[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będę traktował pana jak nowicjusza - powiedział mężczyzna.- Ja będę uczył pana, czym jest program i życie, a pan będzie mnie uczył, jak żyć.Bo zaczynam rozumieć, że ni cholery nic o tym nie wiem.- Od której sfery życia powinniśmy zacząć?- W tej chwili mam za dużo wolnego czasu.Nie jeżdżę już na przesłuchania tak często.Nie wiem, czy doktor Grady już panu mówiła, zaliczyłem semestr w college'u, w Awarii w Denver, ale nie jestem pewien, czy to dla mnie.Myślę, że powinienem raczej załapać jakąś robotę albo rozkręcić jakiś biznes, czy coś takiego.Od tego powinniśmy zacząć.Pogadać, jak się do tego zabrać.- Ma pan jakieś pomysły?- Mam mnóstwo pomysłów na to, jak zrobić kasę.Jestem człowiekiem praktycznym.Zauważam luki, jeśli pan wie, o czym mówię.Można to nazwać wizją - zawsze byłem w tym dobry.Ale nie znam się za bardzo na biznesie.To znaczy na prowadzeniu biznesu.Doktor Grady ciągle próbowała mnie przekonać, że umiejętności, które zdobyłem w poprzednim życiu, niezbyt dobrze przekładają się na.ten świat.- Musiałby pan sam się tym zająć? Znaleźć pracę? Założyć firmę? Służba Marszali nie pomaga?Carlo Luppo nadął policzki z oburzeniem.- Zna się pan na wędkarstwie? Chyba nie, co? To widać.Nie ten typ.W każdym razie chodzi mi o to, że program ochrony świadków jest jak łapanie i wypuszczanie.Kiedy już cię capną i zgodzisz się współpracować, wpuszczają cię do nowego stawu, dają ci pieniądze, żebyś się zainstalował, a potem w zasadzie życzą ci powodzenia.A ja? Przez dwanaście lat byłem w stawie za kratkami.A staw, w którym pływałem przedtem, nie miał zbyt czystej wody, jeśli pan wie, o czym mówię.Więc nie bardzo wiem, jak odnaleźć się w tym życiu z moimi umiejętnościami.Pieniądze, które mi dali na początek.stypendium.gdybym nie miał nic więcej, już pływałbym brzuchem do góry.Doktor Gregory zrobił to niechętnie, ale zapytał:- Co to za umiejętności, o których pan wspominał? Uniósł lekko brodę, zanim odpowiedział.- Byłem gorylem.- Zrobił przerwę.- I jestem w tym dobry.Przynajmniej byłem.- Gorylem?- Zastraszałem ludzi.Niektórych tylko trochę.Innych trochę bardziej.Zwykle potrzebowałem tylko moich oczu.Czasem głosu.Od czasu do czasu musiałem zabębnić w klatkę piersiową, no, wie pan?Doktor Alan mógł się tylko domyślać.Następny czwartek, dziesiątaPeyton przejęła inicjatywę, gdy rozpoczęła się jej druga sesja z doktorem Gregorym.- Moje wspomnienia? Sąjak.wieloryby.Czasem myślę o nich jak o stadzie wielorybów i delfinów.Czy to dziwne?Alan Gregory nie bardzo rozumiał, ale miał nadzieję, że Peyton Francis wyjaśni mu później.Nie mógł nawet odczytać z wyrazu jej twarzy, czy byłazakłopotana tym wyznaniem.Czekał.Podczas psychoterapii sporo czasu upływało na czekaniu.Czasem wydawało mu się, że to najważniejsza i najtrudniejsza czynność terapeutyczna.Na tę sesję, już drugą, przyszła z lizakiem - biały patyczek wystawał z prawego kącika ust.Rzadko dotykała patyczka i w krótkim czasie, który z nim spędziła, wyjęła lizaka z ust tylko raz.Jej nowy terapeuta przypuszczał, że to Tootsie Roli Pop, ale tak naprawdę nie był znawcą lizaków.Kiedy znowu się odezwała, bawił się myślą, czy nie zinterpretować jakoś jej oralnej manii.- Najczęściej są zanurzone.Niewidzialne.Mówię o wielorybach i delfinach.Ale zawsze w końcu wypływają na powierzchnię - zupełnie jakby musiały zaczerpnąć powietrza.Czasem wypływają, kiedy się tego spodziewam, wie pan, gdzieś blisko miejsca, gdzie ostatnio się zanurzyły.Zobaczę zdjęcie Roberta i przypomnę sobie coś szczególnie wesołego lub szczególnie smutnego o nim, o nas.Kiedy indziej znowu wędrują i zjawiają się tam, gdzie się ich nie spodziewam.Ostatnio wypływają w środku nocy.Jakby lubiły pokazywać się o tej porze.- Nigdy tak naprawdę nie odpływają? - zapytał doktor Gregory.Tym pytaniem trochę lawirował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]