[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie przy niej, jeżeli to takie ważne.Ingrid liczyła dni do końca męki.- Co ze słynnym instynktem macierzyńskim reklamowanym w podręcznikach dla ciężarnych? - martwiła się.- Wszystko w swoim czasie - pocieszała ją matka.- Zobaczysz maleństwo i zapomnisz o porodzie, o cierpieniach.Po pierwszych skurczach, gdy odeszły wody, Jose zawiózł ją do szpitala.Heroicznie wkroczył do sali porodowej.- Nie, Ingrid, nie potrafię! - rzucił się do wyjścia, gdy rozcinano jej krocze.- Wracaj! To jest nasz poród! - jęknęła.Urodziła po trzech godzinach.Pielęgniarka zawołała Josego.Do porodówki wjechał tradycyjny wózek z szampanem i szwedzką flagą.Szczęśliwa, uczesana i umalowana Ingrid przytulała dziecko.Na jego rączce zaciśnięto plastikową bransoletkę z napisem: „Dziewczynka Tapas".Ingrid szybko znudziły pieluchy, przeciery, podgrzewane butelki.Wróciła do pracy.Dzieckiem zajmowała się niania.Gotowaniem i sprzątaniem - gosposia.Jose czytał książki, pisał wiersze.Woził na spacer kilkumiesięczną Sabinkę.Wysłuchiwał matczynych zachwytów podstarzałych biznesmenek i arystokratek, odwiedzających dom pod nieobecność Ingrid.Sprawdzały, czy robi postępy w szwedzkim.Pakowały mu palce w usta, układając wargi do wymowy a, o.Miał ochotę je polizać z litości albo pogryźć.Samiczy chichot tych kobiet był skomleniem o seks.Wychodziły, poprawiając żakiety i obciągając spódniczki, jakby je ktoś próbował z nich zedrzeć.Któregoś wiosennego dnia wyrwał się wcześniej ze szkoły.Bolała go głowa.Wszyscy w klasie narzekali na wiosenne przeziębienia.Po drodze do domu kupił aspirynę.W ogrodzie sąsiadów stały sczepione ze sobą psy husky.Szkliste, niebieskie ślepia suki iskrzyły się niczym dwa kawałki lodu.Takie oczy miewała Ingrid.Nie pytał wtedy, co się stało.Omijała go wzrokiem, patrzyła w telewizor.Zmęczona, zamykała się w swoim pokoju.Jose wszedł do mieszkania.W przedpokoju leżała torba Ingrid, w sypialni paliło się światło.- Źle się czujesz? - zawołał.Leżała w łóżku, paląc papierosa.Obok niej śpiący facet.Miała lodowate spojrzenie.Jose zatoczył się.Chciał ich zabić, zabić siebie.Uciekł.Nie za bardzo pamiętał, co działo się przez ten tydzień.Ocknął się w domu Claudia.Pił, budził się nieprzytomny, zasypiał, żeby zapomnieć, że żyje.Wrócił do domu, sam nie wiedząc, po co.Zobaczyć córkę.Ingrid nie próbowała się tłumaczyć, przepraszać.- Nie żyjemy w średniowieczu ani w Meksyku.Mogę robić, co chcę.Jose nie zamierzał powtarzać banałów.Powiedziały się same, bez jego woli.- Przecież jesteś matką, moją żoną.- I dlatego mam zrezygnować ze swojego życia?Spakował się.Do plastikowego worka wrzucił ubrania, książki.Gosposia podała mu kopertę.Ann von Trot, najlepsza przyjaciółka Ingrid, zapraszała go do siebie.- Ingrid taka jest, nie zmieni się.Wykorzystała twoją naiwność.Przywiozła cię z podróży jak jaszczura z Galapagos - Ann rozwiewała ostatnie złudzenia.Był dawcą spermy.Rozpłodowym samcem.Ann również potrzebowała pomocy.Spragniona czułości, starzejąca się arystokratka, znudzona elegancką samotnością.Jose jej nie zawiódł.Obsługiwał seksualnie, udając namiętnego kochanka.Zasłużył na przytulne mieszkanko w centrum Sztokholmu.Wkrótce zaspokajał zachcianki pozostałych przyjaciółek Ingrid.Najpierw z zemsty, później dla drogich prezentów, dyskretnych, comiesięcznych przelewów bankowych.Najbrzydsza z nich podarowała mu małą Alfę Romeo.„Żebyś przyjeżdżał, kiedy cię potrzeba" - nagryzmoliła szminką na przedniej szybie.Nie były o siebie zazdrosne.Sprawny seks uważały za wartą wydatku usługę.Jose wiedział, że polecały go sobie jak dobrą fryzjerkę czy krawcową.Był kosztowny, a luksus kosztuje.Drogie garnitury, buty szyte na miarę.„Najbardziej dekoracyjny facet w Sztokholmie" - ocenili go dwaj party fixaren, kręcący modnym światkiem stolicy.Dopisali do listy sław, zapraszanych na snobistyczne imprezy.Jose nie opuszczał żadnego szykownego party
[ Pobierz całość w formacie PDF ]