[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hermann Göring nakłonił ją do zażywania morfiny w czasie wojny.Lecz teraz bierze wszystkie narkotyki, jakie tylko można sobie wyobrazić.Uprawia seks z każdym, na kogo ma ochotę.Nie musi obawiać się AIDS.Brała udział we wszelkiego rodzaju aktach seksualnych, jakie tylko człowiek potrafi sobie wyobrazić, a także w kilku takich, jakich nie potrafi.Widziałem, jak uprawiała seks z dwoma psami, podczas kiedy Otto przyglądał się temu i pogryzał muchy.— Chodźmy — powiedział Lloyd.Niespecjalnie pragnął usłyszeć dalsze szczegóły.Wstał i uderzył głową o stromo spadający sufit.Zaklął o wiele siarczyściej, niż mu się to zdarzyło od lat, nie tyle dlatego, że go zabolało; był po prostu spięty, zmęczony i wystraszony.W pewnym sensie Helmwige przerażała go bardziej niż Otto.Tamten był przynajmniej śmiertelny, można go było zabić.Lecz jak walczyć z kimś, kto zupełnie nie obawia się utraty własnego życia?Franklin otworzył drzwi i wysunął się na korytarz, mając tuż za plecami Lloyda.Przekradli się do pokoju Kathleen i Franklin cicho przekręcił klucz.Musiała usłyszeć ich szepty, gdyż czekała za drzwiami.— Czy oni śpią? — szepnęła bezgłośnie.Lloyd skinął głową i wziął ją za rękę.Cicho i w zupełnym milczeniu stąpali na palcach po korytarzu, mijając wpółotwarte drzwi łazienki, potem zaś sypialnię Helmwige, do której drzwi stały otworem.W migającym świetle ekranu telewizyjnego widzieli nagą Helmwige rozwaloną na łożu pod baldachimem, z rozrzuconymi nogami i szeroko otwartymi ustami.Oddychała chrapliwie i nieregularnie, jak gdyby męczył ją nocny koszmar.W telewizji szedł Pościg za cieniem z Williamem Powellem i Myrną Loy.Z niebywałą ostrożnością zeszli na dół.Franklin był taki ciężki, że deski trzeszczały pod nim, gdziekolwiek stąpnął, i Lloyd z każdym krokiem krzywił się w bolesnym grymasie.Lecz w końcu dotarli do nie oświetlonego holu, a w domu wciąż panowała cisza.Franklin skinął na Lloyda i Kathleen, by podeszli bliżej.— Jedyne, co musimy teraz zrobić, to wyjść frontowymi drzwiami, dojść do samochodu, wsiąść i odjechać.— Podniósł do góry kluczyki.— Zabrałem je z torebki Helmwige.— Co z innymi samochodami? — zapytał Lloyd.— Na chodzie jest tylko jeden, a ja spuściłem powietrze z opon.— Gdzie Otto śpi? — szeptem zapytał Lloyd.— Nie usłyszy, jak odjeżdżamy?— Och, akurat by usłyszał! Co noc pracuje do pierwszej, drugiej w salonie, słuchając muzyki i popijając brandy.Potem kładzie się spać na kanapie, kompletnie ubrany.Nawet nie pofatyguje się umyć.— Piękne dzięki — odparł Lloyd.— Właśnie został laureatem Nagrody Lloyda Denmana dla Człowieka Który Najprędzej Przyprawi Cię o Wymioty.— W porządku, idziemy — rzekł Franklin.— Ale niech to będzie naprawdę szybko.Zwolnił łańcuch u drzwi, a potem delikatnie odsunął rygle i drzwi frontowe otwarły się z cichutkim skrzypieniem.Na dworze panowała ciemna noc, tak ciemna, jak tylko może być noc w południowej Kalifornii.Ledwie mogli odróżnić nikły odblask na dachu mercedesa Ottona.— W porządku, idziemy! — szepnął Franklin.Razem zbiegli z ganku na podjazd i pokonali slalomem zaparkowane mercedesy.Kathleen zaczepiła kolanem o tylny zderzak 380SL.— Cholera! — zasyczała, lecz już dopadli samochodu, otworzyli drzwiczki i wskoczyli na wyściełane skórą siedzenia.Franklin włożył kluczyk do stacyjki, z rykiem zapalił silnik i włączył reflektory.— O Boże, nie! — zawołała Kathleen w panice.Reflektory w jednej chwili oświetliły szczupłą, nieprzejednaną sylwetkę Ottona zagradzającego im drogę, w koszulce z krótkim rękawkiem i szarych spodniach, z rękami założonymi na piersi i zwiędłymi ustami pomarszczonymi gniewem.— Przejedź sukinsyna! — krzyknął Lloyd do Franklina.Lecz ten siedział za kierownicą zupełnie sparaliżowany, wlepiwszy oczy w Ottona.Został przez niego wyhodowany i wychowany.Otto panował nad jego wolą od momentu, gdy się urodził.Starzec podszedł do drzwi samochodu i wyciągnął dłoń.— Kluczyki, proszę — zażądał.Rozdział 18— Franklin, jedź! — wrzasnął Lloyd i szarpnął dźwignią zmiany biegów.Franklin spoglądał nań, jak gdyby go nie poznawał.— Ja… co…?— Jedź, Franklin, jedź, na miłość boską! Otto uciął:— Nawet mi się nie waż!Lecz odwołując się w tym krytycznym momencie do poczucia lojalności Franklina, miał Lloyd jedną jedyną przewagę, której Otto nie mógł sprostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]