[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak otrzymywano ognistą lancę - dwudziestostopową broń, ważącą bez mała sto funtów.Podczas drugiej nocy nieustannej harówki Vixa została sama w zbrojowni, gdzie liczyła drzewca i garnki.I wtedy w warsztacie pojawił się Coryphen w towarzystwie tylko jednego przybocznego.Zatrzymawszy się w drzwiach, patrzył na księżniczkę, nie wchodził jednak, dopóki go nie zobaczyła.Dziewczyna pochyliła głowę w żołnierskim pozdrowieniu.- Ekscelencjo.- Ile tego jest? - spytał.- Cztery setki i dwadzieścia siedem.Do rana powinniśmy mieć pięć setek.- Tyle musi wystarczyć.Morscy bracia donoszą, że chilkity pustoszą cały nasz kraj i mordują każdego, na kogo się natkną.Nie mamy już czasu.Muszę ratować mój lud!Ostatnie słowa powiedział z takim uczuciem, że Vixa obrzuciła go szybkim, zdumionym spojrzeniem.Podczas ostatnich kilku dni suchawcy i Dargonestyjczycy pracowali ramię w ramię i łatwo przyszło jej zapomnieć, że ona i jej przyjaciele w gruncie rzeczy nadal byli więźniami Coryphena i jego boskiej władczyni.Vixa pomyślała, że zaczyna choć częściowo rozumieć pobudki, kierujące Coryphenem w jego bezwzględnym i uporczywym dążeniu do władzy.Przede wszystkim uważał się za patriotę dbałego o dobro swego ludu.- Jesteś pewna, że ogniste lance nas nie zawiodą? - spytał z naciskiem.Dziewczyna kiwnęła głową.Powiodła wzrokiem po rzędach drzewc, zakończonych cylindrycznymi, glinianymi pojemnikami.- Pani.ja też żywię taką nadzieję - rzekł W końcu Protektor.- Jeśli dzięki tej broni pokonamy Chilkity, ty i wszyscy suchawcy odzyskacie wolność.Masz na to moje słowo.Wyszedł, nie obejrzawszy się za siebie.Rozdział 13 EksterminacjaNa rano Coryphen zwołał Radę Wojenną.Dowódcy gwardii i kapłani większych świątyń zebrali się razem, by wysłuchać planów, które mieli wyłożyć im on sam i boska Uriona.Plac przed pałacem wypełniły zwarte oddziały wojowników.Stali z posępnymi minami - niektóre oddziały były mocno przerzedzone, inne wycięto niemal w pień.Kapłani i kapłanki modlili się na swoich miejscach, błagając swoich bogów o ratunek przed bezlitosnymi chilkitami.Denerwowało to żołnierzy.Owszem, mówili sobie, oddajmy bogom, co boskie, ale przede wszystkim liczmy jedynie na Coryphena, Budowniczego Muru, Obrońcę Urione.Dla Królowej Uriony ustawiono podwyższenie otulone zasłonami.Pierwsze na plac weszły jej dwórki, które otoczyły podwyższenie ciasnym kręgiem.Wszystkie jak jedna pochyliły głowy i stojące na placu elfy uczyniły podobnie.Tymczasem na podwyższenie wkroczyła Uriona, ale wejścia władczyni nikt nie widział.Zaraz za nią ukazał się odziany w swą najlepszą zbroję Coryphen.Wodzowie i wojownicy unieśli ręce i cały płac zagrzmiał potężnym okrzykiem: - Coryphen! Quoowahb kadai! - Co oznaczało: „Dargonestyjczycy są z tobą!”- Uciszcie się wszyscy! - zawołał Coryphen.- Zaszczyciła nas swoją obecnością nasza boska władczyni, Uriona Pierworodna!Nad setkami i tysiącami zgromadzonych na placu podmorców rozsnuł się całun ciszy.Z osłoniętego podwyższenia popłynął głos Uriony.Jej słowa docierały wyraźnie do uszu każdego ze słuchaczy.- Mój wiemy ludu - oznajmiła władczyni uroczyście - stanęliśmy oto u progu naszego przeznaczenia.Dziś rozprawimy się ze znienawidzonymi wrogami.Poprosiłam bogów, by dali nam oręż, którym możemy pokonać obmierzłych nieprzyjaciół.I - jak zawsze przedtem - moi boscy bracia i siostry dali nam to, o co poprosiłam.Coryphen wetknął koniec ognistej lancy w przygotowany i ustawiony wcześniej przed podwyższeniem zbiornik w morską wodą.Coś zasyczało i zbiornik stanął w płomieniach! Kapłani odskoczyli w tył, wielu zaś żołnierzy poruszyło się niespokojnie na widok czegoś, co dla mieszkańców głębin było rzeczą niespotykaną - otwartego płomienia.- Z tym orężem w ręku nie możemy przegrać - ciągnęła tymczasem Uriona.- Widziałam nasze zwycięstwo! Będzie wielkie i wspaniałe!- Uriona! - ryknął Coryphen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]