[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedzieć wam trzeba, że od samej rezydencji królewskiej aż do białych skał, o które tłuką się fale morza, stała w owych czasach ciemna, groźna puszcza angielska.Jerzy ciągnął jej skrajem w stronę portu, gdy usłyszał krzyki niewieście wzywające pomocy i grube wrzaski i połajania jakichś mężczyzn, w których snadno można było domyślić się rozbójników.— Panie — rzekł sługa strwożony — uchodźmy po cichu co prędzej! Wszystko, cośmy utargowali, masz w sakwie przy sobie.Obrabowaliby cię do cna, a jeszcze kto wie, czy by nas puścili z życiem.Ich tam, jak słychać, kilku, a nas tylko dwóch, jesteśmy słabsi.— Te kobiety, które wzywają pomocy, są jeszcze słabsze od nas — odparł Jerzy i skoczył w gęstwinę.Po chwili ujrzał dziewicę przecudnej urody szamocącą się Z czterema uzbrojonymi rozbójnikami, którzy wlekli ją na powrozie.Obok czołgała się na kolanach staruszka, czepiała się szat swej pani i błagała o litość.Jerzy dobył miecza, ale jeden ze zbójców przyłożył sztylet do szyi panny i zakrzyknął:— Za pierwszym twoim krokiem przebiję ją, ujść nie pozwolę!Niedługo myśląc Jerzy wysypał na ziemię wszystko złoto ze swej sakwy i kopnął je tak, iż błyszczące monety posypały się w róż­ne strony, pomiędzy mchy i zeschłe liście.Zakrzyknął wielkim głosem:— To złoto jest wasze, panowie zbójcy, oto wykupuję nim z niewoli brankę i jej służebną!Rozbójnicy rzucili się co żywo zbierać pieniądze, a tymczasem Jerzy pochwycił pannę za rękę i pobiegł z nią w stronę okrętu.Jej piastunka pośpieszała za nimi.Dziób okrętu zdobny w rzeźbioną syrenę pruje fale morza, wzdęły się żagle na wietrze.W namiocie rozpiętym na pokładzie młodzi rozmawiają przy dźwiękach lutni.— Kim jesteś, piękna panienko, możeś wróżką z krainy elfów? Ponoć takie mieszkają w lasach twej ojczyzny.— Nie jestem wróżką, lecz córką króla Anglii.Zabłądziłam w puszczy i pochwycili mnie rozbójnicy, a tyś mnie wybawił z ich rąk.Kim jesteś, cny rycerzu i jako cię zwą?— Nie jestem rycerzem, królewno, jeno synem kupca z Kale, a zwą mnie Jerzy.W Kale rodzice z radością przywitali syna, zaś ojciec zapytał:— Jak ci się udało sprzedać w Anglii nasz towar, mój synu?— Dobrze się udało, ojcze kochany.Towar nasz się podobał i ceny płacono wysokie.— Dużo pieniędzy przywiozłeś?— Tylko pustą sakwę.Tu Jerzy opowiedział ojcu, jaka przygoda spotkała go w angiel­skiej puszczy.Ojciec pogładził brodę, pomyślał i rzekł z powagą:— Dobrześ postąpił, synu mój.Widzę, że rozumiesz, jaka jest powinność chrześcijanina, kiedy krzywdzą słabszego.A teraz wrócisz do szkoły jeszcze na rok, żebyś nauczył się być dobrym kupcem.My z matką zaopiekujemy się uratowaną przez ciebie panienką.Kimkolwiek ona jest, nie zbraknie na niczym ani jej, ani piastunce.Nie przykrzyło się widać królewnie w domu francuskiego kupca i jego żony, bo postanowiła czekać cierpliwie na powrót ich syna ze szkoły w Paryżu.Po roku Jerzy wrócił.Ojciec powiedział, że przygotował mu statek z jeszcze piękniejszym towarem do sprzedania w Anglii.Poszedł Jerzy pożegnać piękną panienkę, która rozkwitła tym­czasem niby róża z pąka.Przykląkł przed nią na jedno kolano, ona zaś zdjęła z szyi purpurową chustkę jedwabną i podała mu ją ze słowami:— Zaklinam cię przez miłość dla mnie, zawieź tę chustkę na dwór króla Anglii, ojca mego.— Przez miłość dla ciebie uczynię wszystko, czego pragniesz, królewno.Syn kupca wylądował na angielskiej ziemi, przebył ciemną i gro­źną puszczę, stawił się na dworze królewskim i o posłuchanie poprosił.— Witaj, dorodny młodzieńcze.Skąd przybywasz i kim je­steś? — zapytał król.— Witaj, królu Anglii.Jestem synem kupca z Kale, przy­płynąłem z pięknym towarem do twego kraju — odpowiedział Jerzy i wyjął purpurową chustkę jedwabną, którą nosił na piersi.— Ej że, synu kupca z Kale! Wytłumacz się, skąd masz tę chustkę, bo jeśli nie zdołasz, oddam cię w ręce kata! Rok już mi­nął, odkąd moja córka zginęła w puszczy, a oto jej chusteczka.Jak dostała się w ręce twoje?— Królu Anglii, rok minął od dnia, w którym uratowałem córkę twoją z rąk zbójców.Zawiozłem ją do moich rodziców razem z piastunką.Na niczym twej córce nie zbywa, ani na marcepa­nach, ani na posilnym chlebie.Nie brak jej koronek i atłasów, nie brak też ciepłej szubki i kołpaczka na zimę, gdy wieją ostre wichury.— Zacny kupcze, nabędę u ciebie cały twój towar bez targu, dam ci ciężką sakwę złotych suwerenów, ale żegluj co prędzej z po­wrotem do Kale i przywieź mi moją córkę ukochaną.Kiedy mi ją przywieziesz, uczynię cię księciem i oddam ci ją za żonę.Przebył Jerzy szczęśliwie angielską puszczę i dojrzał już maszty swego statku, gdy przechodząc przez miasto napotkał tłum ludzi, którzy wlekli na śmietnik obdartego trupa naigrawając się z niego i lżąc nieboszczyka.— Czemu nie pogrzebiecie zmarłego uczciwie w poświęcanej ziemi, jako przystoi? — zapytał Jerzy, w którym krew zawrzała na ten bezecny widok.— Ów człowiek umarł w długach — odpowiedzieli.— U nas jest taki obyczaj, że kto nie wypłaci się z długów przed śmiercią, ten nie zasługuje na godny pogrzeb.Skoro przyprawił ludzi o straty, kto miałby obowiązek płacić za jego pochowanie?— Nie znam ja waszych obyczajów, ale wiem, że każdy chrze­ścijanin ma obowiązek litować się nad bliźnim, a zmarłego po­chować uczciwie.Czy zgodzicie się sprawić mu pogrzeb przy­zwoity, jeżeli wam za to zapłacę?— Zgodzimy się, jeżeli spłacisz także jego długi, kupcze z Francji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl