[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przylecieliśmyszukać tu nowego domu, globu do kolonizacji, nie zakładając,że przyjdzie nam się dzielić.- Wszystko wskazywało na to, że nie ma tu żadnej cywili-zacji.- Albo chcieliśmy w to wierzyć.- Meyer uśmiechnął siękącikami ust.- Co będzie, jeśli okaże się, że jednak jest? Jakzachowają się decydenci na Ziemi? Jakoś nie wierzę w to, żezrezygnują z kolonizacji planety.Zbyt dużo pieniędzy pochło-nął projekt, zbyt duże są oczekiwania i nadzieje.Kolejna szansana znalezienie planety z tak doskonałymi warunkami do życiamoże się nie powtórzyć.Rozpocznie się coś na kształt piętna-stowiecznej konkwisty, gdy z Hiszpanii ruszały wyprawyzbrojne w celu podboju nowo odkrytych terytoriów zamorskich.- Sugeruje pan, że po nas przyleci tu wojsko, żeby spacyfi-kować tubylców?!- Kto wie czy oni nie spacyfikują nas.- Meyer mrugnął.-Nic o nich nie wiemy, nie znamy ich potencjału militarnego.Zresztą jak na razie są to rozważania czysto teoretyczne.Narazie mamy tylko tajemniczy przekaz.Astrofizyk wstał z fotela i się przeciągnął.- Sygnał zanikł.Zobaczymy, czy jutro też się powtórzy.- Zobaczymy - mruknął Hubert.- Proszę iść spać.Dzisiajjuż i tak nic nie wymyślimy.Po wyjściu Meyera komandor przeniósł spojrzenie na ilumi-nator, wpatrując się w błękit planety i zastanawiając, z czym taknaprawdę mają do czynienia? Czyżby istniało tutaj inteligentneżycie? Jeśli tak, to pomijając problemy, o jakich mówił Teodor,będzie to epokowe wydarzenie w dziejach ludzkości.Kto wieczy nie najważniejsze.A być może oni będę pierwszymi, którzyzetkną się z przedstawicielami obcej cywilizacji.Przez chwilę bawił się swoimi myślami, zastanawiając się,jak będzie ten pierwszy kontakt wyglądał, a potem wydał kom-puterowi polecenie, żeby obudził go za sześć godzin, i poszedłdo swojej kajuty.Wszyscy w napięciu wpatrywali się w wyświetlacz komputera.Jeśli obliczenia były prawdziwe, za kilkanaście sekund powi-nien znowu pojawić się sygnał.Gdy Raj Utracony wykonywałpowolny obrót wokół własnej osi, pięć par oczu nie spuszczałowzroku z wyświetlacza.Zaczęło się! Pierwszy dzwięk, za nimnastępny i jeszcze jeden.Trójwymiarowe słupki na hologramiedrgnęły, pojawiły się setki liczb algebraicznej analizy.Kompu-ter miał za zadanie przetworzyć sekwencję sygnałów na obrazgraficzny, porównać długość i czas trwania.Mimo że dyspo-nowali nagraniami z poprzedniego dnia, ważne było sprawdze-nie, czy charakterystyki się pokryją.Sekunda przerwy i kolejny, sekunda przerwy, trzy sekundyprzerwy, jedna.Najdłuższa przerwa trwała siedem sekund.- Nie ma w tym żadnego schematu - stwierdził Daniel zciężkim westchnieniem i odchylił głowę na oparcie fotelapierwszego pilota.- To pewnie sygnał pochodzenia naturalne-go.Może planeta wytwarza fale elektromagnetyczne, którekierunkowo emituje w przestrzeń kosmiczną?- To mało prawdopodobne - rzekła Finderman, ale nie byłajuż tak pewna swoich racji.Stała z rękoma założonymi na pier-si, przygryzając dolną wargę i tępo wpatrując się we wskazaniaczujników.Wyglądało na to, że coś ją dręczy.- Wszystko w porządku? - zapytał Hubert.- Tak - odparła.- Po prostu nieprzespana noc.Zettenberg skinął głową.Nie dociekał.- On też nie spał naj-lepiej.Jak tylko zmrużył oczy, śnił o planecie i o tajemniczymsygnale wysyłanym z jej powierzchni.Nie pamiętał szczegó-łów, ale każdy jego sen zmieniał się w koszmar.Odczuwałznowu niepokój, tak jak podczas podróży w kosmicznej pustce.Obawiał się, że może to mieć związek z pojawieniem się prze-kazu.Teraz jednak nie miał czasu się nad tym zastanawiać.- Wyślemy w to miejsce sondy! - zadecydował.- Proszę jeprzygotować.- Już to zrobiłem - odparł Daniel.- Są gotowe i czekają nawystrzelenie.- Doskonale! Proszę wykonać.Czarnecki wprowadził namiary do komputera, nacisnął od-powiedni przycisk i ujrzeli, jak pięć sond pomknęło do celu.- Kiedy dotrą do zródła? - zapytał Meyer
[ Pobierz całość w formacie PDF ]