X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kilku godzi-nach zmarkotniał i nie odstępował Ekaty na krok. Co takiego ciotka powiesiła sobie na szyi? Cebulę przebitą gwozdziem.Przeciwko reumatyzmowi. Chryste Wszechmogący!Ekata roześmiała się. Wszystko śmierdzi cebulą i flanelą, nie możecie tego wywietrzyć? Nie.W zimne dni zatykają nawet przewody kominowe.Wolą dym niż zimno. Powinnaś wrócić ze mną do miasta, Ekato. Mama nie czuje się zbyt dobrze. Nic na to nie poradzisz. Nie.Ale zostawiając ją bez ważnego powodu, czułabym się podle.Wszystko pokolei. Ekata straciła na wadze; wystawały jej kości policzkowe, a oczy wydawały sięciemniejsze. A co u ciebie?  zapytała. Wszystko w porządku.Z powodu śniegu na razie nie pracujemy. Rosniesz  rzekła Ekata. Wiem.Siedział na sztywnej sofie w wiejskim salonie z męską zwalistością, z męskim spoko-jem. Chodzisz z kimś? Nie. Oboje roześmieli się. Widziałem się z Fabbre, który prosił, żeby złożyćci życzenia.Lepiej się czuje.Teraz już wychodzi, z laską.Przez pokój przeszła ich kuzynka.%7łeby nie było jej zimno chodzić po śniegu i bło-cie na podwórzu, na nogach miała stare męskie buty wypchane słomą.Martin powiódłza nią wzrokiem z niesmakiem. Rozmawiałem z nim.Parę tygodni temu.Mam nadzieję, że wróci do kamienioło-mu przed Wielkanocą, przynajmniej takie krążą plotki.Jest moim brygadzistą.Patrząc na niego, Ekata domyśliła się, w kim jest zakochany. Cieszę się, że go lubisz. Nikt w Kampe nie dorasta mu do pięt.Ty też go lubiłaś, prawda? Oczywiście. Bo widzisz, kiedy zapytał o ciebie, pomyślałem. To się myliłeś  wpadła mu w słowo Ekata. Przestań się wtrącać, Martinie, do-brze?81  Nic nie powiedziałem  zaczął się słabo bronić; siostra wciąż potrafiła go onie-śmielić.Przypomniał też sobie, że Rosana Fabbre roześmiała się, kiedy powiedział jejcoś o Kostancie i Ekacie.Przed kilkoma dniami mroznego zimowego poranka wieszałapościel na podwórku za domem, a on przechylił się przez płot, żeby porozmawiać. O Boże, zwariowałeś?  zapytała szyderczo.Wilgotne prześcieradła wiszące nasznurze wydymały jej się w twarz, a wiatr plątał włosy. Ci dwoje? Nigdy w życiu! Próbował dowodzić swoich racji, ale ona nie chciała go słuchać. On się nie oże-ni z nikim stąd.To będzie jakaś kobieta z bardzo daleka, może z Krasnoy, żona dyrek-tora, królowa, jakaś piękność ze służbą i w ogóle.I pewnego dnia będzie dumnie kro-czyła ulicą Ardure i zobaczy Kostanta, jak idzie z wysoko podniesioną głową i  trzask! będzie po wszystkim. To znaczy po czym?  zapytał, zafascynowany jej wieszczą pewnością siebie. Nie wiem!  odparła i podniosła kolejne prześcieradło. Może razem uciekną.Może zrobią coś innego.Wiem tylko, że Kostant wie, co go spotka, i że będzie na to cze-kał. Dobra, jeśli tyle wiesz, to co czeka ciebie?Szeroko się uśmiechnęła, błyskając ku niemu ciemnymi oczyma. Mężczyzni!  fuknęła niczym kotka, a wokół niej trzepotały i wydymały się prze-ścieradła i koszule, bielejące w rozbłyskach słońca.Minął styczeń, pokrywszy monotonną równinę śniegiem, luty z szarym niebemprzesuwającym się powoli nad równiną z północy na południe dzień po dniu; była todługa i ostra zima.Kostant Fabbre czasami podjeżdżał na wozie do kamieniołomówChorin leżących na północ od miasta i stał, obserwując pracę, zespoły ludzi i szeregiwozów, przetaczające się wagoniki, biel śniegu i brudną biel świeżo wykutego wapnia.Do wysokiego mężczyzny wspartego na lasce podchodzili znajomi, pytając o zdrowiei kiedy wraca do pracy. Jeszcze kilka tygodni  odpowiadał.Zgodnie z żądaniem towarzystwa ubezpieczeniowego, firma dała mu zwolnienie dokwietnia.On sam czuł się zdrowy, potrafił wrócić do miasta bez pomocy laski, bezczyn-ność okrutnie go mierziła.Wracał do  Białego Lwa i siedział tam w pełnym dymu mro-ku i cieple, dopóki nie przychodzili kamieniarze, zwalniani do domów o czwartej z po-wodu śniegu i ciemności.Ciepło ciał tych rosłych, silnych mężczyzn sprawiało, że ażpociły się szyby, a cała sala rozbrzmiewała pomrukiem ich głosów.O piątej przychodziłStefan, drobny chłopak w białej koszuli i lekkich butach, stanowiąc wśród kamienia-rzy dziwną postać.Zwykle podchodził do stolika Kostanta, ale ostatnio nie byli ze sobąw dobrych stosunkach.Każdy z niecierpliwością czekał na ruch tego drugiego. Dobry wieczór  powiedział z uśmiechem Martin Sachik, zmęczony, krzepkimłodzieniec. Dobry wieczór, Stefanie.82  Dla ciebie, chłopcze, jestem panem Fabbre  rzekł Stefan swoim miękkim gło-sem, który jednak wybijał się na tle spokojnego pomruku męskich głosów przypomi-nających brzęczenie pszczół.Martin, który już minął ich stolik, postanowił nie zwracaćna niego uwagi. Dlaczego tak go traktujesz?  rzucił Kostant. Bo nie zamierzam być po imieniu z synem każdego gościa, który pracuje w ka-mieniołomach.Ani z każdym gościem.Masz mnie za miejscowego idiotę? Czasami tak się zachowujesz  rzekł Kostant, opróżniając kufel. Dosyć już mam twoich rad. A ja twojego zarozumialstwa.Jeśli tutejsze towarzystwo ci nie odpowiada, idz do Dzwonu.Stefan wstał, rzucił na stół pieniądze i wyszedł.Był pierwszy marca; na północy niebo wiszące nad miastem wydawało się ciężkie,pozbawione światła; jednak w pewnym miejscu chmury kończyły się krawędzią sre-brzystego błękitu i dalej aż po horyzont powietrze było błękitne i puste, tylko nad za-chodnimi wzgórzami wisiał sierp księżyca, a tuż obok niego gwiazda wieczorna.Stefanszedł w ciszy, mając za plecami milczący wiatr.Wtedy, w domu, ściany zamknęły jegowściekłość, która stała się czymś kwadratowym, ciemnym i zatęchłym, pełnym kantówstołów i krzeseł, i podświetlonym na żółto przez lampę na5�ową.Jej szkło wymknęło musię z ręki niczym żywe zwierzątko i rozbiło z przenikliwym brzękiem o kant stołu.Zbie-rał na czworakach kawałki szkła, kiedy wszedł jego brat. Dlaczego szedłeś za mną? Przyszedłem do własnego domu. Czy muszę więc wrócić do  Lwa ? Idz, gdzie ci się żywnie podoba. Kostant usiadł i wziął do ręki gazetę z poprzed-niego dnia.Stefan, wciąż klęcząc z kawałkami szkła na dłoni, odezwał się: Posłuchaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.