[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ubrana była w czarną skórzaną kurtkę z naszytymi kościanymi płytkamii króciutką spódniczkę ledwie zakrywającą biodra.Ręce do połowy obnażone, za szero-kim pasem dwa noże. Zcigają nas? zapytał Andrew. Nie teraz.Pózniej.Ale nie zdążą. Wytłumacz poprosił Andrew.Miał wielką ochotę zsiąść z konia, na którymczuł się bardzo niepewnie.Nie mógł jednak przyznać się do tego dziewczynie, która wy-glądała jak żeńskie wcielenie centaura. Mamy bardzo mało wojowników powiedziała Białka. Całkiem mało.Ile pal-ców u rąk.Rozumiesz? Dziesięciu. Tak, dziesięciu, i jeszcze dwóch, i mój ojciec jest chory.Ojciec powiedział: OktinHasz pogwałcił pokój.Oktin Hasz jest wrogiem.Wrogiem naszym i naszych przyjaciół.Rozumiesz? Zabił pana Konrada.Zabił Medeę.Wziął do niewoli trzech mężczyzn. Aksela zabili? Aksela zabili.A my nie mogliśmy zabić Oktina Hasza.Mają mnóstwo ludzi.Oni patrzą.Potem mój brat przyjechał i mówi: tego, co przyleciał wczoraj, powiez-li do świątyni czarownic.Z nim są dwie ręce wojowników i czarownik, który nie jestmężczyzną.Wtedy powiedziałam: mężczyzna, który przyleciał wczoraj, to wielki wódzAndrew.Ojciec jest chory.Potrzebujemy nowego wodza.Będziesz moim mężczyzną.Rozumiesz? Prawie wszystko odparł Andrew, starając się zachować powagę, Nie podejrze-wał dotąd, że nie tylko Oktin Hasz zamierzał decydować o jego przyszłości.Białka dostrzegła uśmiech w jego oczach. Nie śmiej się! Zcisnęła kolanami konia, który natychmiast stanął dęba.42 Będziesz się śmiał, ja cię zabiję.Nie wolno się ze mnie śmiać.Duchy zobaczą, że śmie-jesz się z córki naszego wodza i będzie hańba dla naszej hordy. Wcale się nie śmieję powiedział Andrew. Opowiadaj dalej. Dopędziliśmy was przy małym lesie.Wiedzieliśmy, że będziecie tam spać. Dlaczego wyjechaliśmy wieczorem, a potem zatrzymaliśmy się na nocleg? za-pytał Andrew. To jest jasne powiedziała Białka, która nie wiedzieć czemu uważała, że wszyst-ko, co jest jasne dla niej, musi być jasne również dla Andrewa.Zamilkła i zaczęła nasłuchiwać.Ostatnie gwiazdy zgasły, gdzieś we mgle nad wodągłucho zaśpiewał ptak. Koniec powiedziała Białka. Katuradż. Co? Katuradż znaczy żegnaj powiedziała dziewczyna. Z kim się żegnasz? Z bratem odparła Białka. Już go nie ma. Umarł? Odszedł tam. Białka uniosła rękę w górę, ku rzadkim pierzastym obłokom.Twarz miała spokojną i trudno było dociec czy rozpacza, czy też pogodziła się z nie-uchronnością utraty. To wszystko ja wymyśliłam.Jak cię obudzę i wyprowadzę.Jeden człowiek obokciebie obudził się.Zabiłam go.Wyprowadziłam ciebie.A moi bracia napadli na czarow-nika i jego ludzi.Potem pogalopowaliśmy w inną stronę.Czarownik myśli, że jesteś ra-zem ze wszystkimi, i jadą za moimi braćmi.A my przeszliśmy rzekę. Popędzili braci? Dopędzili jednego brata.inni uciekli. Tak daleko słyszysz? Ja słyszę tutaj dotknęła piersi. A tutaj wskazała ucho słyszę, jak cza-rownik i jego ludzie wrócili do malutkiego lasu i teraz szukają naszych śladów.Niedługopogalopują w tę stronę. Musimy się spieszyć? Poczekaj. Białka zeskoczyła na ziemię.Do kawałka skóry, który zastępował jejsiodło, miała przytroczoną torbę.Rozwiązała ją i wydobyła dwa kawałki wędzonegomięsa.Będziemy jeść powiedziała. Teraz mamy czas.Andrew usłuchał.Nie rozumiał, dlaczego najpierw tak pędzili, a teraz mają na cośczekać. Nie dopędzą nas? zapytał. Teraz nas nie dogonią odparła.Usiadła ze skrzyżowanymi nogami na zroszonej trawie i zaczęła rwać kawałki mię-43sa mocnymi białymi zębami. Jedz powiedziała, widząc, że Andrew trzyma mięso w ręku i nasłuchuje. Niebój się.Ja jestem chytrzejsza od czarownika.Jesteś mężczyzną, nie powinieneś się bać. Masz rację powiedział Andrew. A po co oni mnie wiezli do tej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]