[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przede wszystkim niemogą tam kopać w żadnym innym kierunku jak w dół, drążąc skałę.- Tak? Co chcesz przez to powiedzieć?- Chcę powiedzieć, pani, że mogą drążyć pionowy szyb w litej ska-le, lecz to nie ma sensu, jeśliby szukali skarbu czy czegokolwiek, gdyżw litej skale nie może być niczego takiego.- Nie, chyba że skała poniżej nie jest tak lita, jak sądzimy, i wie-dząc o tym, chcą dotrzeć do miękkiego podłoża.- Tylko skąd mieliby.- Ciii.Niech pomyślę.Jak się dowiedziałeś, że to robią, że drążątunel?- Powiedział mi o tym jeden z moich ludzi.- Jakich ludzi? Chcesz powiedzieć, że masz szpiegów pośród mni-chów? - Biskup wzruszył ramionami i Alix na moment zostawiła tentemat.- No cóż, bardzo dobrze, co takiego odkrył ten szpieg?Odo przycisnął się do niej, lecz podniecenie znikło i poczuł jedy-nie ciepło oraz wilgotną miękkość.Westchnął i pogodził się z nie-uniknionym.- Odkrył, że w stajniach dzieje się coś podejrzanego, coś, o czymwiedzą jedynie mnisi-rycerze.Z tego, co widział i słyszał, wynikało,ze wojownicy, ich dobrowolni towarzysze, nie mają pojęcia, co siętam dzieje, lub jeśli coś wiedzą, to pilnie strzegą tajemnicy.Mój czło-wiek w końcu doszedł do wniosku, że oni naprawdę nic nie wie-dzą, co samo w sobie jest godne uwagi w takiej małej i zżytej spo-łeczności.- A czego właściwie się dowiedział ten twój człowiek? Co widział?- Nic.zupełnie nic.Jednak obserwował ich miesiącami i dokład-nie notował wszystko, co się działo.- A co z kopaniem, widział, jak to robili?- No cóż, niezupełnie.Tylko słyszał.- Co słyszał?- Stuk młotów.Kucie skały.Słyszał odgłosy dochodzące ze stajni,stłumione uderzenia w nocy, kiedy było cicho.-Twój człowiek może być kłamliwym głupcem, Odonie, a jabyłabym głupia, gdybym uwierzyła ci, nie mając lepszych dowo-dów.-Tak, masz rację, księżniczko.Nie mam dowodu, ale mam podej-rzenia i poważne podstawy, by wierzyć, że są one uzasadnione.Takwięc byłbym głupcem, gdybym nie wyjawił moich podejrzeń królowi.Stajnie są jego własnością i obojętnie co robią tam ci mnisi, jeśli ko-pią, kują czy w jakiś inny sposób bez zezwolenia naruszają stan obecny,muszą za to odpowiedzieć przed królem, tak jak odpowiedziałbym ja,gdybym nie powiadomił go o moich podejrzeniach.Sądzę, że ci mni-si-rycerze coś ukrywają, tak więc należy przeprowadzić w tej sprawiedochodzenie.Po jego zakończeniu to, co ukrywają, wyjdzie na jaw.Słuchając go, Alix pogrążała się w zadumie i powoli kiwała głową.Odo odkaszlnął, lecz zanim zdążył podjąć przerwany wątek, uciszyłago syknięciem i oparła dłoń o jego mostek, a drugą sięgnęła w dół,do miejsca, w którym byli złączeni, wprawnymi palcami ożywiającgo, aż znów ją wypełnił.Potem przez chwilę leżał z odchyloną głową,podczas gdy ona unosiła się i opadała, powoli doprowadzając go dotakiego stanu, że zaczął dygotać i podrygiwać, a wtedy zatrzymała się,zanim osiągnął spełnienie.Odo był bliski ekstazy, trzęsąc się z rozko-szy, podczas gdy obserwująca go Alix była pogrążona w myślach.Kie-dy zauważyła, że Odo zaczyna dochodzić do siebie, znów się zaczęłaporuszać, wiedząc, że tym razem on zechce zakończyć.Pozwoliła muprzeć ku temu, aż zobaczyła, że uśmiech na jego twarzy zmienia sięw konwulsyjny grymas.Wtedy, dokładnie wyliczywszy odpowiednimoment, wyprostowała nogi i wstała, rozdzielając się z nim i przytrzy-mując go na odległość wyprostowanej ręki, aż zrezygnował, dysząc,i za-pytał ją, co, na Boga, wyprawia.Uśmiechnęła się słodko do niego.- Powstrzymuję spełnienie, mój panie, przedłużając przyjemność.Cieszy cię to, nieprawdaż? Uwielbiasz grzeszną rozkosz, jaką ci spra-wiam, i to, co pozwalam ci ze mną robić.Twoje pożądanie ożywia cięi odmładza, a związane z tym ryzyko każe ci przychodzić po więcej.Sprawia ci przyjemność spółkowanie z królewską córką, chędożeniejej i to, jak ona cię chędoży z całą młodzieńczą namiętnością, pomimotego.a może właśnie dlatego.że gdyby cię przyłapano, zostałbyśskazany na śmierć.Czyż nie? Wiem, że tak, drogi Odonie, ponieważczęsto mi to mówiłeś.Tak więc chcę, żebyś bardzo dokładnie rozważyłto, co mam do powiedzenia, i uwierzył, że jestem całkowicie szczera.Potem, kiedy się upewnię, że naprawdę rozumiesz i wierzysz w to, coci powiedziałam, będziemy mogli kontynuować i wyjaśnię ci, co dlaodmiany ja mam na myśli.Zgoda?Odo kiwnął głową, nie odrywając oczu od zlepionego gąszczu wło-sów, bezwstydnie odsłoniętych przez suknię podkasaną powyżej pasa.- Zgoda, Odonie? Spójrz mi w oczy i odpowiedz.Niechętnie spojrzał.- Zgoda.- Dobrze.Teraz uważnie posłuchaj.- Ugięła kolana i ponowniezaczęła na niego opadać, po czym znieruchomiała, nie dotykając go,lecz zuchwale ukazując mu swoje wdzięki.- Spójrz na mnie, Odonie.Patrz, co tu mam, i myśl o tym.Nigdy nie zobaczysz ani nie poczu-jesz, nie pocałujesz, nie dotkniesz i nie posiądziesz ponownie tegociała, jeśli wspomnisz choć słowem o tym, o czym tu mówiliśmy, czymojemu królewskiemu ojcu, czy jego ekscelencji patriarsze.- Odoodchylił się najdalej jak mógł, z niedowierzaniem unosząc brwi, a onawydęła wargi, opadając na niego, aż poczuła, że w nią wchodzi.- Po-czuj mnie, Odonie, poczuj to, a potem zapytaj się, czy wierzysz w to,co powiedziałam.Wycofała się równie szybko i wstała, opuszczając suknie, które za-kryły jej nogi.- Wierzysz?Odo z Fontainebleau powoli i z przekonaniem skinął głową.- Wierzę ci.Absolutnie i całkowicie.Nie mam pojęcia, dlaczegotego ode mnie żądasz ani dlaczego mi grozisz, ale nie chcę, żebyś zre-alizowała tę grozbę.Nikomu o niczym nie powiem.Jednak aż po gróbbędę się zastanawiał dlaczego.Szeroki uśmiech Alix był nagłym rozbłyskiem radości, jednymz tych zdumiewająco pięknych i zbyt rzadkich dowodów na to, żew istocie była jeszcze dzieckiem, tryskającym dziecinnym entuzja-zmem i energią.Serce Odona wywinęło koziołka, jak zawsze na wi-dok tej przelotnej magii.- Nie, nie będziesz - zawołała, okręcając się na jednej nodze, drugątrzymając w powietrzu.- Nie ma takiej potrzeby, mój panie.Powiemci zaraz, dlaczego musi tak być.- Zastygła na jednej nodze, z ocza-mi wciąż błyszczącymi dziewczęcym entuzjazmem.- A przynajmniejzrobię to za chwilę, gdy skończymy naszą zabawę.Ponownie podkasała suknie, przytrzymując je zebrane powyżejpasa, i powoli zaczęła opadać na niego, lubieżnie oblizując rozchylonewargi i obserwując jego reakcję.Tym razem nie spowalniała i nie powstrzymywała, więc ich połą-czenie było krótkie i gwałtowne, skończone niemal, zanim się zaczęło.Przez chwilę leżeli spleceni, zbyt zmęczeni, by się poruszyć.ZanimOdo znów przemówił, cienie w pokoju wyraznie się wydłużyły.- Dlaczego ukarałabyś mnie tak surowo, gdybym powiedział o tymtwojemu ojcu?Znów wyglądali szacownie, siedząc przy stole pod oknem, pijącchłodzone wino i jedząc słodycze, a ich stroje niczym nie zdradzałytego, co robili przedtem.- Najpierw musisz mi coś powiedzieć.Czy naprawdę wierzysz, żeci mnisi rozkopują Wzgórze Zwiątynne?- Tak uważam.- Bardzo dobrze.Czy wiesz, co leży pod nim?- Pewnie nic, chyba że ta góra ma korzenie.- Wiesz, skąd się wzięła jej nazwa?Odo wzruszył ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]