[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozpo-znałem go natychmiast i on mnie także; uśmiechnęliśmy się do siebie, ale był to trochęwymuszony uśmiech.Ponieważ służący skakali wokół mnie, nie mogliśmy zamienić nawet kilku słów wy-jaśniających naszą sytuację.Pian interesował się zresztą czym innym. Powiedzcie biskupowi oświadczył że nie wystąpię, jeśli nie będę miałw rękach wiadomego listu.Ktoś pospieszył do biskupa, aby mu przekazać tę grozbę.Mnie dalej ubierano.Jed-nakże zamiast obrzydliwego szamańskiego stroju włożono mi suknię z żółtego jedwab-nego brokatu, bogato aplikowaną rudawobeżowym welurowym ornamentem, przety-kanym złotą nitką.Mankiety rękawów były wykonane z bladofioletowego chińskiego je-dwabiu, a wysokie naramienniki z turkusowego aksamitu, do tego ozdobione złotymigalonami.Najpiękniejsze było jednak nakrycie głowy, czepek z ciemnoczerwonego fil-cu, z którego po obu stronach wybiegały szerokie rogi utrzymywane w odpowiednimkształcie przez srebrny filigran.Na koniach wisiały rurki przyozdobione koralamii bursztynem, które mi przypominały kosztowne pojemniki na zwoje Tory, jakie wi-działem u rabinów w wielkiej synagodze Paryża.Czułem się jak arcykapłan ze StaregoTestamentu.Gdyby wielki chan miał wybierać własnego papieża, mógłbym się o to sta-nowisko ubiegać!Tymczasem doprowadzono również dzieci.Obtańczyły mnie niczym przybranewstążkami dożynkowe drzewko z czasów mojej młodości we Flandrii, kiedy to caławieś stawiała sobie za punkt honoru, by zawiesić na jednym pniu jak najwięcej pierście-ni i girland nie łamiąc go oczywiście.Tylko Pian przyglądał mi się nieco wytrącony z równowagi, zmusił się jednak dowyszczerzenia zębów w uśmiechu.Prawdopodobnie uważając się za główną osobę wi-dowiska, zazdrościł mnie i dzieciom przepychu szat oraz godnej postawy.On się przy-odział w prosty brązowy habit minoryty i tylko jego pielgrzymia torba była chyba po-darunkiem od Mongołów kunsztownie pozszywana z różnych skór, z ornamentamiobrzeżonymi perłami.Do tego Pian miał obuwie tej samej roboty.Ale i ja miałem kosz-towne spiczaste filcowe buty z cholewami, których fioletowe aksamitne sztylpy wykoń-482czono skórzanym lamowaniem.Tkwiące w nich szerokie żółte nogawki ledwie było wi-dać spod przykrywającego wszystko ceremonialnego płaszcza.Wyszedłem z pokoju, aby się pokazać biskupowi, lecz akurat odwołał go jeden zestrażników czuwających przy bramie: Przybyli dwaj arabscy kupcy obładowani drogocennymi upominkami. Dla dzieci? spytał w roztargnieniu Mikołaj; i wtedy przypomniały mu się chybawskazówki dotyczące bezpieczeństwa, które sam wydał. Czy nie są podobni& ? Dary są dla was, ekscelencjo. To natychmiast usunęło skrupuły biskupa, zwłasz-cza że strażnik dorzucił marzycielsko: Ci kupcy to wielcy panowie, bogaci jak królo-wie ze Wschodu! Kazali was& Już dobrze uciął Mikołaj pożądliwie. Niech Jarcynt odbierze od nich daryi wskaże im honorowe miejsca.Przywdział tymczasem strój biskupi, wymyślną kombinację barw w czerwonych od-cieniach, od lśniącego cynobru aż po przechodzącą w fiolet purpurę; nie nosił żadnychozdób, jedynie masywny złoty krzyż i swój sławny ciężki pierścień.Uważałem, że wyglą-da wspaniale.Ale mimo że w jego domu miała się odbyć wielka uroczystość z udziałemnajdostojniejszych gości, biskup przy całym zaaferowaniu sprawiał wrażenie nieszczę-śliwego.Niektórzy ludzie nigdy nie znajdują zadowolenia, są bowiem nienasyceni!Nagle otwarły się drzwi innego pokoju i zobaczyłem jakiegoś biskupa, który przy-siadł na poduszce wspierając się mocno na pastorale.Chyba skądś znałem tego dostoj-nika.Czknął i wtedy uniósł na moment twarz, w której oczy zdradzały upodobanie dotrunków.Gdzie ja widziałem ten pijacki nos?&Obrzuciłem szybko spojrzeniem inne osoby w pomieszczeniu.Był tam Wawrzyniec,który coś deklamował przed Hamonem czytał tekst z kartki, a Hamo próbował zanim powtarzać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]