[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim się położyła, moja pani spędziła dużo czasu przy oknie.Tejgwiezdzistej nocy księżyc stał w pełni i wrzosowiska były skąpane w złocistym świetle,podczas gdy doliny i szczeliny skalne ciemniały jak gniewne szramy  taka noc, pełnakontrastów, musiała się wydać mojej pani echem tego, co działo się w jej sercu, kiedyspoglądała na ukochany krajobraz.I rzeczywiście, jej oczy lśniły, a twarz miała spokoj-ną, kiedy się odwróciła i kazała mi, bym przygotowała ją do snu. Wróciłam do domu, Agnieszko, czyż nie? Dobra z ciebie służąca i wierna przyja-ciółka.Bo wiem, że chociaż nie pochwalasz tego, co robię, będziesz zawsze przy mnie,Agnieszko. Tak, aż do śmierci  powiedziałam, wzruszona tą chwilą i eteryczną urodą mojejpani w połyskliwej, białej koszuli i z długimi, jasnymi włosami okrywającymi pierś. Oby Bóg dał, żeby wiele lat upłynęło między tą chwilą a tamtą, Agnieszko; bowiem, że nie byłam dobrą żoną dla Haretona, ani matką dla moich dzieci.Wydaje misię, że to ma coś wspólnego z Gniazdem.Moja matka zmarniała, kiedy tam się prze-94 niosła, stale chorowała; i ja tak samo.Duszom takim jak nasze potrzebna jest wolność,a Wichrowe Wzgórza dają tę wolność.Musieliśmy się z Jackiem spotkać, to zostało namprzeznaczone, być może przed setkami lat.Czy wierzysz w takie rzeczy, Agnieszko? Bajki  skwitowałam. Ja myślę, że dużo więcej niż bajki.A może to rzeczywiście bajka, jeśli ktoś wierzyw bajki, a ja chyba wierzę.Bo przecież wiem, że istnieje świat duchowy i wiem, że mojamama jest ze mną i wokół mnie, tutaj, w tym pokoju.Czy przyszło ci, kiedy do głowy,że ona i Heathcliff chcieli, żebyśmy się tu z Jackiem połączyli, w tym miejscu, gdzie onisię kochali? Pani dobrze wie, co myślę  odparłam, pomagając jej wejść do łóżka. Uważam,że oni nie żyją, zostali pochowani, a nas czeka ten sam los w swoim czasie, i nikt wię-cej o nas nie usłyszy. Ależ nie, to nie tak, Agnieszko.Znaczenie mojego dziwnego życia stało się dlamnie jasne, kiedy poznałam Jacka.Skąd mogłam wiedzieć, że jest synem Heathcliffa? Toprzypadek w najwyższym stopniu nieprawdopodobny, czyż nie? Wierzę, że to los nasze sobą zetknął i teraz, kiedy jesteśmy szczęśliwi, mama i pan Heathcliff może spocznąwreszcie w swoich mogiłach. Chwyciła moją dłoń w geście tak pełnym uczucia, że ażsię wzruszyłam, przyciągnęła mnie ku sobie i kazała pocałować się w policzek. Niechci Bóg błogosławi, Agnieszko, dobra przyjaciółko.Dziękuję.Wiem, ile cię to kosztowało,że tu ze mną przyjechałaś, i nigdy o tym nie zapomnę.Kiedy łzy zaczęły jej spływać po policzkach  łzy szczęścia i bólu rozstania zarazem szybko wyszłam z pokoju, zdmuchnąwszy najpierw świecę w obawie, że ja też stracęnad sobą panowanie i się rozczulę.Kiedy zeszłam na dół, skierowano mnie do kuchni, gdzie cała służba spożywała wła-śnie kolację.Dołączyłam do nich i jadłam z apetytem, bo od śniadania nie miałam nicw ustach.Widziałam, w drugim końcu stołu, że Roger dotrzymuje mi kroku; skończyłjeść razem ze mną.Wstaliśmy jednocześnie i spotkaliśmy się w drzwiach; chwycił mnieza rękę. Wyjdzmy na podwórze.Noc jest piękna. Tak, wiem. Nie byłam zdecydowana, bo czułam się zmęczona; ale widok uko-chanego dodał mi sił, a jego pocałunki, kiedy stanęliśmy pod ścianą stajni, nawet jesz-cze bardziej. Jak ja cię kocham, Agnieszko! Rzuciłaś na mnie urok.Jak cię zostawię, żebyw przyszłym tygodniu pojechać na wojnę? A musisz?  spytałam. Tak.Obiecałżem pójść do wojska.Zresztą podoba mi się ta przygoda.Przyrzekasz,że jak wrócę, pobierzemy się? Och, Rogerze  odpowiedziałam  kto wie, kiedy wrócisz i co się przedtem wy-95 darzy?  Serce pękało mi z żalu, że pierwszy mężczyzna, którego pokochałam, wkrótcema mnie opuścić. Obie z moją panią będziemy bardzo tęskniły. Tak, pobierzemy się  upierał się Roger. Może po odejściu z wojska będziemymieli własne, nieduże gospodarstwo; nic wielkiego, może jedną owcę lub dwie, i bę-dziemy mieli dzieci, i będziemy szczęśliwi jak pchły w beli wełny. Ależ z ciebie romantyk!  Zaśmiałam się i wynagrodziłam mu to śmiałymi poca-łunkami, jakich mnie nauczył i które sprawiały mi ogromną przyjemność.Potem Roger zabrał mnie do stajni i wspięliśmy się na stryszek, gdzie trzymano sianodla koni, ułożyliśmy się tam wygodnie, i ogrzewaliśmy wzajemnie, odpędzając chłódnocy, bo mimo bezchmurnej pogody noc była zimna. Jak myślisz, co będzie z naszym panem i panią?  spytał Roger, ale najpierw na-uczył mnie innych rozkoszy, o których istnieniu dotąd nie miałam pojęcia, wiedziałamjednak, że to jest złe, choć on wszystko usprawiedliwiał, tłumacząc, że wkrótce osta-niemy rozdzieleni. Może z czasem się pobiorą? Mówią, że małżeństwo można rozerwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl