[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zerwałam się z kanapy i podeszłam do drzwi myśląc, że to Andrzej ze swoimi ludźmi.A tymczasem oczom mym ukazał się Migdałowy.Spojrzałam na zegarek; była dopiero siódma.- Dobrze, że już wstałaś.Szef chce z tobą rozmawiać.- Wstaję zwykle o dziewiątej - przypomniałam, idąc za nim po schodach.Nie odezwał się, tylko popchnął mnie w stronę fotela.Spojrzałam uważnie na czekającego już szefa.- Czemu dzisiaj tak wcześnie mamy spotkanie?- Mała zmiana planów - burknął.- A gdzie moja poranna kawa?Udawałam, że wszystko jest w porządku, ale zaczynałam się denerwować.- Daję ci ostatnią szansę - mówił szef nie patrząc na mnie.-Podaj hasło.- Gdzie moja kawa? - podniosłam głos.- Nie ma i nie będzie.- Uderzył ręką w stół.- Kończymy tę głupią zabawę.Bez względu na to, czy powiesz czy nie, i tak nie istniejesz już wśród żywych.Z tą tylko różnicą, że możesz chwilę dłużej pożyć, jeśli chcesz rozmawiać.Zaczęłam intensywnie myśleć.Na to, żeby mnie zabili już teraz, nie miałam najmniejszej ochoty; lada chwila spodziewałam się ujrzeć Andrzeja.Potrzebowałam zatem trochę czasu.Czyli trzeba ich czymś zająć, aż przyjedzie oddział specjalny.- Zgadzam się - oznajmiłam.- Ale coś za coś.- Żywa stąd nie wyjdziesz - przypomniał.- Nawet bym cię o to nie prosiła - powiedziałam z pogardą -ale chciałabym zaspokoić swoją ciekawość.No, co ci zależy, i tak jestem martwa.- Niech jej pan nie słucha, szefie - wtrącił się Migdałowy.-Ona znowu coś kombinuje.Szef uniósł dłoń do góry, nakazując milczenie.- Co chcesz w zamian? - spytał.- Ja odpowiem na każde wasze pytanie, a wy odpowiecie na moje - zaproponowałam.- To chyba uczciwy układ, co? Inaczej wybieram śmierć i niczego się nie dowiecie.- To jest podstęp - odezwał się znowu Migdałowy.Muszę przyznać, że ten facet był jedynym poważnym zagrożeniem dla mnie.Ale szef ponownie kazał mu milczeć, a do mnie skierował pytanie:- Kto pierwszy zacznie tę zabawę?- Mogę ja - zgodziłam się łaskawie i od razu zapytałam: - Kto organizuje przerzut na zachodzie?- Grek, ale niewiele ci to powie.Nazwa ulicy?- Maskowskaja - powiedziałam zgodnie z prawdą.- Kto załatwił Konrada?- Sam to zrobił.Wiedział, że jest w sytuacji bez wyjścia.Nie tolerujemy takich błędów.Imię?- Sasza.Starałam się tak dobierać pytania, aby uzyskać jak najwięcej informacji dla Andrzeja.Jeszcze nie opuściła mnie nadzieja, że go wkrótce tutaj zobaczę.- Mam pytanie na dłuższą odpowiedź.Zrewanżuję się drugim słowem w haśle i sześcioma cyframi numeru konta od tyłu - powiedziałam zapalając papierosa.Kiwnęli przyzwalająco głowami.- Jak to się odbywa?- Bardzo prosto.- Adam rozsiadł się wygodnie.Czuł się pewnie, podobnie jak cała reszta był przekonany, że wygrał.- Zamówienie przychodzi ze wschodu na zachód.Tam organizują samochody i przygotowują je do drogi.Na pierwszej granicy odbieramy je na hasło i odprowadzamy na drugą granicę, gdzie także na to samo hasło odbierają je łącznicy ze wschodu.Pokiwałam głową i wywiązałam się ze swojej obietnicy:- Zielonych, osiem, pięć, osiem, pięć, osiem, cztery.- Coraz bardziej mi się podobasz, mała.- Szef był w siódmym niebie.- Nie można było tak od razu z nami rozmawiać? Zobacz, jaka miła atmosfera zapanowała - zarechotał głośno.Wstrzymałam się od komentarza i zerknęłam na zegarek.Gdzie ten Andrzej? To ma być oddział specjalny? Ślimaki są od nich szybsze.- A jak wy kontaktujecie się między sobą? - spytałam.- Wyłącznie telefonicznie, numery są zastrzeżone.W wyjątkowych sytuacjach dopuszczony jest kontakt osobisty, który właśnie dziś będzie miał miejsce, ale ty tego już nie doczekasz.Nazwisko poproszę.- Jurczyn.A skąd wiecie, że to nie jest podstawiona osoba? Przecież się nie znacie.- Ten adres znają tylko Grek i Igor, podobnie jak ja znam ich adresy.Jedynie wyznaczona osoba, obdarzona pełnym zaufaniem, może skontaktować się z którymś z nas.Przeciek jest niemożliwy.Szef zapalił cygaro.- Co usłyszymy w zamian? - spytał Adam.- Liści - odpowiedziałam.Byłam naprawdę zadowolona z toczącej się rozmowy, a szczególnie podobała mi się beztroska, jaką prezentował szef.Mniej natomiast byłam zachwycona upływającym czasem.Nie po to tu siedziałam i dyskutowałam z facetami, żeby moje wysiłki poszły na marne, a tak ważne dla policji wiadomości pozostały na zawsze tajemnicą.Andrzej!!!- No - Adam spojrzał na mnie - zbliżamy się powoli do końca.Jeszcze tylko cztery numery konta.Pomyślałam, że Andrzej chce się mnie jednak pozbyć.- Czy mogłabym dostać coś do picia? W ustach mi zaschło.- Podaj te cyfry - zażądał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]