X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Mam dwie oferty na pięćdziesiąt milionów sto tysięcy.Czy będzieoferta na pięćdziesiąt milionów dwieście tysięcy?I znowu do góry uniosła się paletka magnata, i znowu Annalisa dałaznak ołówkiem.Rozległ się zbiorowy jęk, niemal grozy.Nawet Kenzie poczuła, że ustaotwierają jej się ze zdumienia.Ponad pięćdziesiąt milionów? PONADPIDZIESIT MILION�W? To było nie do wiary.Nigdy jeszcze niezdarzyło się w przeszłości, żeby za któregoś ze starych mistrzów złożonotaką ofertę.Ta kwota w głowie się wprost nie mieściła.Najwyższa cena,jaką kiedykolwiek zapłacono, to było wtedy, kiedy Getty Museum wyło-żyło trzydzieści pięć milionów za portret Cosimo de Medici Jacopo daPontormo.Ale pięćdziesiąt milionów dwieście tysięcy.?Kenzie siedziała w szoku.Cała sala zamarła; wydawało się, że tylkoinfantka świetnie się bawi tą ciszą.- Pięćdziesiąt jeden milionów! - zawołał spokojnie, po królewsku, ły-siejący dżentelmen w smokingu z Saville Road, podnosząc stawkę oosiemset tysięcy dolarów.Wszyscy drgnęli, jakby przez ich pluszowe fotele przeszedł prąd; gło-wy zaczęły odwracać się w kierunku uczestnika aukcji, który zgłosiłostatnią ofertę.Annalisa powiedziała coś spiesznie do telefonu, a potemsię rozłączyła.- Czy usłyszę pięćdziesiąt jeden milionów sto tysięcy?Kompletna cisza.Podniecenie wzrastało crescendo.Nosy drgały, wę-sząc, skąd mogłaby nadejść owa kosmiczna oferta.- Pięćdziesiąt jeden milionów dolarów po raz pierwszy - oznajmiłpan Fairey.- Pięćdziesiąt jeden milionów dolarów po raz drugi.Uniósł młotek, ale zanim go zdążył opuścić, wszystko nagle zmieniłosię w kalejdoskop chaosu i śmierci.Ośmiu mężczyzn z ośmiu narożnych miejsc pochyliło się i zwolniłosprężynowe spody swych foteli.Kiedy się podnieśli, każdy z nich trzymałpółautomatyczny pistolet bojowy uzi 45 w każdej ręce.Co u diabła.? pomyślała Kenzie.A to skąd się wzięło? I nagle siędomyśliła.Te fotele! Te zniszczone siedzenia foteli, które trzeba byłopokryć na nowo!Ale wszystko działo się teraz w takim tempie, że nie mogła się poła-pać.Dochodziły do niej przerażające, trwające ułamki sekund obrazy,jak gdyby te koszmarne sceny zostały na moment zamrożone w strobo-skopowym blasku światła. Jeden z ochroniarzy uświadomił sobie, co się dzieje, wrzasnął:  Nieruszać się! i mężnie sięgnął po swój rewolwer.Za pózno; spóznili się wszyscy.Były żołnierz z MORS i kolumbijscybracia okręcili się wokoło; każdy z nich strzelał równocześnie z dwóchpistoletów.Rozległo się staccato półautomatycznego ognia: rat-tat-tat-tat-tat!, dwaj ochroniarze drgnęli jak marionetki, a ich piersi, ręce i nogiwybuchły chmurą krwi.Kule rykoszetowały od stalowych drzwi i gwizda-ły we wszystkich kierunkach.Powietrze rozdarł pełen grozy chór wrzasków, doskonale ubrany tłumdał nura pod fotele, wciskając się w podłogę.Kiedy strzelanina wreszcie się skończyła, na sali zapanowała niesa-mowita cisza.Nikt się nie śmiał poruszyć.Nikt nie śmiał się odezwać.W powietrzu unosił się zapach kordytu oraz woń strachu i śmierci.Na podwyższeniu Kenzie, Arnold i Annalisa zamarli na swych miej-scach, zbyt wstrząśnięci, by poruszyć się czy szukać kryjówki.Sheldon D.Fairey trzymał się ze wszystkich sił pulpitu rękami, twarz miał spopiela-ła, dłonie aż białe.Na dole Japończyk, Niemiec i Libijczyk włączyli się do akcji.Każdypopędził do jednego z wyjść, kopniakiem usunął sobie z drogi trupaochroniarza i po każdej stronie wahadłowych drzwi przyczepił po dwapołączone przewodem wybuchowe urządzenia magnetyczne.Jakiś ruch w bocznym przejściu zwrócił uwagę Kenzie.Eks-komandos izraelski trzymał Hockerta na muszce.Ten widok był jak fi-zyczny ból.Zdusiła okrzyk i siłą woli próbowała nakazać Hannesowispokój.Boże, daj, błagała, żeby nie zrobił nic głupiego.Nie zrobił.Powoli, ostrożnie uniósł do góry ręce w geście poddania, aKenzie poczuła falę aż mdlącej ulgi.Został obszukany, zabrano mu re-wolwer, nadajnik i słuchawkę.Dwa ostatnie rzucono MORSowi, który jezałożył.Potem brutalnie popchnięto Hannesa w kierunku foteli.Potknął się i upadł, ale żył, dzięki Bogu! Nie zabili go!Kenzie zmówiła krótką modlitwę dziękczynną.i uświadomiła sobie, że w tym nagłym zamieszaniu straciła kom-pletnie z oczu Charleya.Charley! Gdzie on jest? zastanawiała się jak szalona.Kim są te mor-dujące niewinnych ludzi sukinsyny i czego chcą?Miała niemiłe przeczucie, że niedługo się dowie. * * *- Co się tam, do cholery, dzieje? - wrzasnął Charley, wpadając do po-koju kontrolnego.- Moja słuchawka właśnie oszalała.Dziesięciu operatorów, którzy monitorowali wmontowane w ścianę,czarno-białe ekrany wideo, uzupełniane przez dziesiątki innych, wmon-towanych równymi szeregami na półkach pod pozostałymi dwoma ścia-nami, podskoczyło ze strachu.Nie zwracając na nich uwagi, ruszył pro-sto na monitory, które pokazywały salę aukcyjną z lotu ptaka.Milczał, opierając się o blat, dłonie mu zbielały, twarz przybrała naglelodowaty wyraz.- Cholera! - powiedział cicho.- Ma pan co do tego rację.- Jeden z operatorów, czarny czterdzie-stoparoletni mężczyzna odsunął krzesło i podniósł wzrok.- Można bypowiedzieć, że.ekskrementy trafiły w wiatrak!Charley nie spuszczał oczu z monitorów.- Zawiadomiliście komisarza?- Właśnie skończyłem z nim mówić.Wściekły jak wszyscy diabli!- Nie tylko on - stwierdził posępnie Charley.Postukał w jeden zekranów.- Ochroniarze.Ranni czy nie żyją?- Nie żyją.Nie mogą, sądząc po tym, z czego dostali.- Broń półautomatyczna?- Tak jest.Wszystko celne strzały, rany wielokrotne.Widziałem to nawłasne oczy.- Szlag!Charley odetchnął kilkakrotnie głęboko i powoli, żeby przywołać doporządku kurczący się żołądek i łomoczące serce.Zawaliliśmy sprawę,pomyślał ponuro, próbując opanować gniewną frustrację.Ale w którymmiejscu popełniliśmy błąd? Jak.?- Czy ktoś jeszcze zginął? - zwrócił się z napięciem do czarnego męż-czyzny.- Jeszcze się nie da powiedzieć.Charley skinął głową.Odsunął mankiet, uniósł nadgarstek do ust ipowiedział:- Hannes, zgłoś się, Hannes.Czy mnie słyszysz? Zapanowała cisza,słychać było tylko zakłócenia.- Hannes, słyszysz?- Hej! - odezwał się jakiś obcy głos prosto w jego ucho.- A ty kto je-steś? - Głos był napięty i poirytowany, słychać w nim było leciutkie prze-ciąganie samogłosek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.