[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Apacz wziął jej z rąk mnie, kilkudniowedziecko, pocałował mnie w małe usta, a położywszy rękę na mej główce, wypowiedział tesłowa: Winnetou będzie nad tobą jako drzewo, na którego gałęziach ptaki zasypiają, a zwierzętapolne szukają ochrony przed zalewem płynącym z chmur.%7łycie jego jest twoim życiem, ajego krew twoją krwią.Nigdy nie zabraknie mu tchu ani siły ramienia na obronę syna róży zQuicourt.Niechaj rosa poranna pada na twoją drogę, a światło słońca na twoje ścieżki, abymiał z ciebie pociechę biały brat Apacza.Mijały lata, ja podrosłem, a równocześnie ojciec zapragnął gorąco zobaczyć swego pierw-szego syna.Brałem zawsze udział w zabawach chłopców i wyobraznia moja pełna była duchawojny i szczęku broni.Tymczasem ojciec nie mógł już dłużej zapanować nad tęsknotą.Poje-chał na Wschód i wziął mnie z sobą.U boku brata i w cywilizowanym życiu otworzył sięprzede mną nowy świat.i zdawało mi się, że się z nim nie zdołam rozstać.Ojciec powróciłsam, a mnie zostawił u opiekunów brata.Wnet jednak obudził się we mnie żal za ojczyzną ztaką potęgą, że nie mogłem go stłumić, odjechałem więc z ojcem z powrotem po drugich jegoodwiedzinach.Powróciwszy do domu zastaliśmy obóz pusty i zupełnie spalony.Po dłuższych poszukiwa-niach znalezliśmy wampum26, który zostawił Tah-sza-tung, aby nas zawiadomić o tym, sięstało.Tim Finnetey, biały myśliwiec, bywał dawniej często w naszym obozie i pragnął pojąć różęz Quicourt za żonę, lecz Assineboinowie nie byli dlań usposobieni przychylnie, ponieważuprawiał złodziejstwo i kilka razy już okradł ich schowki ze skórami.Odprawiono go z ni-czym, a on odszedł z przysięgą zemsty na ustach.Od mojego ojca, z którym spotkał się wBlack Hilis, dowiedział się, że Ribanna została jego żoną.Udał się więc do Czarnonogich,aby nakłonić ich do wyprawy wojennej przeciwko Assineboinom,26Wampum (ind.) oynacza sznur z nanizanymi różnobarwnymi muszlami służący do porozumiewania się.Ci usłuchali jego rady i przybyli wówczas, kiedy wojownicy byli na wyprawie myśliwskiej.Napadli na obóz, splądrowali go i spalili, pozabijali starców i dzieci, a młode kobiety i dziew-częta zabrali do niewoli, Gdy wojownicy wrócili i zobaczyli siedzibę obróconą w perzynę,poszli śladami wrogów.Ponieważ tę wyprawę dla zemsty podjęli na kilka dni przed naszymprzybyciem, więc przypuszczaliśmy, że uda nam się ich jeszcze dopędzić.Co tu dłużej o tym mówić! Po drodze spotkaliśmy Winnetou, który nadszedł przez góry.Skoro mu ojciec wszystko opowiedział, zawrócił konia nie rzekłszy ani słowa i przyłączył siędo nas.Nigdy nie zapomnę tych dwóch mężów, jak jechali obok siebie w milczeniu a po-śpiesznie tropem uchodzących nieprzyjaciół i pogoni.Znalezliśmy ich nad Beeforkiem, gdzie Czarnonodzy obozowali w dolinie rzeki.Nasi cze-kali tylko nocy, by na nich napaść.Mnie polecono zostać przy straży koło koni, ale nie mo-głem wytrzymać i kiedy nadeszła chwila napadu, zakradłem się między drzewami aż na skrajlasu.Dostałem się tam, kiedy padł pierwszy strzał.Była to straszna noc.Nieprzyjaciel miałnad nami przewagę, wrzawa wojenna ustała dopiero wraz ze świtem.Widziałem gmatwaninę dzikich postaci, słyszałem jęki i stękania rannych i umierających imodląc się leżałem w mokrej trawie.Potem powróciłem do straży, ale jej nie zastałem.Ogar-nął mnie niewypowiedziany lęk, a gdy usłyszałem radosne okrzyki nieprzyjaciół, byłem pew-ny, że nas zwyciężono.Ukrywszy się, przesiedziałem do wieczora i dopiero wtedy odważyłem się wyjść na polewalki.Głęboka cisza panowała dokoła, a jasny blask księżyca padał na porozrzucane na ziemi po-stacie bez życia.Przejęty zgrozą błądziłem pomiędzy nimi, aż natrafiłem na własną matkę.Nieszczęsna leżała z przestrzeloną piersią i ramionami kurczowo otaczającymi małą sio-strzyczkę, której głowę rozpłatano nożem na dwoje.Widok ten odebrał mi przytomność; pa-dłem zemdlony na zwłoki.Nie wiem, jak długo tak leżałem.Nadszedł dzień, potem noc, a potem znowu dzień.Wtemusłyszałem w pobliżu odgłos cichych kroków.Podniosłem się i % co za szczęście! % zoba-czyłem ojca i Winnetou, obydwóch w potarganych ubraniach i z ranami na ciele.Ulegliprzemocy i skrępowani, zawleczeni zostali do niewoli, ale zdołali się wyswobodzić i umknęli.Westchnąwszy głęboko Harry umilkł i wpatrzył się w dal z tępym wyrazem w oczach.Pochwili zapytał, zwracając się szybko do mnie:% Czy macie jeszcze matkę, sir?% Tak.% Co byście uczynili, gdyby ją wam ktoś zamordował?% Oddałbym go w ręce sprawiedliwości.% Dobrze! A jeżeli są one za słabe lub za krótkie jak tu na Zachodzie, to trzeba oddać nausługi prawu własne.ręce!% Jest różnica między zemstą a karą, Harry! Zemsta jest podła i pozbawia człowieka tychcech, którymi różni się on od zwierząt.% Wy możecie tak mówić, ponieważ w waszych żyłach nie płynie krew indiańska.Jeśli jed-nak jakiś człowiek dobrowolnie wyrzeka się swych ludzkich cech i staje się niebezpiecznąbestią, to należy z nim postępować jak z bestią i ścigać dopóty, dopóki go nie dosięgnie za-bójcza kula.Kiedyśmy nazajutrz zakopali obie nasze zmarłe chroniąc je w ten sposób od sę-pów, nie było w naszych sercach innego uczucia prócz żaru nienawiści do morderców nasze-go szczęścia.Zlubowanie, wypowiedziane wtedy przez Winnetou, było także naszym ślubo-waniem.Przysiągł on bowiem pełnym głębokiej nienawiści głosem: Wódz Apaczów rył w ziemi i znalazł strzałę zemsty.Pięść jego zaciśnięta, stopa lekka, atomahawk ostry jak błyskawica
[ Pobierz całość w formacie PDF ]