[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez mała cały świat.- W Obozie to było łatwe, to było proste.Człowiek miał kogoś nad sobą, kogo nienawidził, i aż nadto czasu, żeby nienawidzić, i wielu innych pomagało mu nienawidzić, i robił, co mu kazali, i tylko nienawidził tamtych nie martwiąc się, że im zaszkodzi, bo im zaszkodzić nie mógł.- A kiedy wyszedłeś, nawet do mnie nie zadzwoniłeś - powiedziała Alma.- Byłeś na wolności całe dziewięć dni i ani do mnie nie zajrzałeś, ani nie zadzwoniłeś.- Nie chciałem cię narażać, cholera jasna!Nie roześmiała się.Czuła się tak, jak można się czuć wobec dziecka.Odkąd wydobrzał po tej ranie od noża, nie dawał jej możności doznania tego uczucia.- Prew, Prew, Prew - powiedziała, podeszła do niego i przyciągnęła jego głowę do siebie.- Chodź - rzekła.- Chodź ze mną.Prew wstał i ruszył za nią.Poszła do sypialnego pokoju.Ale było to tak jak wiele innych razy, kiedy się posprzeczali, a potem pogodzili i szli rozgrzani do łóżka.Twoja przewaga i moja przewaga, a co dzień tysiąclecie.Nie mógł nie przypominać sobie, że już nie jest trzydziestorocznym.A kiedy to sobie przypomniał, przypominał sobie od nowa.Nie pamiętał o tym chyba jedynie wtedy, gdy czytał książkę łyknąwszy trzy albo cztery szklaneczki dla lepszego rozumienia.Alma wiedziała o tym.Wiedzieli o tym oboje.Przezroczysta ściana jego transu zapadła znowu i bodaj jedynym sposobem przedostania się przez nią było pokłócić się tak bardzo, aby gniew mógł ją przebić.Diabelny sposób zbliżania się do siebie.Usłyszeli, że Georgette wstaje, a potem wrócili do kuchni.Żadne z nich nie miało wielkiej ochoty leżeć po tym w łóżku.Usiedli w kuchni i popijali kawę, a w swej utracie pożądania i w uciążliwym milczeniu, którego nie mogli przełamać, poczuli się bardzo starzy, a czując się starymi, nagle zbliżyli się do siebie o wiele bardziej i cieplej niż przedtem, w momencie pożądania, którego teraz żadne z nich już nie czuło.A potem weszła Georgette, wesoła jak duży, nadmiernie rozrośnięty psiak, a jej bujne ciało, przypominające większość bohaterek z kolekcji Klubu Książki Miesiąca, przesłonięte było jedynie cienkim drukowanym szlafroczkiem, na którym ślady pudru, zamiast budzić odrazę, wydawały się, rzecz dziwna, mocno podniecające erotycznie.Alma spojrzała na Prewa, potem zaś chłodno odwróciła wzrok.Prew starał się nie patrzyć na Georgette.Nawet gdy do niej mówił, patrzał na Almę albo na piecyk, albo na własne ręce-narzędzia.Po półgodzinie Georgette wstała ze zdziwioną i urażoną miną i poszła ubrać się do sypialni.Wyszła wcześnie.Powiedziała, że ma różne sprawunki do załatwienia, że nie wróciłaby i tak przed drugą, więc pójdzie prosto do pracy.Alma też wyszła wcześniej, a obiad miała zjeść na mieście.Po ich wyjściu próbował czytać, ale dzisiejszy ranek rozbił mit, który i tak był już mocno nadwątlony, więc Prew nie mógł zagłębić się w książkę.Mógł tylko ją czytać.Nawet po pięciu czy sześciu szklaneczkach mógł tylko czytać.Nie był w stanie zapomnieć, że nie jest już trzydziestorocznym.No więc, co masz zamiar robić?Alma miała rewolwer marki Smith & Wesson, który jej podarował jeden z miejscowych policjantów, i trzymała go naładowany w szufladzie biurka, razem z pudełkiem naboi.Prew wziął go.Cokolwiek by się stało nie miał zamiaru wracać do Obozu.Wrócić do dawnego Obozu, z Angelem, Malloyem, Berrym i całą resztą, takiego, jakim był przedtem - to owszem.Ale nie do żadnego nowego Obozu, gdzie już nie było nikogo z tamtych, a niezawodnie był nowy „Grubas" Judson - gdzie wszystko się zmieniło z wyjątkiem, być może, majora Thompsona.Powyjmował stare naboje, które zapewne były załadowane od lat, i nabił na nowo rewolwer świeżymi, wziętymi z pudełka, a jeszcze kilka włożył do kieszeni.Potem wziął pieniądze, które Alma także trzymała w biurku, i zeszedł do Kaimuki, gdzie złapał autobus i pojechał do miasta, aby odwiedzić Rose i Charlie Chana „Pod Niebieskim Syfem".Cudownie było znaleźć się znowu na powietrzu i w słońcu.Bok miał jeszcze trochę drętwy, ale to nie przeszkadzało mu iść.Musiał włożyć marynarkę ze względu na zatknięty za pasek spodni rewolwer, ale marynarka ta była z tropikalnego kamgarnu (Alma i Georgette kupiły ją razem ze spodniami i szlafrokiem dla niego) i miała stębnowane klapy, i wcale nie przeszkadzała, nawet na słońcu, bo czuł się w niej bardzo szykownie.Wysiadł z autobusu o kilka przecznic wcześniej i przeszedł wolnym krokiem przed wejściem do uliczki wiodącej do „Drewnianej Chaty".Wyglądała tak samo jak zawsze.„Pod Niebieskim Syfem" nie było nikogo, kiedy tam wszedł, prócz kilku marynarzy, którzy popijali piwo i próbowali umówić się z Rose, będącą przecież wyłącznie dziewczyną armii lądowej.Natomiast z kompanii nie zastał nikogo.Usiadł przy barze i popijał whisky z wodą sodową, ażeby się nie upić na tyle, by podpaść i zostać przytrzymanym, i gadał z Charliem.Charlie powiedział mu, że kompania G jest na przylądku Makapuu i buduje tam bunkry, i dlatego nikogo tu nie ma.I nie było nikogo, odkąd zaczęły się manewry.„Żadnego luchu".Po chwili podeszła Rose, przysiadła się do niego i zapytała szczerząc zęby, jak mu się żyje w cywilu.Zrazu go to przestraszyło czy raczej zaskoczyło, ale powiedział sobie, iż powinien był się domyślić, że będą wiedzieli, i oboje się roześmieli, jak gdyby uważali to za dobry kawał, a ona spytała, jak długie wakacje sobie planuje.Nikt nie wspomniał o „Grubasie" Judsonie.Prew przesiedział tam dłuższy czas, rozmawiając o wolnym życiu cywila.Dopiero przed samym jego wyjściem Rose przypomniała sobie, że był tu Warden i pytał o niego tuż przed manewrami, ściśle mówiąc, poprzedzającego je wieczora.Uważała, że to świetny kawał.Co chce, żeby powiedzieli Wardenowi, gdyby znów przyszedł? Oboje pytali o to.- Powiedzcie mu, że tu byłem - odrzekł natychmiast.- I że mi do niego tęskno.Że nie mogę sobie dać rady z dala od jego przepięknej twarzy.Powiedzcie mu, że też go szukam - dodał - i że jeżeli chce się ze mną zobaczyć, może mnie znaleźć tutaj.Oboje kiwnęli głowami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]