[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałem już futro na sobie i szukałem, trochę zniecierpliwiony, między futrem a surdutembinokli, które mi się gdzieś zadziały, gdy Stawowski, znalazłszy widocznie odpowiedz, zbli-żył się do mnie i rzekł: Pan mnie pytałeś, dlaczego ja.Alem mu przerwał, bom szukał ciągle binokli i zły byłem, nie mogąc ich znalezć. Panie rzekłem szczerze mówiąc, kwestia jest dla mnie obojętna.Widzisz pan, że jużpózno, wszyscy wychodzą, a że przy tym odgaduję mniej więcej, co pan mi możesz powie-dzieć, zatem pozwól pan sobie życzyć dobrej nocy.Zdaje mi się, że zrobiłem sobie w nim śmiertelnego wroga, zwłaszcza tą ostatnią odpowie-dzią.Była godzina pierwsza po północy, gdym przyjechał do Płoszowa, ale tu miałem najmilsząniespodziankę.Anielka czekała mnie z herbatą.Zastałem ją w sali jadalnej, ubraną zupełnie,tylko włosy jej były zaczesane jak na noc.Z tej radości; jaką uczułem na jej widok, wnoszę,jak głęboko zakradła mi się do serca.Co to za kochane stworzenie i jaka była śliczna z tymiwłosami, splecionymi nisko na szyi! I powiedzieć, że słowo z mojej strony, a za miesiąc lubdwa będę miał prawo porozpinać te warkocze i rozpuścić je na ramiona! Nie mogę myśleć otym spokojnie.Aż się nie chce wierzyć, żeby szczęście było takie łatwe.Począłem na nią zrzędzić, że jeszcze nie śpi, ale ona odpowiedziała mi: Nic mi się spać nie chciało, więc uprosiłam mamy i cioci, że mi pozwoliły czekać naciebie.Mama sprzeciwiała się trochę, że to nie wypada, ale wytłumaczyłam, że myśmy prze-cie krewni i wiesz, kto stanął po mojej stronie? Ciotka. Poczciwa ciotka! Napijesz się ze mną herbaty? Dobrze.I zaczęła się krzątać przy nalewaniu filiżanek.Widziałem jej szybkie i zgrabne ręce, któremiałem ochotę całować.Od czasu do czasu podnosiła na mnie oczy, ale spotykając się zmoim wzrokiem, spuszczała zaraz powieki.Poczęła mnie wreszcie wypytywać: jak spędziłemwieczór i jakie wyniosłem z niego wrażenie.Oboje mówiliśmy przyciszonym głosem, chociażsypialne pokoje starszych pań były daleko, i nie mogliśmy ich pobudzić.Była między namijakaś serdeczność i poufałość, istotnie jak między krewnymi, którzy się lubią bardzo.27Opowiadałem jej, com widział i com zauważył, tak jak się opowiada przyjacielowi.Potemmówiłem o wrażeniu w ogóle, jakie towarzystwo tutejsze robi na człowieku, który przyjeżdżaz dalekich stron.Słuchała mnie cicha, otwierając szeroko oczy, szczęśliwa, że ją tak wtajem-niczam w moje myśli.Potem powiedziała: Czemu ty, Leonie, tego nie napiszesz? %7łe mnie podobne rzeczy nie przychodzą do gło-wy, to nic dziwnego, ale tu one nikomu nie przychodzą. Czemu nie napiszę? odrzekłem. Z wielu, wielu powodów, o których pózniej kiedyś cipowiem ale między innymi; oto może i dlatego, że nie mam przy sobie nikogo, kto by mnieczęściej, tak jak ty, pytał: ,,Czemu ty nic nie robisz, Leonie?Umilkliśmy oboje.Rzęsy Anielki może nigdy jeszcze tak nisko nie opuściły się na policzki i niemal słyszałem, niemal widziałem, jak jej serce biło pod suknią.Bo rzeczywiście mogłasię spodziewać, że teraz skończę, że powiem: Czy chcesz zostać zawsze ze mną i pytać po-dobnie? Ale ja zbyt rozkoszowałem się tymi pochyłościami, tym zawieszeniem wszystkiegojakoby na nici tym sercem, które jakby na dłoni mojej biło więc nie chciałem kończyć. Dobranoc rzekłem po chwili.I to rzeczywiście anielskie stworzenie ani mi okazało, że je w tej chwili spotyka jakiś za-wód.Wstała i z trochą smutku w głosie, ale bez cienia niecierpliwości, odpowiedziała: Dobranoc!I uścisnąwszy sobie ręce, poszliśmy każde w swoją stronę.Lecz biorąc już za klamkę za-trzymałem się nagle: Anielciu!Zeszliśmy się znowu przy stole. Powiedz mi, ale tak szczerze, czy ty czasem nie zarzucasz mi w duszy, że jestem fanta-sta, że jestem dziwaczny człowiek? Nie!.dziwaczny? nie! Czasem myślę, że jesteś dziwny człowiek, ale zaraz sobie po-wiadam, że tacy jak ty ludzie muszą być dziwni. Jeszcze jedno pytanie: Kiedy po raz pierwszy przyszło ci do głowy, że ja jestem dziwnyczłowiek?Anielka zarumieniła się nagle.Zliczna była, gdy ten płomień tak jej zabierał policzki, czo-ło, szyję; po chwili odrzekła: Nie.to tak trudno.Tego nie potrafię powiedzieć. To przynajmniej, jeśli ja odgadnę, powiedz mi: tak , a ja ci powiem tylko jedno słowo. Jakie? spytała z widocznym niepokojem. Karnet.Tak czy nie? Tak odrzekła Anielka, spuszczając główkę. Więc ci powiem, dlaczegom tam napisał to, com napisał: oto dlatego, żeby coś było mię-dzy nami, żebyśmy mieli od razu jakąś wspólną naszą tajemnicę, a po wtóre.Tu pokazałem jej bukiet, który ogrodnik przyniósł z rana z cieplarni. A po wtóre, widzisz, rozmaite kwiaty lepiej rozwijają się w jasności, więc chciałem jesz-cze, żeby między nami było jasno. Ja cię czasem mogę nie zrozumieć odpowiedziała po chwili milczenia Anielka ale takwierzę w ciebie!.I tak wierzę!.I znów umilkliśmy oboje.Na koniec podałem jej rękę na pożegnanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]