[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary nie myślał nawet o opuszczeniu Guadalupe.Był wściekły na Gerarda i chciał mu dokuczyć.Młody człowiek powiedział z najniewinniejszą pod słońcem miną:— To szkoda.Przyjechałem, aby się dowiedzieć, czy przypadkiem nie zechce senior sprzedać gospody.Pirnero spojrzał spode łba.— Co…?!— Znam pewnego kupca, któremu pańska oberża i teren wokół niej bardzo by odpowiadały.— Gdzie jest ten kupiec?— Teraz to bez znaczenia.Przecież już znalazł pan innego.— O, to nie przeszkadza! Przy dwóch chętnych mógłbym dokonać korzystniejszego dla mnie wyboru.A więc, kto to?— Ja sam.— Senior?! Bez pieniędzy?! Ma pan wprawdzie kolbę ze złota, parę worków ołowiu i wie, gdzie znaleźć można jeszcze kilka nuggetów, ale wszystko to za mało.— Hm, a może jednak… Ile senior żąda?— Sześćdziesiąt pięć tysięcy dolarów.Jeżeli zapłaci pan tę sumę, będzie mógł zabrać wszystko, nie wyłączając zapasów zgromadzonych w składach.Gerard pokiwał głową.— To brzmi zachęcająco.Niestety, nie rozporządzam taką sumą.— Byłem tego pewien!— Mam dwanaście tysięcy dolarów.— To prawie nic! Niejeden biedak zaoszczędził więcej.Z moim rzeczywistym tajnym radcą rzecz przedstawia się inaczej.A więc z naszego interesu nici, nawet gdyby senior uzyskał kilkaset dolarów za ołów.Chętnie go zresztą kupię.— Za ile konkretnie?— To zależy od gatunku.Musiałbym go obejrzeć.Gerard wyszedł z gospody, a po chwili wrócił z jednym skórzanym workiem.— Dlaczego tutaj? — obruszył się Pirnero.— Takie interesy załatwia się w składzie.— Wszystko jedno.I tak pan nie kupi.— A to dlaczego?— Nie stać pana będzie.— Co takiego? Stary Pirnero ma jeszcze dosyć pieniędzy na marny ołów!— Zobaczymy! Proszę otworzyć worek.Stary zeskrobał nożem pieczęcie i rozsupłał wiązadła.Okazało się, że wewnątrz był jeszcze drugi worek z garbowanej skóry.Otworzywszy go, Pirnero schylił się, aby obejrzeć metal i… cofnął się zaskoczony.— Przecież to złoto, najszczersze złoto! Nuggety wielkości włoskich orzechów!— Do kroćset! — zaklął Gerard.— Co ja zrobiłem najlepszego! Pomyliłem się.Napchałem worek nie ołowiem, ale nuggetami.Pirnero znieruchomiał z wyciągniętymi rękami, pełnymi nuggetów.Rezedilla, która weszła właśnie do izby, z równym zdumieniem przyglądała się zlotu.— Pomylił się pan?! — oberżysta odzyskał wreszcie głos.— Na miłość boską, ile waży ten worek?!— Sześćdziesiąt funtów.— Każdy muł niósł takie dwa worki?— Tak.— Do kogo to wszystko należy?— Do mnie.— W takim razie prawdziwy z pana bogacz! Gdzie mi tam do pana!— Bardzo prawdopodobne.A mógłbym mieć jeszcze o wiele więcej złota.W górach, gdzie je znalazłem pozostało mnóstwo nietkniętych żył.— Jeszcze więcej? I mówi to pan z takim spokojem, jakby chodziło o kupę śmieci?!— Złoto nie daje szczęścia.Potrzebne mi jest tylko po to, bym mógł zapewnić byt żonie.Już panu wspominałem o moim projekcie zawarcia małżeństwa.— Niestety, niestety… Nie bierz mi za złe, senior ale muszę ostrzec, że zrobi senior głupstwo.Mógł pan dostać żonę… wcale, wcale, a w dodatku tęgiego teścia.— Nie przeczę, że dobry teść to skarb prawdziwy — uśmiechnął się Gerard.— Miałem na oku dziewczynę, która przyniosłaby mi właśnie taki posag, ale się spóźniłem.Ojciec przyrzekł ją innemu, choć znał mnie doskonale.— W takim razie był głupi! Kto zna seniora, wie, ile jest wart.— Okazałem się jednak mniej wart od tego, który dziewczynę dostanie.Kandydat jest przecież rzeczywistym radcą najwyższej kasy sportowo–pocztowo–oszczędnościowo–rewizyjnej.Pirnero cofnął się o krok i wybałuszył oczy.— Co chce senior przez to powiedzieć?— Tylko tyle, kim jest tamten człowiek.— Tamten z Pirny?— Tak.— A co on ma z tym wspólnego? Przecież nie jest narzeczonym pańskiej wybranki!— O, senior Pirnero! Ależ pan niedomyślny! Zwierzyłem się panu tylko, że chciałem wziąć za żonę dziewczynę, która mieszka w pobliżu.A czyż to określenie nie pasuje najbardziej do Rezedilli?— A więc to żart?! — zagrzmiał Pirnero.— Takie figle mogą najspokojniejszego człowieka wyprowadzić z równowagi! Zresztą, Rezedilla nie chce seniora.— Naprawdę?— Tak.Ucieka przed panem.— Wprost ją zapytałem, czy zrobiła to z nienawiści czy z miłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]