[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdawało mu się, że słyszy ich tysiące.Tysiące kroków tysięcy ludzi wdzierających się bez problemu do Pałacu przez kilkadziesiąt zawsze otwartych bram.Jasny, rozsłoneczniony i piękny Pałac Królów wydał się Urghowi miejscem najstraszliwszym w świecie; miejscem niebezpiecznym - bo niemożliwym do strzeżenia.Zbyt wielu wojowników musiałoby stale pilnować wszystkich kilkudziesięciu zawsze otwartych bram, żeby Urgh poczuł się lepiej.Tymczasem wojownicy potrzebni byli do innych, bardziej krwawych celów: podbijania reszty kraju, wtargnięcia do każdego z jego zakątków - wyjąwszy Pustynię.Na Pustyni - o czym wiedziano w całym świecie, a nie tylko w Wielkim Królestwie - nie było czego podbijać ani grabić.Żył tu jedynie samotny i ubogi Pustelnik, zajmujący się modlitwą- i leczeniem chorych.Było mu zresztą obojętne, czy leczy mieszkańców Wielkiego Królestwa, przybyszów z obcych stron, czy też nawet bestialskich żołnierzy Urgha I.Dla Pustelnika liczyła się jedynie choroba - i wyzdrowienie, życie - i Śmierć.I one, tylko one, stwarzały wszelkie różnice między ludźmi.Mijały lata i mijały kolejne pokolenia królewskich Urghów-Najeźdźców, a Pustelnik trwał.I tylko Gwiazdy mogłyby odpowiedzieć na pytanie, czy był to stale ten sam Pustelnik, czy też po śmierci jednego pojawiał się następny.Nikt jednak nigdy Gwiazd o to nie pytał; ważne było jedynie to, że Pustelnik trwał i można było udać się do niego w potrzebie.więc Najeźdźcy nie pojawili się na Pustyni, by ją podbić, gdyż wszyscy wojownicy niezbędni byli Urghowi do trzymania w ryzach podbitego kraju, do grabienia go i pilnowania zarazem, żeby nikt z podbitych, zniewolonych mieszkańców nie buntował się.Nie można było poświęcić ich blisko trzy setki jedynie do pilnowania kilkudziesięciu bram Pałacu Królów.Więc Urhg I z wielką ulgą dowiedział się, że w Ardżanie - a właściwie już na samym jej skraju -jest jeszcze niewielki, warowny zamek.Zbudowano go ongiś dla królewskich dzieci rodu Luilów.Tu mieszkali wraz ze swymi nauczycielami synowie i córki kolejnych pokoleń królów, prowadząc pracowity żywot uczniów i zarazem w przypadku synów - żywot młodych rycerzy.Kolejne królewny również uczyły się władania bronią, ale przede wszystkim poznawały tajniki różnorakich ksiąg, sztukę tkactwa i sztukę leczenia, przyswajały sobie umiejętność współżycia z przyrodą, a tak-.] że umiejętność śpiewu i tańca oraz właściwego zachowania.Pewne oddalenie od serca stolicy, Pałacu Królów, nie utrudniało królewskim dzieciom kontaktu z rodzicami - gdyż odległość ta była niewielka - a zarazem izolowało je od zbyt bujnego życia w Ardżanie.Tu, w Zamku, miały dość czasu, by doskonalić swe umiejętności - albowiem każde z nich mogło zostać kiedyś królem.Dla Urgha ten Zamek przedstawiał całkiem inną wartość.Dwiema ścianami wspierał się o wysokie skalne ściany, których nie trzeba było pilnować, gdyż wdarcie się tędy było niemożliwe.Dwie pozostałe ściany zamykał wysoki mur zaś wejście było tylko jedno: przez bramę, do której w dodatku wiódł zwodzony most.Wystarczyło postawić najwyżej kilku strażników, by nowy władca Imperium mógł czuć się bezpiecznie.Po więcej niż siedmiuset siedemdziesięciu latach niewoli piękna ongiś Ardżana przedstawiała przedziwny widok.Gdy Urgh ją opuścił, przenosząc się do Zamku - opuściła ją też, grabiąc wcześniej z cennego mienia, cała wataha jego rycerzy.Nikt z nowych rządców o miasto nie dbał.W Pałacu Królów zamieszkały bezpańskie koty, szczury - a potem żmije.Bliskość okrutnych nowych władców spowodowała, że bardzo szybko Ardżanę opuścili również jej mieszkańcy, zamieszkując po wsiach i miasteczkach, byle jak najdalej od groźnego prześladowcy i jego siedziby.Opustoszałe pałacyki, pałace i kamieniczki z wolna popadały w ruinę.Zarazem powoli, ale nieubłaganie stolicę zaczęła pochłaniać Dżungla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]