[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli idzie o Carolinę i Mercedes, dziewczynki przebywają w ekskluzywnej szkole w Gstad i sądząc po ich rzadkich telefonach, zupełnie nie doskwiera im brak ojca.Inna sprawa, że nasza konspiracja z Bellą ma swoją podniecającą stronę.Nigdy przedtem nie przypuszczałem, że miłość potajemna może dostarczać takich przyjemności."Kto nigdy nie ślizgał się na brzytwie, ten nie może powiedzieć, że jest prawdziwym mężczyzną" - powiadają Chińczycy- masochiści.I tak to mniej więcej wygląda.Kiedy owej pierwszej nocy kochałem się z Bellą na schodach przeciwpożarowych rezydencji ambasadora Francji, a tuż za ścianą mój szef wygłaszał przemówienie o naszych wielowiekowych związkach z ojczyzną Catherine Deneuve (też była zaproszona), nie przypuszczałem, że są to jeszcze całkiem komfortowe warunki.Od tego czasu bowiem zdarzyło mi się pieścić pięknonogą tłumaczkę w windzie, na stole bilardowym, obok siłowni szefa, na dachu rezydencji tuż poniżej flagi (modląc się, żeby nie wyszedł księżyc), w bagażniku pancernego rolls-royce'a, na dnie suchego basenu, w schowku na szczotki, w mikroskopijnej łazieneczce przy sali konferencyjnej (stłukłem wtedy czołem kryształowe lustro).Tylko w wyjątkowych wypadkach umawialiśmy się w hotelu lub u mnie w domu.Do siebie mnie nie zapraszała ze względu na półsparaliżowaną matkę staruszkę, która w dodatku cierpiała na bezsenność.Dotarłem do sedna, odurzony szaleństwem zapachów i wilgocią, przesunąłem się ku górze, przez cudowny taras brzucha, łagodnie doliną między piersiami stromymi jak Sopki Mandżurii, ku szyi.Bella otworzyła się cała.Teraz już pragnęła mnie szybko.Podążyliśmy więc we dwoje ku spełnieniu.Przekoziołkowaliśmy po dywanie, aż runęła stojąca lampa o kształcie kariatydy i zgasł telewizor, którego kabel utracił łączność z kontaktem.- Tak, tak, Juan, teraz, ty wariacie, ty sukinsynu.Biorąc pod uwagę moje stanowisko, nie były to komplementy wyszukane, ale w Belli jednako kochałem jej zewnętrzną subtelność i wewnętrzną wulgarność.Teraz zresztą przebiłem się przez obie warstwy docierając do banalnego, ale fascynującego ośrodka.Środek był gorący, żywy, żarłoczny, gotowy wyciągnąć ze mnie duszę.Zawyłem:- Och, suko, suczusiu, zwierzaczku!I było po wszystkim.Pocałowałem Bellę w kark i poszedłem do łazienki, zostawiając ją rozmarzoną, rozszerzoną, przegiętą przez wałek, który spadł z otomany pragnąc aktywnie uczestniczyć w naszych zapasach.Mam fart - pomyślałem przypatrując się mej twarzy, szczupłej, bladej, na mój gust o zbyt wydatnym nosie i głębokich bruzdach wokół ust, by uchodzić za przystojną.- Lepiej późno niż wcale.W wąsach zaczęły już srebrzyć mi się pierwsze siwe włosy, podobnie było na skroniach, a przedziałek coraz niebezpieczniej upodabniał się do tonsury.- Jest Bóg na ziemi! Jest, jeśli stworzył dla mnie Bellę.Po tylu zmarnowanych latach z Barbarą, po nieudanym głupim romansie z tą wariatką Christą.Do tej pory nie mam pojęcia, czy samobójczy strzał w "Hotelu Excelsior" padł z mego powodu.Bella była rekompensatą, zadośćuczynieniem.Była wszystkim.Że coś nie jest zupełnie w porządku, zorientowałem się wracając do pokoju.Lampa znów stała w pozycji pionowej, a moje ubranie złożone w kostkę leżało na krześle.- Dobry wieczór, senior Castillo, proszę wybaczyć mi najście, ale niestety, służba nie drużba.- Mówiącym był niski, łysy jak cebula facet o świdrujących oczkach i brodawce, która upodobała sobie zagłębienie obok jego krzywego nosa.Rzuciłem okiem na Bellę; przykryta prześcieradłem siedziała na kanapie, ale nie wydawała się ani przerażona, ani zakłopotana.- Porucznik Ybaldia prosiła, abym nie ujawniał się od razu - ciągnął intruz - toteż pozwoliłem sobie zaczekać w bibliotece, zanim.hm.w końcu też niekiedy bywam mężczyzną.- Porucznik Ybaldia?Uśmiechnęła się niewinnie.- Co tak się głupio patrzysz? Każdy gdzieś pracuje.I cudownie, kiedy można łączyć przyjemne z pożytecznym.- Porucznik Ybaldia - powtórzyłem i usiadłem rozglądając się za papierosem.Człowiek-cebula poczęstował mnie cygarem.- Mogłaś mnie przynajmniej uprzedzić.- Nie chciałam ci robić przykrości.Zaraz byś pomyślał, że współżyjemy służbowo - powiedziała.- A nie?- Kocham cię, Juan.Musiałem mieć niedowierzający wyraz twarzy, bo przybysz wyszczerzył się do mnie w sposób, który niektórzy dentyści mogliby uznać za uśmiech.- Radziłbym wierzyć Belli, senior Castillo - rzekł.- To bardzo porządna dziewczynka, zwłaszcza od czasu, kiedy nie pracuje w obyczajówce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl