[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nasienia, pułkowniku.- Mauthis uśmiechnął się tym swoim niewesołym uśmiechem.- Chcę Nasienia.- Ja.ja.- Glokta oparł się plecami o ścianę.Dalej cofnąć się nie mógł.- Nasienie! - Intruz przybrał twarz Goyle a, potem Suita, Severarda, ale wszyscydopominali się o jedno: - Nasienie! Zaczynam tracić cierpliwość! - Bayaz - wyszeptał Glokta, zaciskając kurczowo powieki.Azy pociekły mu popoliczkach.- Bayaz wie.- Stuk, stuk, oprawco.- Znów ten syczący kobiecy głos.Czubkiem palca dziabnęła gow skroń.Zabolało.- Gdyby ten stary łgarz coś wiedział, Nasienie już byłoby moje.Ale nie.To ty je musisz znalezć.- Ze strachu nie był w stanie wykrztusić ani słowa.- A jeśli nie, towyrwę jego cenę z twojego poskręcanego ciała.Stuk, stuk.Czas się obudzić.Palec znów dzgnął go w głowę, wgryzając mu się w kości jak czubek sztyletu.- Stuk, stuk, kaleko! - zasyczał mu odrażający głos prosto do ucha.Lodowaty oddechniemal parzył go w policzek.- Stuk, stuk!***Stuk, stuk.Nie wiedział, gdzie jest.Usiadł na łóżku, szarpiąc się z pościelą, i powiódł dzikimwzrokiem dookoła.Zewsząd otaczały go cienie, własne sapanie i pojękiwanie dudniło mu podczaszką.A potem nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Moje nowe apartamenty.Noc była lepka, łagodny wietrzyk wpadał przez jedyne otwarte okno i poruszałfirankami.Cień okna kładł się na przeciwległej ścianie.Uderzało o futrynę, na przemianprzymykając się i otwierając.Stuk, stuk.Zamknął oczy i odetchnął głęboko.Opadł na wznak, skrzywił się boleśnie,przeciągnął nogi, poruszył palcami, żeby złagodzić skurcz. Przynajmniej tymi palcami, które Gurkhulczycy mi zostawili.To tylko kolejny sen.Wszystko..Nagle sobie przypomniał.Otworzył szeroko oczy. Król nie żyje.Jutro wybierzemy nowego.***Trzysta dwadzieścia kartek papieru zwisało bez życia na swoich gwozdziach.Przezostatnie kilka tygodni robiły się coraz bardziej pomarszczone, wystrzępione, zatłuszczone,brudne. W miarę jak zbliżające się wybory coraz głębiej nurzały się w gnoju.Wiele z nich było zaplamionych atramentem, pokrytych gniewnymi adnotacjami,uzupełnieniami i skreśleniami. Kupieni, sprzedani, zastraszeni, zaszantażowani, przekupieni i oszukani.Niektóre były zniszczone w miejscach, gdzie lakowe pieczęcie zostały zdarte, dodane lub wymienione na inne. Zwiadectwa płynnych sojuszów, złamanych obietnic i zmian w układzie sił.Arcylektor przyglądał się im gniewnym wzrokiem, jak pasterz niesfornej trzódce.Siwe włosy miał zmierzwione, biały płaszcz był wymięty i nieporządny.Nigdy przedtemGlokta nie widział, żeby Suit prezentował się inaczej niż nieskazitelnie. W końcu posmakował krwi.Własnej.Pewnie bym się z tego uśmiał, gdyby nie tenprzeklęty słony posmak w ustach.- Brock ma siedemdziesiąt pięć - wysyczał półgłosem arcylektor, niespokojnieprzebierając splecionymi z tyłu rękami w białych rękawiczkach.- Brock ma siedemdziesiątpięć.Isher pięćdziesiąt pięć.Skald i Barezin po czterdzieści.Brock ma siedemdziesiąt pięć.-Powtarzał liczby w kółko, jak zaklęcia mające chronić go przez złem. Albo może przed dobrem.- Isher pięćdziesiąt pięć.Glokta stłumił uśmiech. Brock, potem Isher, dalej Skald i Barezin.A Inkwizycja i sądownictwo wyrywająsobie ochłapy.Mimo wszystkich naszych wysiłków sytuacja wygląda praktycznie tak samo,jak przed rozpoczęciem tego ohydnego tańca.Równie dobrze mogliśmy od razu wyjechać zkraju i oszczędzić sobie kłopotów.Może zresztą wcale nie jest za pózno..Glokta odchrząknął głośno, czym zwrócił uwagę Suita.- Masz coś do dodania?- W pewnym sensie, Eminencjo.- odparł Glokta najbardziej służalczym tonem, najaki umiał się zdobyć.- Otrzymałem niedawno pewne.niepokojące informacje.Suit zmarszczył brwi i ruchem głowy wskazał ściany obwieszone papierami.- Bardziej niepokojące niż to? Co najmniej tak samo niepokojące.Jak na to patrzeć, zwycięzca wyborów,kimkolwiek będzie, długo sobie nie potriumfuje, jeśli tydzień pózniej przybędą Gurkhulczycyi urządzą w mieście rzez.- Doszły do mnie pogłoski, jakoby.Gurkhul szykował się do najazdu na Midderland.Zapadło krótkie, krępujące milczenie. Nieszczególnie obiecująca reakcja.Cóż, żagle już postawione, nie pozostało mi nicinnego, jak płynąć wprost na spotkanie sztormu.- Najazdu? - powtórzył szyderczo Goyle.- Niby jak mieliby tego dokonać?- Nie pierwszy już raz dochodzą mnie wieści o istnieniu gurkhulskiej floty.-  Właśnierozpaczliwie próbuję łatać swoją cieknącą krypę.- Potężnej floty, zbudowanej potajemnie po zakończeniu poprzedniej wojny.Moglibyśmy bez trudu poczynić pewne przygotowania, agdyby Gurkhulczycy faktycznie przybyli.- A jeśli się mylisz? - Arcylektor nachmurzył się jak nigdy przedtem.- Skąd masz teinformacje? Nie, to nie przejdzie.Carlot dan Eider? To ona żyje? Jak to możliwe? Ciało unoszącesię na wodzie w porcie..- Z anonimowego zródła, Eminencjo.- Anonimowego? - Arcylektor lekko zmrużył oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl