[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszym pytaniem, jakie zadałem ojcu po mojej śmierci, było pytanie, czy nie wie, co się stało z matką.Zanim wstąpiłem do marines, szukałem jej dosłownie wszędzie.— Czy to matka stoi za tobą? — spytałem.Błękitny tunel znajdował się w stadium niespokojnego kurczenia się i rozkurczania.Jego skręty pozwalały mi często na przelotne zerknięcia do wewnątrz.Dostrzegłem tam kobietę i pomyślałem, że być może jest to moja matka — ale się przeliczyłem.— To ja, Naomi Tharp, Leonie — odezwała się do mnie kobieta.Była to nasza sąsiadka, która przez jakiś czas po ucieczce matki starała się jak mogła, aby mi ją zastąpić.— To ja, pani Tharp! — wołała.— Pamiętasz mnie, Leon? Pamiętasz, jak wchodziłeś do mnie kuchennymi drzwiami? Zrób teraz to samo.Bądź dobrym chłopcem.Nie chcesz chyba siedzieć tam przez milion lat?Zrobiłem następny krok w stronę tunelu.„Bahia de Darwin” wyglądała jak fantazyjna pajęczyna, za to błękitny tunel stawał się tak konkretny i realny jak tramwaj w Malmö, którym dojeżdżałem codziennie do stoczni.I wtedy właśnie dobiegł mnie z pajęczynowego bocianiego gniazda „Bahii de Darwin” nikły głos monotonnie coś wykrzykującej Mary Hepburn.Pomyślałem, że Mary przeżywa jakąś śmiertelną udrękę.Nie rozumiałem słów, ponieważ jej głos brzmiał tak, jak gdyby została postrzelona w brzuch.Musiałem dowiedzieć się, o co chodzi, i zrobiłem dwa kroki do tyłu, a potem odwróciłem się i popatrzyłem na Mary.Na przemian zanosiła się płaczem i śmiechem.Przewieszona głową w dół przez stalową barierkę bocianiego gniazda, wołała do Kapitana stojącego na mostku:— Ziemia na horyzoncie! Ziemia na horyzoncie! O Boże, Boże! Ziemia! Ziemia na horyzoncie!8Lądem, który zobaczyła Mary, była Santa Rosalia.Kapitan, rzecz jasna, natychmiast skierował statek w jej stronę, spodziewając się, że jest zamieszkana przez ludzi, a także — co było nie mniej ważne — przez zwierzęta, które można by ugotować i zjeść.Pozostawało jeszcze odpowiedzieć na pytanie, czy powinienem, czy też nie powinienem obserwować, co stanie się dalej.Cena, jaką musiałbym zapłacić za zaspokojenie ciekawości, co też przydarzy się ludziom ze statku, była ustalona bez niedomówień — milion lat błąkania się po ziemi bez żadnej szansy na amnestię.Decyzję podjęła za mnie Mary Hepburn, „pani Flemming”, której radość przykuła moją uwagę na tak długo, że kiedy odwróciłem się w stronę tunelu, nie było już po nim nawet śladu.Powinienem teraz dokonać podsumowania całego miliona lat.Powinienem teraz do końca spłacić dług wobec społeczeństwa, czy jak to tam zwać.W każdej chwili mogę spodziewać się, że ponownie ujrzę błękitny tunel.Z największą przyjemnością zanurzę się w jego wnętrzu.Tutaj nie zdarzy się nic, czego bym dotąd nie widział lub o czym nie słyszałbym już setki razy.Nikt tutaj, oczywiście, nie jest już zdolny do skomponowania IX Symfonii Beethovena — ani też do kłamstwa czy wywołania III wojny światowej.Matka miała rację — nawet w najgorszych dla ludzkości czasach zawsze istniała realna nadzieja.W poniedziałkowe popołudnie, l grudnia 1986 roku, Kapitan Adolf von Kleist, którego statek pozbawiony był kotwicy — świadomie osadził „Bahię de Darwin” na znajdującej się blisko brzegu mieliźnie.Wierzył, że kiedy przyjdzie znowu ruszać w drogę, uda mu się ściągnąć ją tak, jak to miało miejsce w Guayaquil.Kiedy Kapitan zamierzał powrócić na morze? Jak tylko okrętowe spiżarnie zostaną napełnione jajami, głuptakami, iguanami, pingwinami, kormoranami, krabami i w ogóle wszystkim, co jest jadalne i co da się złapać.Kiedy zapasy żywności dorównają zapasom paliwa i wody, Kapitan będzie mógł zawrócić niespiesznie w stronę kontynentu i poszukać jakiegoś spokojnego portu.Postanowił na nowo odkryć Amerykę.Kapitan wyłączył swoje wierne silniki.W tym też momencie skończyła się ich wierność.Z powodów, których nigdy nie odgadł, nie dało się ich już uruchomić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]