich więcej niż poprzedni.Producenci na to, że jedynie wyrodek wyrządziłby coś złego symulowanej duszy bratniej, najmilszemu powiernikowi czy wreszcie dostojnej małżonce zaprzyjaźnionego z Lizancjum monarchy, lecz wyrodków wśród ich klienteli na pewno nie ma.Zresztą to, co ktoś robi z imitowanym, jest jego sprawą prywatną, zgodnie z konstytucją i wyrokiem Sądu Najwyższego.Nic nie pomogła wrzawa opozycji — popyt na duchówki był ogromny.Co prawda procesy o zniewagę trwały, prawnicy mieli pełne ręce roboty, sporne było na przykład, czy można ścigać sądownie tego, kto publicznie chełpi się tym, co prywatnie uczynił jakoby z głową ościennego państwa, a choćby ze zmarłą siostrą sąsiada.Czy to crimen laese maiestatis względnie nekrofilia, czy tylko czczy pozór, jak gdyby opowiadać sny, których treść stanowić deliktu nie może? Dylematy te wzmogły inicjatywę ustawodawczą i wyznaczyły nowe granice swobód obywatelskich.Nabywca duchówki mógł czynić z hodowanymi duszami, co chciał, byle nie zakłócał spokoju sąsiadów.Publicznie nie wolno było morzyć, powstały atoli prywatne kluby, w których hobbyści zmagali się o palmę pierwszeństwa, wykańczając rekordową ilość żelaznych nawet charakterów w jeden wieczór.Ciekawe, że rósł popyt na uczonych; co prawda dobroczynne skutki pedagogiczne kontaktów z duchami tak światłymi jakoś się nie przejawiały; powiadano, że im kto większy dureń, tym pazerniejszy na mędrców, widać nie dla zasięgnięcia nauki i rady, bo o włos nie mądrzeje, a leci wnet do duchoteki po następną paczkę jaźników.Osoby cierpiące na brak pomysłów mogły nabyć podręcznik duszołóstwa, prezentujący bogatą gamę kombinacji.Pojawiły się też duchówki z lupą czasową, umożliwiającą nękanie w spowolnieniu, co uwyraźniało każdy szczegół.Antymoryści w swych publikacjach głosili, że ilekroć wypadki dziejowe uwznioślają społeczne morale, tylekroć przedsiębiorcy ściągają je zaraz w rynsztok, co właśnie zaszło po wojnie informatycznej, gdy z jego patriotycznego wezbrania uczynili sobie źródło dochodów.Ogół nie był jednak chętny tym proklamacjom, zresztą ucichły, kiedy jęła się rozwijać astronautyka.Rozwojowi programu przestrzennego zagroziło mianowicie zjawisko tym osobliwsze, że nie przewidział go ani jeden z futurognostów i prognozerów, których ponad dziewięćdziesiąt tysięcy liczyło samo Lizancjum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]