[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leane obejrzała się na Randa z nieznacznym uśmiechem.W porównaniu z uśmiechem głos zabrzmiał jak warknięcie.- Kogoś ty dziś sprowadził do Zasiadającej na Tronie Amyrlin, Lanie Gaidin? Młodego lwa? Lepiej by Zielone go nie widziały, bo jeszcze któraś z nich zwiąże go z sobą, za­nim zdąży odetchnąć.Zielone lubią wiązać z sobą młodych.Rand zastanawiał się, czy to możliwe, by człowiek się pocił pod skórą.Miał wrażenie, że z nim tak się właśnie działo.Miał ochotę spojrzeć na Lana, ale przypomniał sobie tę część zaleceń Strażnika.- Jestem Rand al'Thor, syn Tama al'Thora, z Dwu Rzek, dawniej Manetheren.Tak jak zostałem wezwany przez Zasiadającą na Tronie Amyrlin, Leane Sedai, tak też i stawiam się.Jestem gotów.- Był zaskoczony, że głos ani razu mu nie zadrżał.Leane zamrugała, a jej uśmiech zbladł, ustępując miejsca zamyśleniu.- Czy to niby jest ten pasterz, Lanie Gaidin? Dziś rano nie był tak pewien siebie.- Jest mężczyzną, Leane Sedai - odparł bez zająk­nienia Lan - niczym więcej, niczym mniej.Jesteśmy, kim jesteśmy.Aes Sedai pokręciła głową.- Świat z każdym dniem staje się coraz dziwniejszy.Przypuszczam, że ten kowal nałoży koronę i przemówi wzniosłym stylem.Zniknęła we wnętrzu komnaty, by zapowiedzieć ich przybycie.Nie było jej zaledwie kilka chwil, Rand jednak zdążył poczuć się nieswojo pod wpływem wzroku pozostałych Aes Sedai.Próbował niewzruszenie odwzajemniać ich spojrze­nia, tak jak mu zalecił Lan, a one przysunęły do siebie głowy i zaczęły coś szeptać."O czym one rozmawiają? Co one wiedzą? Światłości, czy one zamierzają mnie poskromić? Co ten Lan mówił o przyjmowaniu wszystkiego, co się zdarzy?"Wróciła Leane i nakazała Randowi wejść do środka.Gdy Lan ruszył jego śladem, przyłożyła laskę do jego piersi, zagradzając mu drogę.- Ty nie, Lanie Gaidin.Moiraine Sedai ma dla ciebie inne zadanie.Twoje lwiątko samo o siebie zadba.Drzwi zatrzasnęły się za Randem, ale jeszcze usłyszał głos Lana, żarliwy i pełen siły, ale przeznaczony wyłącznie dla jego uszu.- Tai'shar Manetheren!Po jednej stronie komnaty siedziała Moiraine, po drugiej jedna z tych Brązowych Aes Sedai, które widział w lochach, jednak jego wzrok przykuła przede wszystkim kobieta sie­dząca na wysokim krześle za szerokim stołem.Zasłony były częściowo zasunięte na otworach łuczniczych, światło, które wpadało przez zostawione w nich szpary, nie pozwalało wi­dzieć dokładnie jej twarzy.Rozpoznał ją jednak.Zasiadająca na Tronie Amyrlin.Szybko przykląkł na jedno kolano, z lewą ręką na ręko­jeści miecza, drugą pięść wspierając na wzorzystym dywa­nie i skłonił głowę.- Tak jak mnie wezwałaś, Matko, tak też się stawiam.Jestem gotów.- Uniósł głowę w samą porę, by zauważyć, jak unosi brew.- Doprawdy, chłopcze? - W jej głosie słyszało się nieledwie rozbawienie.I coś jeszcze, czego nie potrafił od­czytać.Na twarzy z pewnością nie było żadnego rozbawie­nia.- Wstań, chłopcze i pozwól mi się przyjrzeć.Wyprostował się i próbował zachować spokojną twarz.Musiał mocno się starać, by nie zaciskać dłoni."Trzy Aes Sedai.Ilu ich potrzeba do poskromienia jed­nego mężczyzny? Za Logainem posłały ich kilkanaście, albo i więcej.Czy Moiraine zrobiłaby mi to?"Spojrzał Zasiadającej na Tronie Amyrlin prosto w oczy.Nawet nie mrugnęła powieką.- Usiądź, chłopcze - powiedziała w końcu, wskazu­jąc krzesło z drabinkowym oparciem, ustawione pod ką­tem prostym do stołu.- Obawiam się, że to nie potrwa krótko.- Dziękuję ci, Matko.- Skłonił w tym momencie głowę, jak przykazał mu Lan, zerknął na krzesło i dotknął miecza.- Jeśli pozwolisz, Matko, wolę stać.Warta nigdy nie ma końca.Przywódczyni Aes Sedai wydała z siebie odgłos irytacji i spojrzała na Moiraine.- Dopuściłaś do niego Lana, Córko? Przeprawa z nim będzie już i tak trudna bez obyczajów Strażników.- Lan uczył wszystkich chłopców, Matko - odparła spokójnie Moiraine.- Temu poświęcił nieco więcej czasu niż pozostałym, bowiem on nosi miecz.Brązowa Aes Sedai poruszyła się niespokojnie na swoim krześle.- Gaidinowie mają nieugięte karki i wielką godność, Matko, ale są użyteczni.Ja bym nie mogła się obyć bez Tomasa, tak jak ty nie zrezygnowałabyś z Alrica.Słyszałam nawet, jak Czerwone żałowały, że nie mają Strażników.A Zielone, oczywiście.Trzy Aes Sedai całkowicie go w tym momencie ignoro­wały.- Ten miecz - powiedziała Amyrlin - zdaje się, że jest ozdobiony znakiem czapli.Jak on wszedł w jego posiadanie, Moiraine?- Tam al'Thor wyjechał z Dwu Rzek jako młodzieniec, Matko.Wstąpił do wojska w Illian, służył podczas Wojny Białych Płaszczy i ostatnich dwu wojen z Łzą.Po jakimś czasie został mistrzem miecza i Drugim Kapitanem Towa­rzyszy.Po Wojnie o Aiel, Tam al'Thor powrócił do Dwu Rzek z żoną rodem z Caemlyn i tym chłopcem, wówczas jeszcze niemowlęciem.Gdybym wiedziała o tym wcześniej, zaoszczędziłabym wielu wysiłków, ale przynajmniej wiem to teraz.Rand wytrzeszczył oczy na Moiraine.Wiedział, że Tam wyjechał z Dwu Rzek, a potem wrócił z żoną obcego po­chodzenia i tym mieczem, ale cała reszta."Gdzieś ty się dowiedziała tego wszystkiego? Niie w Po­lu Bmonda.Chyba że Nynaeve powiedziała tobie więcej niż mnie.Z chłopcem.Nie powiedziała z synem.Ale ja nim jestem".- Przeciwko Łzie.- Zasiadająca skrzywiła się nie­znacznie.- Cóż, w tej wojnie było za co winić obie strony.Głupi mężczyźni, którzy woleli walczyć zamiast rozmawiać.Czy możesz potwierdzić, że to ostrze jest autentyczne, Verin?- Znam odpowiednie sprawdziany, Matko.- Zatem weź go i sprawdź, Córko.Trzy kobiety nawet na niego nie patrzyły.Rand zrobił krok w tył, z całej siły ściskając rękojeść miecza.- Dostałem ten miecz od swego ojca - powiedział ze złością.- Nikt mi go nie zabierze.Dopiero w tym momencie uświadomił sobie, że Verin nawet nie ruszyła się z krzesła.Popatrzył na nie zdezorien­towany, usiłując odzyskać równowagę.- A zatem - powiedziała Zasiadająca - masz w so­bie nie tylko ten ogień, który zaszczepił ci Lan.To dobrze.Przyda ci się.- Jestem tym, czym jestem, Matko - wykrztusił wcale gładko.- Jestem gotów na to, co ma się stać.Zasiadająca na Tronie Amyrlin skrzywiła się.- Ręka Lana.Posłuchaj mnie, chłopcze.Za kilka go­dzin Ingtar wyjeżdża na poszukiwanie skradzionego Rogu.Jedzie z nim twój przyjaciel, Mat.Spodziewam się, że twój drugi przyjaciel.Perrin?.też się wybierze.Czy chcesz im towarzyszyć?- Mat i Perrin jadą? Dlaczego? - Nieco poniewczasie przypomniał sobie, by dodać pełne szacunku: - Matko.- Wiedziałeś o sztylecie, który nosił przy sobie twój przyjaciel? - Skrzywienie ust zdradzało, co ona myśli o sztylecie.- On też został skradziony.Dopóki się go nie odnajdzie, więź łącząca Mata z tym ostrzem nie zostanie do końca przerwana i w końcu umrze.Możesz z nimi jechać, jeśli chcesz.Możesz też zostać tutaj.Lord Agelmar bez wątpienia udzieli ci gościny na tak długo, jak będziesz chciał.Ja również dzisiaj wyjeżdżam.Moiraine Sedai będzie mi towarzyszyła, także Egwene i Nynaeve, zostałbyś wów­czas sam.Wybór należy do ciebie.Rand wybałuszył oczy."Ona mówi, że mogę zrobić to, co chcę.Czy po to mnie tu ściągnęła? Mat umiera!"Zerknął na Moiraine, siedzącą nieruchomo, z rękoma splecionymi na kolanach.Wyglądała tak, jakby nic w świecie nie mogło interesować jej mniej jak to, dokąd on się uda."W jakim kierunku chcecie mnie popchnąć, Aes Sedai? Niech sczeznę, a pójdę w innym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl