[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obietnicę, którą dałeś mi dawno temu, ale obietnicę Tak, pamiętał tę szczeniacką obietnicę.Wówczaswciąż aktualną? Czy możesz się z niej wywiązać? Czy byli jednak tylko dzieciakami, a dzieciaki miewająmożesz? najgłupsze pomysły.Ciekawiło go jednak, skąd tenObudził się, gdy jeszcze trwała noc.Oddychał facet o tym wie.szybko i głośno, usiłując uspokoić przerazliwie bijące - Musisz to zrobić, musisz go pomścić.serce.Bał się tej nocy.Bał się tego pomieszczenia.Po - Skąd pan, do cholery, o tym wie?! Zresztą, Jozueraz pierwszy w życiu jego skromny pokój wydał mu się zginął pod kołami ciężarówki!siedliskiem demonów.- Nie - odparł i to jedno krótkie słowo spowodowało,Przede wszystkim jednak coś mu się śniło.Koszmar.że Albertowi zjeżyły się włosy.- Oni go zabili.Pamiętał tylko straszliwe ślepia, które wpatrywały się w - Oni? Kim są oni?niego z nienawiścią.Pamiętał słowa, które wypowiadał - Wrogowie.yli ludzie.Spal ich domy, chłopcze,nie wiadomo kto i nie wiadomo gdzie.Słowa, które zabij ich dzieci.Musisz to zrobić,.bo dałeś słowo.przypominały mu o jakiejś przysiędze.Nigdy nie Słowo dane przyjacielowi to jedyna święta rzecz.składał żadnej przysięgi.Przetrwa nawet śmierć.Nie mogę odejść tam, gdzieZapalił światło i od razu poczuł się lepiej.Zegarek chcę, dopóki nie spełnisz obietnicy, rozumiesz?wskazywał za dwadzieścia piątą.Niektórzy ludzie Albert skamieniał.Już nie tylko nie mógł sięwstawali już do pracy, niektórzy właśnie ją kończyli.odwrócić.Nie był w stanie ruszyć nawet ręką.Tutaj, na peryferiach Opola, życie toczyło się powoli.- Jozue? - zapytał, choć nie mógł zrozumieć, jak wCzasem myślał nawet, że czas stanął tu w miejscu.ogóle wydobył z siebie głos.- Jozue, to ty?Poszedł do kuchni i nalał sobie szklankę wody.Była - Nie pytaj mnie, kim jestem.Człowiek, którymzimna, drażniła jego gardło, ale pił duszkiem, dopóki byłem kiedyś, już nie istnieje.Istnieje tylko ta chwila isię nie zakrztusił.Odstawił szklankę i wrócił do pokoju.złożona przez ciebie obietnica.Nie mógł już zasnąć.Nie chciał.Cudem było, że w Kimkolwiek jesteś, odejdz, pomyślał, ale nieogóle udało mu się zamknąć oczy choć na chwilę, powiedział tego głośno.Bał się reakcji intruza.bardzo tego potrzebował, ale teraz nie był pewien, czy - To niemożliwe.to był dobry pomysł.Te ślepia.przerażające oczy, - Zgadza się.Choć powinieneś raczej powiedzieć, żewpatrujące się w niego.nie Jozue żyje.Ja muszę trwać, bo nie chcesz mniePamiętaj o obietnicy, pamiętaj o niej.uwolnić.Odwróć się.Był w domu.Bezpiecznym miejscu.Teoretycznie, Ujrzę wilka.Kiedy to zrobię ujrzę wilka, pomyślał.bo jakoś nagle wcale nie wydawało mu się bezpieczne.- Już.Spójrz w lustro Boga.Postanowił wyjść na zewnątrz.Niezupełnie wiedział Albert wstał z krzesełka i powoli odwrócił głowę.po co, ale w domu nie czuł się dobrze.Noc była Najpierw jedynie o 90 stopni, ale nie dostrzegł niczego.chłodna, lecz przede wszystkim czuł chłód Potem zrobił pełny obrót całym ciałem.Przed nim stałparaliżującego strachu.Wyszedł do ogrodu, który nocą żebrak z lotniska.wyglądał równie ponuro jak wszystko inne.Po - To tylko maska - powiedział.- Jeśli wolisz, mogękoszmarze, który wyśnił, nic już nie było dla Alberta być wilkiem.przerażające.- Nie.Zostań taki, jak jesteś.Usiadł na ogrodowym krzesełku.Zupełnie nie - Boisz się mnie?wiedział, co ma ze sobą począć.- TakLISTOPAD 2003FIGURKA- Nie powinieneś.Przynajmniej dopóki nie złamiesz Figurki, dwaj milczący świadkowie obłędu, wprzysięgi.Ale jeśli to zrobisz.którym brał udział, stały tam, gdzie je postawił, jakby- Nie kończ.Nie potrzeba.Czego ode mnie żądasz? oczekując jego powrotu do domu.Już niedługo miały- Wreszcie jakieś konkretne pytanie.- %7łebrak stał za go poprowadzić.daleko, aby Albert potrafił dostrzec jego twarz, alenawet z tej odległości dolatywał go smród ciała ***mężczyzny. Tak śmierdzą nieżywi", powiedział wówczas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]