[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale muszę mieć pewność, zanim ktokol­wiek podpisze cokolwiek, że wie dokładnie, w co się pakuje.- Wiem, że to niebezpieczne - powiedziałem, starając się ułatwić mu zadanie.- Ale pochodzi pan spoza Ziemi.Obaj jesteście z zewnątrz.Czy widzieliście panowie już nasz show?Oczywiście nie widzieliśmy.- Tak też myślałem.Nasza koncesja na prowa­dzenie tej działalności rozciąga się poza Ziemią tylko na jedną planetę.No, ale oczywiście żaden z was nie pochodzi z Hell.Walczyć z rekinami, cóż.- Z szuflady biurka wyciągnął dwa przedmioty i położył je na blacie.Broń.- Zapewne widzieliście już wibropałki?Ja nie widziałem.Był to metalowy pręt około l /3 metra długi, z drewnianą rączką i paskiem na nadgarstek.- Nie bierzcie tego.Decyzja należy oczywiście do was, ale radzę wam, nie bierzcie ich ze sobą.Naj­gorsza rzecz, jaką możecie zrobić, to zranić rekina.Ranny rekin szaleje i jeśli do tego doprowadzicie, nie macie żadnych szans.- Odłożył pałkę.- To jest dla widzów i samobójców.Dostaniecie podwój­ną zapłatę, ale najprawdopodobniej ominie was przyjemność wydania tych pieniędzy.Oto co po­winniście użyć.- Wyciągnął z szuflady inny przed­miot.- To billy na rekiny.Billy na rekiny był plastikowym kijem około me­tra długości z płaską płytką na jednym z końców.W płytce tkwiły maleńkie gwoździki sterczące pod różnymi kątami.- Używa się tego do odpychania rekina - po­wiedział, demonstrując równocześnie ruch.- Ma­łe gwoździe nie ranią go, są po to, by billy przylegał, nie ześlizgiwał się po jego skórze.Mam tutaj parę taśm, na których zobaczycie, jak się tym posługi­wać.Odsunął zasłonę za swoim biurkiem, odsłaniając olbrzymi ekran holowizyjny.Obejrzeliśmy kilka taśm demonstrujących sposób użycia billy.Nie wydawało się to trudne.Kiedy rekin podpływa zbyt blisko, szturchasz go tym w nos i odpychasz.Żadna z taśm nie pokazywała jednak walki indywidualnej.Zawsze były to dwie osoby zwrócone do siebie plecami.- Czy jest różnica w stosowaniu billy, gdy walczy się samotnie, bez partnera? - spytałem.- O! Jeśli tylko jeden z partnerów zostanie zra­niony, natychmiast staramy się wyciągnąć obu.Nie ma.- Nie to! Mam na myśli walkę indywidualną.- Indywidualną?! - Wyglądał najpierw na za­skoczonego, potem na zdziwionego.A jeszcze później zaśmiał się.- Nie! Nikt nie walczy samot­nie.Nigdy! Jeśli tylko pozostawisz swoje plecy bez ochrony, błyskawicznie uderzą od tyłu.Zaczną śniadanie od nerek.- Ale ja zamierzam.- Panie Delavore - przerwał mi Pancho.- Nie­kiedy ten wielki cymbał potrzebuje dużo czasu, żeby zaskoczyć.Oczywiście ja będę j ego partnerem.- Pancho! - osłupiałem.- Nie możesz tak ry­zykować!- Nic nie ryzykuję.I nie mam zamiaru dać się pozbawić tak świetnej zabawy.- Zabawy.? cóż.Zanim podejmiecie ostatecz­ną decyzję, chciałbym, żebyście obejrzeli jeszcze jedną taśmę.Zaczynała się tak jak pozostałe z tą różnicą, że jedną z osób walczących była kobieta.Unosili się w klatce, której ciasno osadzone w stalowej ramie metalowe pręty chroniły ich przed rekinami.Opu­ścili ją, gdy klatka osiągnęła poziom kamery.Każde miało doczepione do pasa z ciężarkami kilka świeżo zabitych ryb.Rekiny zwykle nie atakują ludzi, one atakują przynętę, a ludzie stoją im po prostu na drodze.Po wypłynięciu przyjęli zwykłą pozycję, tj.plecami do siebie.Może z pół tuzina małych reki­nów zaczęło krążyć wokół nich.Wtedy odrzucili swoje billy i pochwycili się za ręce.- Do tej chwili - westchnął Delavore - nikt z nas nie domyślał się, że w ten sposób chcą popełnić samobójstwo.Zanim opadające billy zniknęły z pola widzenia, uderzył pierwszy z małych rekinów.Nieprawdopo­dobnie szeroko rozdziawiwszy pysk, zaatakował rybę u paska kobiety.Widać było zęby zagłębiające się w jej brzuchu, zahaczające o pas.Zaczął szar­pać, wgryzać się głębiej, ona tymczasem próbowała odepchnąć go słabymi ruchami rąk.Wtedy nagle u dołu pojawił się olbrzymi, większy ode mnie, pasko­wany rekin i nie zwracając uwagi na ludzi pochwy­cił w paszczę połowę małego drapieżnika, wyraźnie mając zamiar połknąć go całego.Ten jednak bardzo mocno zacisnął zęby na dziewczynie i w miarę jak dwie ryby parły do góry, zaczęły rozrywać jej ciało.Ludzie zniknęli w kłębach krwi i już nie było nic więcej - tylko rekiny, tuziny rekinów miotających się we wszystkich kierunkach.Mroczna scena o nieprawdopodobnym okrucieństwie.Skręcające się rekiny, odpychające się od ofiar, walczące ze sobą o ich szczątki.- No dosyć.- Obraz zniknął.- Takie rzeczy zdarzają się często?- Nie, na pewno nie.Rekiny wyglądają groźnie i jakkolwiek pojedyncze wypadki, takie jak ten, ro­bią wrażenie, to w rzeczywistości boją się ludzi, w każdym razie większość.I są ostrożne z natury.- Zasłonił z powrotem ekran [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl