[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak jednak nie było.Pojawił się w Newadzie, na pustyni, jak Jan Chrzciciel.Prawdziwy prorok naszych czasów.Obszarpany, grubiański, zapity, cyniczny.Potrafił rozpocząć telewizyjne kazanie transmitowane na cały świat od beknięcia.Były żołnierz, który z całym spokojem obrzucał napalmem różne prowincje w czasie pacyfikacji Brazylii.Zajmował się tez dorywczo przemytem środków halucynogennych.Był ekspertem od kradzieży kieszonkowych i wirusów komputerowych.Zajął się ewangelizacją, ponieważ widział w niej łatwe pieniądze.Sprzedawał Ewangelię i wykradał pieniądze z tacy.Twierdził później jednak, że przydarzyła mu się dziwna rzecz.Ujrzał Pana i zrozumiał błędy, jakie popełnił.Rozgorzało w nim poczucie prawości.Nie ukrywając swej nieciekawej przeszłości podawał się za żywy przykład nawrócenia.Popatrzcie, jeżeli ja mogę być wyzwolony od grzechu, każdy może mieć nadzieję! Zainteresowały się nim środki masowego przekazu.Ten jego wspaniały głos, ta burza włosów, te oczy, ta hipnotyczna pewność siebie - idealny.Wędrował od Kalifornii po Florydę i mówił o nadchodzącym tysiącleciu.Zbierał zwolenników.Było ich tysiące, później miliony.Rekrutowali się spośród tych, którzy nie byli jeszcze gotowi na to ostateczne rozstrzygnięcie.Wzywał ich do modlitwy.Organizował spotkania, które były transmitowane do Karaczi i Katmandu, Addis Abeby i Szanghaju.Nie stosował się do żadnej konkretnej teologii, żadnych konkretnych tekstów.Jego podejście było ekumeniczne i do zaakceptowania dla każdego, czy to wyznawcy konfucjanizmu, muzułmanina czy hinduisty.Słuchajcie - mówił Thomas - Bóg istnieje.Istnieje jakaś wszechpotężna istota, której boski plan rządzi wszechświatem.Ona nas obserwuje.Nie może być inaczej! Jest to istota dobra, która nie dopuści, aby przytrafiło nam się zło, jeżeli tylko będziemy postępować według ustalonych przez nią zasad.Wypróbowuje nas, zsyłając nam problemy, żeby sprawdzić głębię naszej wiary.A zatem, bracia, pokażmy Jej naszą wiarę! Módlmy się razem i wznieśmy do Niej wielki głos! Ona da nam z pewnością jakiś znak, niewierni zostaną w końcu nawróceni i nadejdzie era czystości.Ludzie myśleli - czemu nie spróbować? Mamy wiele do zyskania, a nic do stracenia.Była to zwulgaryzowana wersja rozumowania Pascala: jeżeli On tam jest, to może nam pomóc.Jeżeli Go nie ma, to straciliśmy jedynie trochę czasu.Ustalono godzinę wielkiej prośby.Wśród naukowców dobrze bawiliśmy się tym całym pomysłem będąc gruboskórnymi racjonalistami.Czasami jednak do żartów wkradała się pewna nerwowość i w śmiechu przebijała sztuczna wesołość, jak gdybyśmy podejrzewali, że w rozumowaniu Pascala mogła być przewaga po stronie pozytywnej, zaś Thomas może miał trochę racji.Ja oczywiście znajdowałem się wśród sceptyków, chociaż, jak zwykle, zatrzymywałem swoje opinie dla siebie.Było to wynikiem lekcji, której nauczyłem się jeszcze w dzieciństwie, uciekając przed Irlandczykami.Nie zwracałem większej uwagi na Thomasa i jego przesłanie, podobnie jak na wyniki rozgrywek piłki nożnej czy telewizyjne programy dla dzieci.Nie wchodziły w sferę moich zainteresowań i mnie nie dotyczyły.Kiedy jednak zbliżył się dzień modlitwy, zaczęły przemawiać dawne skłonności.Poddaj się wreszcie, Gifford.Pochyl głowę i spłać daninę.Nawet gdyby On był mitem, jak zawsze to twierdziłeś, zrób to.Zrób to! Dyskutowałem ze sobą.Mówiłem do siebie: nie bądź idiotą.Nie poddawaj się odwiecznym przesądom.Przypominałem sobie święte wojny, Inkwizycję, rozpustnych papieży renesansu i wszystkie zbrodnie popełnione przez pobożnych.Cóż z tego, Gifford? Czy nie możesz być zwykłym, skromnym, bogobojnym człowiekiem chociaż raz w życiu? Padnij na kolana wraz z twymi braćmi.Przeczytaj Pascala.A jeżeli On istnieje i nasłuchuje, a twoja odmowa przeważy szalę na niekorzyść ludzkości? To przecież tak niewiele.W dalszym ciągu zwalczałem ten przebiegły głosik.Wiara to absurd - wykrzykiwałem.Nie mogę dopuścić do tego, żeby desperacja popchnęła mnie do odrzucenia rozsądku nawet w tak krytycznej chwili.Thomas to przebiegły cwaniak, a jego zwolennicy to rozhisteryzowani prostacy.A ty jesteś aroganckim członkiem elity, Gifford, który może nie pożyć wystarczająco długo, żeby tę arogancję odpokutować.Była to wojna psychologiczna.Gifford walczył z Giffordem.Rozum walczył z wiarą.W końcu rozum przegrał.Byłem roztrzęsiony, wytrącony z równowagi, zdemoralizowany.Najmniej spodziewane osoby opowiadały się po stronie Thomasa Proroka i czułem się w coraz większym stopniu odizolowany, zimny człowiek o kamiennym sercu, wiejski ateista krzywiący się na widok wieńców, przybijanych na drzwiach na Boże Narodzenie.Do ostatniej chwili nie wiedziałem, co zrobię, ale kiedy nadeszła godzina, znalazłem się sam w swoim gabinecie, zamknąłem drzwi na klucz, aby odseparować się od żony i dzieci - którzy stwierdzili, że i tak będą uczestniczyć w modlitwie - i padłem na kolana z policzkami płonącymi rumieńcem, a usta moje poruszały się wymawiając słowa modlitwy.Modliłem się.Na całym świecie miliardy wierzących modliły się wraz ze mną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]