[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płuca Myrrimy coraz boleśniej domagały siępowietrza, w oczach jej poczerwieniało, w głowie zaczęło się kręcić, jakby miała zemdleć.Nagle usłyszała głuche uderzenie i powietrze uszło tym razem z sir Hoswella.Stoczył się zniej gwałtownie.Ktoś go kopnął, i to tak mocno, że chyba połamał mu żebra.Myrrima wciągnęła łapczywie powietrze, raz, drugi i trzeci.Długo nie mogła się naoddychać.- A cóż tu się dzieje? - usłyszała.Głos należał do kobiety, która mówiła po rofehavańsku, ale ztak dziwnym akcentem, że Myrrima dopiero po chwili zrozumiała pytanie.Uniosła głowę.Stojąca nad nią kobieta miała zielone oczy i bujne, czarne włosy, które opadałyjej kędziorami na ramiona.Wyglądała na jakieś dwadzieścia lat.Szerokie ramiona świadczyły okrzepie, której nie powstydziłby się nawet tragarz.Nosiła prostą, brązową tunikę narzuconą nakolczugę, w dłoni trzymała ciężki topór.Za nią stała myszowata kobieta w szacie uczonej.Dziennik.Myrrima spojrzała na sir Hoswella.Trochę się bała, że nieznajoma mogła go zabić tymuderzeniem.Kobieta nie była byle kim, ale jedną z konnych sióstr Fleeds, wojowniczką z tylomadarami krzepy i sprawności, że bez trudu mogłaby równać się z sir Hoswellem w walce.Szlachcic przeżył.Zgięty w pół trzymał się za pierś, krew ciekła mu po twarzy.- Trzymaj się od tego z daleka, dziwko z Fleeds - warczał niewyraznie.- Na twoim miejscu nie zwracałabym się tak do damy, szczególnie jeśli stoi nad tobą ztoporem, a ty nie zostałeś jej należycie przedstawiony - stwierdziła kobieta i uśmiechnęła siędwornie, ale i szyderczo.Wyraznie nie lubiła Hoswella.Ten przyjrzał się jej uważnie i zmarszczył brwi.- Jeśli Heredon nie rodzi lepszych mężów niż ten tutaj, to chyba nigdy z nikim nie zlegnę -mruknęła nieznajoma.Przerażona tym wszystkim Myrrima nie mogła wykrztusić słowa.Zrozumiała jednak, żekobieta żartowała.Chociaż nie do końca.We Fleeds od wielu pokoleń hodowano konie, tak je dobierając do rozpłodu, aby uzyskać rasyo szczególnej sile, pięknie i inteligencji.W podobny sposób tamtejsze kobiety szukały ojców dlaswoich dzieci.Bywało, że dobrze urodzona dama w ciągu całego życia zatrudniała do tej roli i ztuzin mężczyzn.Czasem mogła nawet któregoś poślubić, ale nigdy nie było tak, aby mąż rządziłtam żoną.Wszystkie tytuły i dobra dziedziczono zawsze w linii żeńskiej, kierując się popularnymwe Fleeds przysłowiem: Tylko matka zawsze jest pewna.Tamtejsze kobiety śmiały się, słyszącod obcoplemieńców, że to mężczyzni powinni rządzić.We Fleeds tytuł króla oznaczał tylko mężakrólowej.Jeśli władczyni postanowiła odprawić małżonka i poszukać sobie nowego,dotychczasowy tracił to miano.- Ja.- zaczęła Myrrima i umilkła, bo Hoswell złapał się za pokrwawione czoło i padł bez siłna murawę.- Co ja? - spytała kobieta.- Przepraszam.Poprosiłam go tylko, żeby nauczył mnie strzelać z łuku.Kobieta splunęła na Hoswella.- I dobrze.Biorąc pod uwagę, jak Raj Ahten burzy ostatnio zamki na północy, tamtejsipanowie winni sami pomyśleć, żeby nauczyć kobiety wojaczki.Myrrima ani myślała się spierać.Przyklękła przy Hoswellu, który rozkaszlał się tymczasem iniemrawo próbował odpełznąć.Chciała pomóc mu wstać, ale odepchnął jej ręce.- Zostaw mnie, mystarriańska kurwo! Powinienem się domyślić, że tylko kłopotów minarobisz.- Dzwignął się na kolana, potem wstał chwiejnie i odszedł niepewnym krokiem.Myrrima nie wiedziała, co myśleć.Określenie mystarriańska kurwa bardzo ją zabolało.Urodziła się i wychowała tutaj, w Heredonie, i Hoswell świetnie o tym wiedział.Czyżby miał ją zakurwę, bo poślubiła mężczyznę z Mystarrii?- Nie przejmuj się nim - powiedziała nieznajoma.- Znam takich.Przy obiedzie będzieopowiadał wszystkim, że zrobił z tobą, co chciał, a gębę pokiereszował sobie, bo upadł nakamienie.- Powinnyśmy się nim zająć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]