[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale frawn nie je człowiekowi z ręki ani nie ociera się o niego.Czarownicy Nitra nie rozkazują zwierzętom.Możesz wejść do ich obozu nie spotykając strzały.Ale, może być, nie wyjdziesz więcej.to co innego.- Czy Gorgol może sprowadzić Shosonna na pomoc?- Góry są duże, a czarownicy zaczną swe czary przed wschodem słońca.- Ręka Norbisa uczyniła znak zabijania.- Lepiej Gorgol użyje tego -- wyciągnął zza pasa emiter.- Użyje na nich takiej magii.- Został ci tylko jeden magazynek - zauważył Storm.-- Kiedy go zużyjesz, zostanie ci emiter bez mocy.- I to! - Norbis położył dłoń na rękojeści noża.- Ale będzie to wielki honor dla wojownika.Kiedy zapłonie ogień, Gorgol stanie przed nim i opowie o swych czynach dwunastu klanom i nie będzie nikogo, kto by mówił, że nie jest tak.Storm troskliwie przygotowywał się do dzieła.Ponownie pomalował twarz zrobioną naprędce farbą.Przez zranione ramię przewiesił złożoną derkę, której końce zatknął za pas concha.Przejrzał się w jeziorku i przewiązał splątane włosy paskiem materiału.Z wody spojrzała na niego postać barbarzyńcy, która na pewno zwróciłaby uwagę zgromadzenia Nitrów, nawet bez jego drużyny.Nie mógł nieść Baku na zranionym ramieniu przez całą drogę, więc musiał przekonać go, żeby wyleciał z jaskini, sam zaś poszedł za nim trzymając Hing.Surra szła obok.Od Gorgola dowiedział się, że orzeł wrócił poprzedniego dnia, tuż przed atakiem Rzeźników i zaraz przepadł gdzieś w jaskini, podobnie jak Surra i Hing.Kiedy wyszli na zewnątrz, Storm skoncentrował się przywołując uwagę zwierząt i przygotowując na ewentualny atak.Jeszcze raz nocny wzrok Gorgola.okazał się przydatny, gdy wspinali się krętą ścieżką na wyżynę.Tej nocy jednak świeciły księżyce i gdy wydostali się z wąwozu, wyszli na jasno oświetlone zbocze.Ziemianin szedł wolno, oszczędzając siły i przyjmując pomoc Norbisa w trudniejszych miejscach.Wiatr był zmienny, niósł ze sobą niski pomruk, naśladujący łoskot grzmotu.Dotarli do skalnego stopnia, na który musieli się wspiąć.Dalej ścieżka wiodła wokół występu, przez łukowate przejście aż do szerokiej platformy, gdzie pod przewieszką znaleźli stos suchych patyków.Gorgol kopnął je i pokazał: - Zły lotnik.Stąd Norbis musiał ścigać zranionego stwora aż do Doliny Zamkniętych Grot.Wyglądało na to, że ptak był samotnikiem, jego gniazdo nie zostało też zajęte przez innego mieszkańca.Musieli pokonać jeszcze jeden skalny stopień i Storm, podtrzymywany przez Gorgola zastanawiał się, ile jeszcze będzie musiał wytrzymać dzisiejszej nocy.Ale droga okrążyła zbocze i w oddali ujrzeli czerwony blask ognia.Nagle w górę sypnęły zielone iskry i poczuli duszący swąd.-- Czarownicy! - zamigotały palce Gorgola.Storm zobaczył, że znajdują się na równej płaszczyźnie, pozbawionej roślinności, ale pokrytej tu i ówdzie wyrzeźbionymi przez deszcze skałami, w półmroku przypominającymi dziwaczne postacie.Do dwóch takich form przywiązano czterech mężczyzn - osadników, sądząc po strojach.Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniała gromada Norbisów przykucniętych dookoła ogniska i wpatrzonych w dwóch współplemieńców, którzy uderzając w małe bębenki wydające odgłos naśladujący grzmot, tańczyli rytmicznie wokół płomienia.Storm przyglądał się uważnie.Albo Nitra czuli się tu zupełnie bezpieczni, albo ich wartownicy byli bardzo dobrze ukryci.W każdym razie żadnego nie widział.Ale tuż przy jeńcach siedzieli tubylcy.- Idę.- zasygnalizował do Gorgola.Nadał wezwanie do Baku, który musiał krążyć gdzieś nad ich głowami, przy nogach czuł krzepiące ciepło ciała Surry.Powoli zszedł na płaszczyznę, wydając dźwięk przywołujący drużynę.- Sssst.Z czerni nieba wynurzył się Baku - pierzasta cząstka nocy obdarzona własnym życiem.Storm zachwiał się trochę, gdy orzeł wczepił się szponami w derkę okrywającą jego zranione ramię, ale szybko doszedł do siebie i z Hing na piersiach, z Surrą, drapieżnie szczerzącą kły, przy nodze,, wszedł pewnie w krąg ogniska.ROZDZIAL 17Oto nadchodzi Zabójca Potworów, obuty w jego mokasyny,Odziany w ciało zrodzonego z burzy.Oto nadchodzi Zabójca Potworów,Cięciwa napięta, strzała gotowa do lotu.Oto nadchodzi Zabójca Potworów,Gotów do walki.Storm nie był Śpiewakiem, ale słowa same przyszły do niego, układając się w rytmy mocy.Czuł, że chroni go niewidzialna zbroja tego, który rozmawiał z Odległymi Bogami i był równy Duchom Przodków.Czuł, że moc wzbiera i ogarnia go.Czyż z takim wsparciem potrzebował jakiejś broni? Nie widział, jak szeregi Nitra rozstępują się, tworząc drogę ku ognisku.Nie zdawał sobie teraz sprawy z niczego, oprócz tej pieśni i mocy, i tego, że on, Hosteen Storm, był w tej chwili małą, ale istotną cząstką czegoś znacznie przekraczającego wszelkie możliwe ludzkie dążenia.Nie czuł bólu, jaki sprawiał siedzący na chorym ramieniu Baku.Stał teraz bez ruchu oko w oko z niebieskorogim czarownikiem trzymającym uniesiony w górę bębenek.Osłupiały Nitra wpatrywał się w to niespodziewane zjawisko.- Ahuuuu! - Storm wydał okrzyk wojenny swych przodków.- Ahuuu!Czarownik uderzył w bęben, odpowiedział mu głuchy pomruk grzmotu, ale Ziemianin wyczuł w tym geście jakieś wahanie.Tubylec przemówił świergoczącym głosem.Storm nie użył mowy palców.Nie należało zdradzać swego pokrewieństwa z osadnikami i ich zwyczajami.Zwrócił się ku więźniom.Logan rozpoznał go, w oczach Quade'a błysnęło zdziwienie.Moc jest na jego ramieniu, moc jest w nim.Zabójca Potworów odziany w jego ciałoKroczy w nim.Surra stąpała obok, dostosowując się do jego dostojnego kroku.Wypuścił Hing.Meerkat,, jak cień ożywiony blaskiem ognia, pomknął ku najbliższej skale.Wspiąwszy się na tylne łapy, rzucił się z zębami i pazurami na więzy krępujące jeńców.Na gest Storma Surra równie szybko pospieszyła na pomoc Loganowi i drugiemu z poganiaczy.Kapłan Nitra zaskrzeczał jak rozwścieczony joris i potrząsając bębenkiem skoczył ku Ziemianinowi.Baku załopotał skrzydłami i krzyknął groźnie przeszywając tubylca wzrokiem.Uniósł się nieco w powietrze i zaatakował, zupełnie jak wtedy, gdy w wiosce Krotaga spotkał się z zamlem.Nitra musiał ustąpić przed tym uosobieniem furii i ptak pogonił go wokół ogniska.Z gardeł obserwujących ich wojowników wydarł się wysoki okrzyk zdumienia.- Nasza jest moc! - Storm zaintonował pieśń, którą pewnie tylko jeden ze słuchaczy mógł zrozumieć.Ale jeśli nawet słowa były nieznane, to jej wymowa była całkiem oczywista i gdy postąpił naprzód, Nitrowie rozpierzchli się przed nim.Quade zrobił krok do przodu i Storm kątem oka zauważył, że zrzuca przecięte więzy.To Gorgol, ukryty w mroku, wypełniał swe zadanie.Osadnik skoczył, by podtrzymać słaniającego się Logana, ale chłopak oparł się przez chwilę na łbie Surry - kot nie pozwolił dotąd na taką poufałość nikomu poza Stormem - i odzyskał równowagę.- Kroczmy w mocy.- głos Ziemianina zagłuszył wojenne okrzyki Baku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]