[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Muszę już iść do domu! - skinął głową na pożegnanie i poszedł szeroką miedzą ku wsi czytając kiejniekiej książkę, to błądząc oczami, ale w jakiś czas obejrzał się i przystanął.Jagusia szła za nim o parę kroków.- Bo i mnie tędy najbliżej - tłumaczyła się jakoś spłoszona- To pójdzmy razem - mruknął, nie bardzo rad z towarzystwa, wlepił oczy w książkę i z wolna idącczytał se półgłosem.- O czym to napisane? - spytała lękliwie, zazierając w karty.- Jak chcecie, to wam trochę poczytam.%7łe akuratnie niedaleczko miedzy stało rozłożyste drzewo, to przysiadł w cieniu i zaczął czytać, Jagusiakucnęła naprzeciw i wsparłszy brodę na pięści zasłuchała się całą duszą, nie spuszczając z niego oczów.- Jakże się wam podoba? - rzucił po chwili, unosząc głowę.Sczerwieniła się i uciekając z oczami bąknęła wstydliwie:- Bo ja wiem.To nie o królach historia, co?Jeno się skrzywił i wziął znowu czytać, ale już wolno, wyraznie i słowo po słowie: o polach i zbożachczytał, o jakimś dworze, stojącym we brzozowym gaju, jakby o dziedzicowym synu, któren do domwrócił, i o dworskiej panience, co siedziała se z dziećmi na ogrodzie.A wszyćko było utrafione dowiersza, rychtyk kieby w tych pobożnych śpiewaniach, jakby je kto wypominał z ambony, że nierazchciało się jej westchnąć, przeżegnać i zapłakać, tak szło do serca.Ale strasznie gorąco było w tym zaciszu, kaj siedzieli, kręgiem stała gęsta ściana żyta przeplecionamodrakiem, wyczką i pachnącym powojem, że ani jeden powiew nie przechładzał, a jeno w tej upalnejcichości sypał się niekiedy chrzęst obwisłych kłosów, czasem wróble zaćwierkały wśród gałęzi, bzyknęłaprzelatująca pszczoła i dzwonił Jasiowy głos, wezbrany dziwną słodyczą, lecz Jagusia, chociażwpatrzona była w niego jakby w ten obraz najśliczniejszy i nie straciła ani jednego słowa, kiwnęła sięraz i drugi, bo ją rozbierało gorąco i morzył śpik, że ledwie już mogła wytrzymać.Na szczęście, przerwał czytanie i zajrzał jej głęboko w oczy.- Prawda, jakie śliczne, co?- Juści, co śliczności.jakbym tego kazania słuchała.Jaże oczy mu rozbłysły, a na twarz wystąpiły kolory, gdy zaczął rozpowiadać, czytając raz jeszcze temiejsca, kaj było o polach i lasach, ale mu przerwała:- Przeciek i dziecko wie, co w borach rosną drzewa, w rzekach jest woda i sieją na polach, to po co tadrukować o tym wszyćkim?.Jasio aż się cofnął ze zdumienia.- Mnie to się jeno spodobają takie historie o królach, o smokach albo i o strachach, co to jak się o nichsłucha, to jaże mrówki człowieka obłażą i jakby zarzewia nasuł do piersi.Jak Rocho nieraz powiedajątakie historie, to bym go słuchała dzień i noc.A czy pan Jasio ma o tym książki?- A któż by czytał takie bajdy! - buchnął wzgardliwie, głęboko zgorszony.- Bajdy! Hale, przeciek Rocho czytał o tym i z drukowanego.- Głupstwa wam czytał i same cygaństwa!- Jakże, to by se ino la cygaństwa umyślali takie cudeńka?.- A tak, wszystko bajki a zmyślenia.- To nieprawda i o południcach, i o smokach? - pytała coraz żałośniej.- Nieprawda, mówię wam przecież! - odpowiadał zniecierpliwiony.- To i o tym też nieprawda, jak to Pan Jezus wędrował ze świętym Piotrem, co?.Nie zdążył odrzec, bo nagle jakby wyrosła spod ziemi Kozłowa i stając przy nich patrzałanaśmiechliwymi ślepiami.- A to pana Jasia szukają po całej wsi - rzekła słodziuśko.- Cóż się tam stało?- Jaże trzy bryki ziandarów przyjechało na plebanię.Zerwał się niespokojnie i poleciał prawie w dyrdy.Jagusia też poszła ku wsi, ale dziwnie czegoś markotna.- Pewnikiem przerwałam waju pacierze, co? - syknęła Kozłowa idąc pobok.- Zaśby ta pacierze! Czytał mi z książki takie historie, ułożone do wiersza.- Cie.a ja miarkowałam całkiem co drugiego.Organiścina pchnęła me go szukać.lecę w tę stronę,rozglądam się.pusto.tknęło me cosik, bych zajrzeć pod gruszkę.patrzę.siedzą se jakieśturkaweczki.gaworzą.Juści, miejsce sposobne.z dala od ludzkich oczów.juści.- %7łeby wam ten paskudny ozór pokręciło - buchnęła wyrywając się naprzód.- I będzie cie miał kto rozgrzeszyć! - krzyknęła za nią urągliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]