[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy mogła być jakaś inna przyczyna? Casey zamyśliła się na chwilę.- Jest coś, co lotnicy nazywają samorzutnym opadnięciem slotów.Podob­no mogą się one wysunąć same z siebie, bez żadnego ostrzeżenia.- Czy to się już kiedyś zdarzyło? - Richman zmarszczył brwi.- Krążą takie pogłoski, ale brak dowodów.Jesteśmy przekonani, że w na­szym samolocie jest to niemożliwe.Casey nie chciała się wdawać w szczegóły w rozmowie z nowym asysten­tem, w każdym razie nie teraz.- Jeśli uważacie, że jest to niemożliwe, to po co robić aż tak dokładne sprawdzanie?- Już mówiłam, że nie da się tego wykluczyć, a naszym zadaniem jest sprawdzić wszystko.Możliwe, że w tej maszynie nastąpiła jakaś awaria: przebi­cie w wiązkach kabli prowadzących do czujników, zwarcie w liniach sterują­cych pracą siłowników hydraulicznych, zepsuł się jakiś czujnik zbliżeniowy czy zakradł się błąd do programu komputerowego sterującego awioniką.Musimy wszystko dokładnie skontrolować, żeby znaleźć przyczynę wypadku.Na razie jednak nie wiemy nawet, gdzie i czego szukać.Czterej mężczyźni zasiedli w kabinie pilotów i skupili się nad przyrządami pokładowymi.Van Trung, odpowiedzialny za całą awionikę, zajął miejsce w fo­telu kapitana; Kenny Burne wcielił się w rolę drugiego pilota.Trung zaczął sys­tematycznie sprawdzać funkcjonowanie wszystkich elementów usterzenia: klap, slotów, sterów pionowych i poziomych.W każdym teście kontrolowano uważ­nie wszelkie wskazania instrumentów.Casey i Richman stanęli w wejściu do kabiny.- Znalazłeś już coś, Van? - spytała Singleton.- Nie.- Tracimy czas na pierdoły - warknął Burne.- W tym ptaszku wszyst­ko działa bez zastrzeżeń.Nie było żadnej awarii.- W takim razie może faktycznie wpadli w rejon silnych turbulencji - nieśmiało podsunął Richman.-Raczej sami doznali turbulencji tyłków! -Burne wychylił się z fotela.- Kto jest taki mądry? Ty, dzieciaku?- Tak - przyznał Richman.- Lepiej naprostuj mu coś niecoś w głowie, Casey - burknął, zerkając złowieszczo przez ramię.- Turbulencja to powszechnie stosowana wymówka, po którą sięga się zawsze, ilekroć coś jest nie w porządku - wyjaśniła posłusznie Singleton.- Oczywiście, turbulencje powietrza występują i dawniej piloci mieli z ich powo­dów spore kłopoty.Lecz obecnie trudno sobie wyobrazić, by pilot wprowadził maszynę w strefę tak silnych zaburzeń, aby pasażerowie odnieśli rany.- Dlaczego?- Ze względu na radary, chłopcze - parsknął Burne.- Wszystkie samo­loty pasażerskie wyposaża się w radary meteorologiczne i pilot ma wystarczają­co dobry przegląd warunków w powietrzu, żeby zawczasu uniknąć wszelkich turbulencji.Ponadto załogi samolotów pozostają ze sobą w kontakcie.Jeśli któ­ryś pilot trafi niespodziewanie na złe warunki, powinien ostrzec wszystkie ma­szyny znajdujące się na zbliżonym pułapie w promieniu trzystu kilometrów.To również pozwala zmienić kurs i ominąć łukiem nieprzychylny rejon.Krótko mówiąc, czasy heroicznych zmagań pilotów z turbulencjami można uznać za dawno minione.Richman poczuł się chyba urażony ostrym tonem Bume'a, gdyż odparł za­czepnie:- Wcale nie jestem tego pewien.Wiele razy w czasie podróży samolotem zdarzało mi się odczuwać silne wstrząsy.- I co? Były ofiary śmiertelne wśród pasażerów?!- No, nie.- A widziałeś, jak siła bezwładności wyrywa ludzi z foteli?- Nie.- Ktokolwiek odniósł poważniejsze rany?- Nie, skądże.- Więc sam widzisz.- Ale na pewno nie można wykluczyć.-,,Nie można wykluczyć”, co?!-rzucił Bume, przedrzeźniając tamtego.- Zapominasz, że to nie sąd, gdzie coś można wykluczyć,, a czegoś nie.- Nie o to mi chodziło.- Jesteś prawnikiem, zgadza się?- Tak, jestem, ale.-Więc powiedzmy to sobie od razu, prosto w oczy.Nasza praca nie ma nic wspólnego z prawem, bo prawo to tylko stos bzdurnych ustaleń.Jesteśmy w samolocie! A samolot to m a s z y n a! Tutaj albo coś działa, albo nie działa; albo coś się dzieje, albo nie.To nie jest kwestia niczyjej oceny! Więc może lepiej zamknąłbyś jadaczkę i dał nam w spokoju pracować.Richman skrzywił się z niesmakiem, ale puścił zaczepkę mimo uszu.- W porządku - rzekł spokojnie.- Skoro to nie była turbulencja, to przecież powinny istnieć jakieś dowody.- No właśnie! - podjął Bume.- Napis ostrzegawczy o konieczności zapięcia pasów! Jeśli pilot wchodzi w obszar zaburzeń atmosferycznych, powi­nien nie tylko zapalić ten napis, lecz także podać komunikat przez głośniki.Wszyscy by się przypięli pasami albo nawet wsadzili głowy między kolana i nikt by nie ucierpiał.Ten facet nawet nie ostrzegł pasażerów.- Może napis się nie świeci.- Spójrz w górę.Bume wcisnął przełącznik i nad przejściem zajaśniał napis ostrzegawczy.- To może głośniki.-Raz, dwa, trzy-zadudnił elektronicznie wzmocniony głos inżyniera.- Ktoś tu ma wątpliwości, czy działa nagłośnienie!W wejściu do samolotu stanął Dan Greene, znany wszystkim pucołowaty inspektor nadzoru technicznego FSDO.Dyszał ciężko po wbiegnięciu na meta­lowe schodki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl