[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozumiem  rzekł Ben Joel. Proboszcz przybywa z pośpiechem, aby wypełnić swójświęty obowiązek; my czekamy na niego zaczajeni za drzwiami ze sztyletami w rękach i gdysię zjawi, kładziemy go trupem. Poczekaj no jeszcze.Ten klecha jest podobno krzepki w sobie? Istny Herkules! W takim razie nie trzeba nożów.Moglibyśmy chybić i wszystko byłoby stracone.Trzebazaraz w pierwszej chwili uniemożliwić mu wołanie o pomoc i czynienie jakiegokolwiek hała-su.Tę czynność mnie pozostaw.Nie chciałbym zresztą psuć dzieła rozlewając krew, z czegoprędzej lub pózniej musiałbym się tłumaczyć.Nabawiłoby mnie to niepotrzebnych kłopotów ibyłoby dla mnie wcale niepożądane, tu zwłaszcza, gdzie zamyślam z czasem osiąść na stałe. Niech i tak będzie!  zgodził się Ben Joel, ustępując towarzyszowi cały zaszczyt prowa-dzenia dzieła.Była dziewiąta wieczorem, gdy sprzymierzeńcy dotarli do Saint-Sernin. Gdzie oberża?  było pierwsze pytanie Rinalda. Na placu przy kościele. To znaczy zarazem bardzo daleko i bardzo blisko.Daleko dla potrzebujących prędkiegowypoczynku; blisko dla tych, którym pilno do proboszcza.Wolałbym coś pośredniego.Ben Joel nie odpowiedział.Oczy jego zagłębiły się w ciemności, usiłując ją przeniknąć. Patrz!  rzekł po chwili, wskazując małe światełko, które drżało w oddaleniu. Widzę.Cóż z tego? To światło pali się w małym, samotnym domku na końcu tej drogi.Nie jedzmy dalej.Rinaldo usłuchał rady i wstrzymał konia.Zsiadł następnie, aby zrobić przygotowania dokomedii, która miała być za chwilę odegrana.Ben Joel został zawinięty w płaszcz towarzysza i położony na koniu, którego Rinaldo ująłza uzdę i pociągnął w stronę owego domu.Była to lepianka nader skromnej powierzchowności, niziuchna, porosła mchem i w ziemięzapadła.Rinaldo zapukał silnie do drzwi, wołając: Jeśliście dobrzy chrześcijanie, otwórzcie, otwórzcie jak najprędzej!Mieszkaniec lepianki był zbyt wielkim biedakiem, aby obawiać się złodziejów.Wezwanie,choć bardzo gwałtowne, wcale go nie zaniepokoiło.Otworzył bez namysłu i podnosząc do góry swą kopcącą lampkę zapytał: Czego chcecie? Schronienia na tę noc.Jadę do Fougerolles; na gościńcu, o pół mili stąd, znalazłem tegobiedaka dogorywającego.Jeżeli jeszcze nie umarł, należy mu się z pewnością niewiele. Wejdzcie  rzekł po prostu wieśniak.I zbliżył się do konia, aby dopomóc Rinaldowi w przeniesieniu chorego, który niebawemzłożony został w izbie na niskim, liśćmi wysłanym łóżku.Ben Joel, przejmujący się dokładnie każdą rolą, wydał w tej chwili słabe westchnienie. Jeszcze żyje  zauważył wieśniak. Trzeba go ratować.Czy wiecie, co mu jest? Możeraniony?158  Nie  odrzekł Rinaldo. Myślę, że to uderzenie krwi do głowy.Już podobno niewielemu się należy i najlepiej byłoby sprowadzić do niego księdza.I rozglądając się po izbie, dodał: Czy nie masz, przyjacielu, nieco lepszego łóżka dla tego biedaka? Wynagrodziłbym cięza nie. Nie, mam tylko jedno.Ale je chętnie odstąpię W takiej potrzebie. Zgoda.Będziesz zapłacony za swą poczciwość.Teraz pomyślmy o zbawieniu tej duszychrześcijańskiej. Słusznie.Skoczę duchem po księdza proboszcza. Zrób to jak najprędzej  rzekł Rinaldo.Pochylił się nad leżącym Ben Joelem i dodał: Bardzo z nim zle.Spieszyć się trzeba.Wieśniak wyszedł.Gdy się drzwi za nim zamknęły, Ben Joel usiadł na posłaniu i rzekł: Obawiam się, przyjacielu Rinaldo, że przedsięwzięliśmy rzecz wielce ryzykowną. Tak sądzisz? Bez wątpienia.Ten wieśniak zwróci się przeciw nam i będzie bronił księdza. Postaramy się oddalić go w chwili stanowczej.Połóż się i bądz cicho.W kilku słowach Rinaldo przedstawił towarzyszowi swój plan, następnie jął przygotowy-wać jego wykonanie.Dwaj zbóje znalezli wkrótce wszystko, co im było potrzebne.W ciągu pół godziny poodejściu wieśniaka zdążyli skończyć całkowicie przygotowania.Oczekiwali teraz na przyjście proboszcza.Aby przedsięwziąć rzecz tak zuchwałą i niebezpieczną, trzeba było być przygotowanym nawszystko i posiadać dokładną znajomość sztuki zbójeckiej.Zbóje mieli przeciw sobie niepospolitą siłę księdza Jakuba; jedyną zaś okolicznościąsprzyjającą im było zaufanie, jakie prawdopodobnie bajka ich potrafi wzbudzić w proboszczu.Przede wszystkim jednak mieli wiarę w powodzenie zamachu.Rinaldo odemknął nieco drzwi i jął nadsłuchiwać.Niebawem dały się słyszeć głosy nadchodzących ludzi. Udało nam się!  szepnął z radością. Kolego Ben Joelu, nie zapomnij swej roli.I nie mogąc już opanować niecierpliwości, otworzył drzwi na całą szerokość i wyszedł naspotkanie wieśniaka i księdza. I cóż?  spytał zwracając się doń proboszcz, uprzedzony już o wszystkim  jakże sięmiewa chory? Nie mówi i nie porusza się, sądzę jednak, że jeszcze słyszy.Niech mi ksiądz proboszczwybaczy łaskawie, żem go trudził o tak póznej godzinie. Mniejsza o to, bylebym nie spóznił się. Proszę wejść  rzekł Rinaldo. Ty zaś, przyjacielu  zwrócił się do wieśniaka, wciskającmu w rękę złoty pieniądz  bądz łaskaw zająć się moim koniem.Widziałem niedaleko stądjakąś opuszczoną szopę, będzie mu tam dobrze.Trzeba go tylko rozkiełznać i napoić. Zrobi się wszystko jak najlepiej  oświadczył wieśniak, olśniony hojnością nieznajome-go.I odszedł, pozostawiając księdza sam na sam ze zbójem.Proboszcz bez żadnej obawy wstąpił do chaty.Przy niepewnym światełku lampy widać było nieruchome ciało Cygana, spoczywające naposłaniu z liści.Czarne gęste włosy zasłaniały mu górną połowę twarzy, reszta niknęła pod naciągniętymwysoko płaszczem.Widoczne były tylko ręce, leżące na wierzchu i gotowe do pochwyceniaofiary.159 W ciemnicy tej ksiądz Jakub zaledwie rozróżniał przedmioty.Rinaldo wskazał mu łoże. Oto ten nieszczęśliwy, księże dobrodzieju.Jakub Szablisty ukląkł i pochylił się nad leżącym, zapytując silnym głosem: Czy słyszysz mnie, mój bracie?W tejże chwili, z błyskawiczną szybkością, Cygan pochwycił księdza za gardło, a Rinaldorzucił się nań z tyłu.Zbój, korzystając z zupełnej bezwładności napadniętego, zarzucił nań sznur mocny w ro-dzaju lassa i podczas gdy Ben Joel ściskał mu gardło jakby żelaznymi kleszczami, skrępowałsilnie ręce i nogi proboszcza.Gwałtowne miotania się, wywołane chęcią obrony, wstrząsały co kilka chwil tymi trzemaludzmi, jakby w jeden silny węzeł splątanymi, Cygan jednak nie puszczał ofiary, a Rinaldo wzwiązywaniu jej nie ustawał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl