[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To przecież wszczepka.- Wiem, że wszczepka.Ale że procesuje na moim mózgu.?Powtórzyłby tę frazę o „moim mózgu" jeszcze nie raz, ale dotarł do szybu.Marina leżała w tej samej pozycji.Odstawił foliowe wiadro (woda deformowała mono), przyklęknął przy nieprzytomnej.Był słaby, te kilkaset metrów tam i z powrotem przyprawiło go o lekkie zawroty głowy i suchość w ustach.Ja też mam gorączkę, skonstatował, przełykając z wysiłkiem ślinę przez zrogowaciałe gardło.Rozebrał i umył Marinę.Wyjętymi z pojemników w toaletach chusteczkami starł ciemne wybroczyny.Była to krew, ale z czymś jeszcze - maź lepka, gęsta, cuchnąca, śluzowata.Sączyła się zwłaszcza z węzłów chłonnych; które okazały się bardzo twarde i prawie przepalały skórę.Skóra kobiety też nie zachowywała się jak skóra: czerniała w kontakcie z wodą i dopiero po kilkudziesięciu sekundach wracała do zwykłej bladości.Zimny beton i lodowata woda wyrwały Marinę z komy.Ocknęła się, gdy przetaczał ją na swój płaszcz, by obmyć teraz plecy.Otworzyła oczy, poruszyła ustami.- Ciii.- Pocałował ją w policzek.- Wszystko będzie dobrze.Na ten przemielony przez stulecia do fonetycznej miazgimem słowny tylko uśmiechnęła się krzywo.- Boli cię? - zapytał.Pokręciła głową.Nachylił się.- Co?-Głowę bym dała, że ty jeden wyjdziesz cało - wychrypiała.Ucieszył się, że przynajmniej zachowała poczucie humoru.Obawiał się psychicznych skutków śpiączki, trwałą dezintegracji osobowości.- Nie ma sprawiedliwości na tym świecie - przyznał.- Sukinsyn.Potem ubrał ją w czyste rzeczy, zawinął w swój płaszcz, podłożył pod głowę torbę.Siedem godzin do zmierzchu.Diabeł poradził mu, aby wyłączył ledpad, po co niepotrzebnie wyczerpywać baterie.Opakowała ich styropianowa ciemność.Jedynie w samym zenicie betonu majaczyła sierpowata plama szarości.Wspiął się tam po starych, żelaznych szczeblach.Nie domknięta klapa włazu.Wyjrzał, uniósłszy ją powoli.Park jakiś chyba.Nie rozpoznawał okolicy, zwłaszcza z tej żabiej perspektywy.Nie wiadomo, czy sięga tu sieć, więc lepiej nie ryzykować.Wycofał się.- Powinien pan domknąć właz - poradził diabeł.- Ja wtedy nie miałem jak - i tak cud, że nie spadliście oboje.- Ona spadła?- Takie rzeczy już jej nie zabiją, sir.Jeśli teraz umrze, to od konfliktu genetycznego.Przypuszczał, że diabeł po prostu zrzucił ją na dół.Szukał jeszcze przez chwilę jakiejś zasuwy, zamka, klamry magnetycznej, ale niczego takiego tu nie było.Marina wołała go szeptem.Zszedł.-Co się dzieje? - dopytywała się.- Nic, nic.-Gdzie my.-W piwnicach New Empire State Building.- Jakim cudem.?- Przepraszam.W metrze.- W metrze.- Tak.- Wskazał ruchem ręki, ale zorientował się, że przecież go nie zobaczy w ciemności.(Chociaż.może?).-Nieczynne.Westchnąwszy ułożył się obok, wpółoparty o ścianę: mógł teraz szeptać jej prosto do ucha.Kiedy zaś ona mówiła, czuł ogień niezdrowego oddechu na skórze szyi.- Vittorio?- W proch się obrócił.- Delikatnyś.- Poszedł do Bozi.Kim ty właściwie byłaś dla niego?- Bo co?- Bo nakarmiłaś mnie wersją o ulicznym najemniku, a ja coś nie wierzę w aż takie oddanie Bushido.- Ryzyko wliczone miał w koszta.- Mhm.Odstawił tam auto da fe, byle osłonić twoją ucieczkę.Na którą w dodatku mógł mieć tylko słabą nadzieję.- Vittorio.- Tak.Żachnęła się.- I co, przeżyję? - Teraz była zgryźliwa.- Tego nawet diabeł nie wie.- Co?- To znaczy: programy medyczne z mojej wszczepki.Na razie przeżyłaś wielokrotny śmiertelny postrzał.Nie zostały ci nawet blizny.Zaraził cię sobą.- To dlatego.Myślałam.- Nie, to przez jego bionano.Wszczepka mi mówi, że dał ci pełną kopię, nie jakieś sprofilowane katalizatory, jak mnie wtedy.Rozpoznajesz już OVR?- Co? Nie.- Po tym poznasz, że się skrystalizowała.Wojskowa wersja.Swoją drogą to podpada pod ustawę o proliferacji broni N.Kim ty byłaś dla niego?Przez chwilę tylko gorący oddech.- Myślisz, że skąd dowiedziałam się o śmierci Jasona? - Był jego ojcem.- Tak.Krótki kontrakt.Potem zupełnie się urwało.Ale został w rejestrach.I kiedy.Pojawia się nagle jako eks-Cień.Miałam wyłączony telefon.Przyszedł osobiście pod ostatni adres.Jas zabity.Rozleciałam się lekko, przyznaję.Wszystko wyciągnął, on to potrafi.Uciekać, cóż innego.A tu wpadasz ty i bredzisz o Chiguezie i Grudniu.Farsa.- Bronisz Chiguezy? Szpiegowałaś dla niej.- Niech ci będzie.- Szpiegowałaś, szpiegowałaś.Gorzej: sabotowałaś.Wpuściłaś nas w ten kanał z Kontaktem i orbitalnymi telepatami, byle tylko wyskalować dla niej Modlitwę.Łgałaś mi w żywe oczy.Zdajesz sobie sprawę, że najprawdopodobniej to właśnie przez ciebie dajemy teraz ciała w Wojnach? Generał Kleist ukrzyżowałaby cię żywcem.- Zamknij się, Hunt.Ale Nicholas był już tym mocno zirytowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl