[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedząc, co go czeka, seripigari patrzył nań ze smutkiem.Gdy Tasurinczi już niemal dochodził do chaty, sungaro ześlizgnął się z jego ramienia ściągnięty przez niewidzialnego kamagarini.Tasurinczi zobaczył, że ryba, znalazłszy się na ziemi, zaczęła tracić skórę, jakby polano ją wrzątkiem.Tak był zaskoczony, że nie był w stanie wezwać seripigariego ani się ruszyć.To był strach.Może zęby mu szczękały nawet.Otumanił go chyba strach, pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, że i z nim zaczyna się dziać to samo co z rybą.Dopiero kiedy poczuł, że go piecze, a w nozdrza uderzył zapach spalonego mięsa, spojrzał na swoje ciało: z niego też schodziła skóra.W niektórych miejscach mógł już dostrzec swe krwawiące wnętrzności.Padł na ziemię przerażony, wrzeszcząc.Wierzgając nogami i płacząc, leżał na ziemi Tasurinczi.Wówczas podeszła doń Inaenka i spojrzała nań swą prawdziwą twarzą, którą był pęcherz wrzącej wody.Dokładnie oblała go wrzątkiem, z zadowoleniem przyglądając się, jak Tasurinczi, tak samo jak sungaro, traci skórę, gotuje się cały w pęcherzykach i umiera od złej choroby.Inaenka zaczęła tańczyć, rozradowana.„Jestem panią choroby, która natychmiast zabija”, krzyczała, urągając ludziom.Wrzeszczała ze wszystkich sił, żeby cały las ją usłyszał.„Zabiłam ich, a teraz ugotuję, przyprawię acziote i zjem”, krzyczała.Kientibakori i jego diabliki też tańczyli, rozradowani, popychając się i gryząc w lesie.„Ehej, ehej, to Inaenka”, śpiewając.Wówczas dopiero kobieta z twarzą z wrzącego pęcherza zauważyła, że jest tam również seripigari.Patrzył spokojnie na to, co się działo, bez strachu, wdychając przez nos swój tytoń.Kichał jakby nigdy nic, jakby jej tam nie było i jakby nic się nie stało.Inaenka postanowiła go zabić.Podeszła doń i już chciała go skropić wrzątkiem, kiedy seripigari, opanowany, pokazał jej dwa białe kamienie dyndające u jego szyi.„Póki mam te kamienie, nic mi nie możesz zrobić”, przypomniał jej.„Chronią mnie przed tobą i przed każdym złem na świecie.A może o tym nie wiesz?”„To prawda”, odpowiedziała Inaenka.„Poczekam tu, u twego boku, aż zaśniesz.Wtedy zabiorę ci kamienie, rzucę je do rzeki i skropię twoje ciało do woli.Nic cię nie uratuje.Tak samo zejdzie ci skóra jak rybie sungaro i pokryje się pęcherzami jak Tasurincziemu”.Pewnie tak się miało stać, może.Choćby i z całych sił się opierał, seripigari nie był w stanie pokonać senności.W nocy, otumaniony kłamliwym światłem Kashiriego, poplamionego, zasnął.Inaenka, kulejąc, podeszła doń.Z ogromną delikatnością zdjęła mu obydwa kamienie i rzuciła w nurt rzeki.I wtedy mogła go już pokropić wodą z dużego pęcherza, którym była jej twarz, i z radością zaczęła się przyglądać, jak ciało seripigariego się gotuje, pokrywa nieskończoną liczbą pęcherzyków, jak skóra zaczyna z niego złazić, pękać zaczyna.„Ale mnie teraz uczta czeka”, słychać było, jak krzyczy, skacząc i tańcząc.Z czółna stojącego przy brzegu jej dzieci widziały wszystkie nieszczęścia czynione przez Inaenkę.Przejęte były, pewnie.Smutne, być może.W pobliżu rosła roślina acziote.Jeden z synów kobiety-choroby dostrzegł, że roślinka wyciąga gałązki i potrząsa ku niemu Usteczkami.Może chciała mu coś powiedzieć? Chłopczyk podszedł do niej i schronił się pod płonącymi oparami jej owoców.„Ja jestem Potsotiki”, usłyszał jej drżący głos.„Inaenka, twoja matka, wyniszczy wędrujący lud, jeśli czegoś nie zrobimy”.„A co możemy zrobić?” - zasmucił się chłopczyk.„Ona ma tę moc, ona jest chorobą, która natychmiast zabija.Jeśli chcesz pomóc mi uratować wędrujących ludzi, to damy radę.Jeśli oni znikną, słońce upadnie.Przestanie grzać ten świat.A może wolisz, żeby wszystko było mrokiem i żeby wszystkim zawładnęły diabły Kientibakoriego?” „Pomogę ci”, odpowiedział chłopiec.„Co mam zrobić?”„Zjedz mnie”, odparła roślina.„Twarz ci się odmieni i matka cię nie pozna.Podejdziesz do niej i powiesz: «Znam pewne miejsce, gdzie niedoskonali stają się doskonałymi; potwory -ludźmi.Tam twoje nogi staną się takie jak nogi innych kobiet*.I wtedy zaprowadzisz ją w to miejsce”.Mądrze poruszając liśćmi i gałęźmi w radosnym tańcu i potrząsając owocami, Potsotiki wytłumaczyła dziecku, w którym kierunku ma się udać.Inaenka zajęta rozszarpywaniem szczątków tych, których zabiła, patrząc na wypływające trzewia i serca, nie zdawała sobie sprawy, co też tam knują.Kiedy wszystko już poćwiartowała, upiekła mięso i przyprawiła swym ulubionym acziote
[ Pobierz całość w formacie PDF ]