X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pańskie artykuły świadczyłyby o czymś innym.- To nie były moje artykuły.Strony tytułowe zostały sfałszowane.Musiałem się znów uśmiechnąć; ton odprawy, którym wygłosił to zdanie, był niemal pewnym znakiem,\e znów kłamie.Rzecz jasna nie odpowiedział mi uśmiechem, uznał nawet za stosowne przypomnieć mi, \enale\y go traktować z powagą.- W tym, co ci opowiedziałem, tkwiło sporo prawdy.Zatem twoje pytanie jest do pewnego stopniausprawiedliwione.- Przerwał, ale po chwili zastanowienia postanowił mówić dalej.- Zawsze istniał we mniepewien konflikt.Między pociągiem do tego, co tajemnicze, i do tego, co da się objąć myślą.Z początkuprzewa\yło to ostatnie.Wielbiłem to jako lekarz.Jako racjonalista i jako socjalista.Ale stwierdziłem, \e próbaunaukowienia rzeczywistości, określenia jej, dokonywania na niej wiwisekcji jest tym samym, co zabieranie zatmosfery powietrza.Wytwarzając pró\nię eksperymentator umiera, bo sam znajduje się wewnątrz tej pró\ni. - Czy zdobył pan fortunę w podobny sposób jak w historyjce o de Deukansie?- Nie.Urodziłem się milionerem.I to nie w Anglii.- Zatem opowieść o pierwszej wojnie światowej?- Czysty wymysł.Przełknąłem ślinę; tym razem Conchis starał się uniknąć mego wzroku.- Musiał się pan jednak gdzieś urodzić?- Ju\ dawno przestałem myśleć o sobie w tych kategoriach.- Ale musiał pan przynajmniej jakiś czas mieszkać w Anglii?Podniósł oczy, patrzył na mnie badawczo, bez uśmiechu, w jego wzroku kryła się ironia.- Czy twój głódinwencji nie ma końca?- Jedno wiem na pewno: ma pan dom w Grecji.Spojrzał przeze mnie w noc.- Zawsze zale\ało mi na posiadaniu własnego terytorium.W sensie czystoornitologicznym.Chodziło mi o pewien określony obszar, gdzie \aden okaz mojego gatunku nie mo\e się bezmego przyzwolenia pojawić.- Ale bywa pan tu przecie\ bardzo rzadko.Zawahał się, jakby znudzony wypytywaniem.- śycie istot ludzkich jest bardziej skomplikowane ni\\ycie ptaków.A granice fizyczne w bardzo małym stopniu określają ludzkie terytorium.Maria przyniosła półmisek z potrawką z kozlęcia i zabrała talerze po zupie.Nastąpiła chwila milczenia.Ale kiedy szła, Conchis nieoczekiwanie znów na mnie spojrzał.Zatem miał mi jeszcze coś do powiedzenia.- Bogactwo jest czymś potwornym.Wystarczy miesiąc, \eby nauczyć się obracać pieniędzmi.Ale trzebawielu lat, \eby nauczyć się nie podporządkowywać nimi psychicznie.Przez wiele lat prowadziłem \ywot egoisty.Korzystałem z wszystkich przyjemności, jakich mogły mi dostarczyć pieniądze.Du\o podró\owałem.Wydałemmałą fortunę na teatr, du\ą fortunę wygrałem na giełdzie.Zdobyłem wielu przyjaciół, niektórzy z nich są obecniebardzo sławni.Ale nigdy nie byłem naprawdę szczęśliwy.Jednak na koniec udało mi się odkryć coś, co dlawiększości bogaczy pozostaje na zawsze tajemnicą: \e ka\dy człowiek ma z góry określoną zdolność do szczęścia.I do nieszczęścia.I \e warunki materialne nie mają na to większego wpływu.- Kiedy zało\ył pan tu teatr?- Przyje\d\ali tu moi przyjaciele.Nudzili się.Często nudzili tak\e mnie.Ktoś zabawny w Londynie czy wPary\u na egejskiej wyspie mo\e się okazać dość nieznośny.Zbudowałem teatrzyk.Tam, gdzie dziś stoi Priap.Etvoil�.- Czy utrzymuje pan nadal kontakt z którymś z moich poprzedników?Nało\ył sobie niewielką porcję potrawki.- Przed wojną nie było tak jak teraz.Graliśmy sztuki ju\istniejące.Albo ich przeróbki.Nie nasze własne.- Barba Dimitraiki opowiadał mi o nocy sztucznych ogni.Przyglądał im się z łodzi.Skinął głową.- Zatem nie zdając sobie z tego sprawy był świadkiem jednej z najwa\niejszych nocymojego \ycia.- Nie pamiętał, kiedy to było.- W 1938 roku.- Chwilę trzymał mnie w zawieszeniu.- Podpaliłem mój teatr.Myślę o budynku.Ogniesztuczne miały to wydarzenie uczcić.Przyszła mi na myśl jego opowieść o spaleniu wszystkich posiadanych powieści, chciałem mu o tymprzypomnieć, ale on nagle podniósł do góry nó\. - Wystarczy.Teraz będziemy jeść.Sam zjadł bardzo niewiele tej smakowitej potrawki i wstał od stołu, kiedy ja miałem jeszcze pełny talerz.- Jedz spokojnie.Zaraz wrócę.Zniknął w domu.Po chwili usłyszałem na górze cichą rozmowę po grecku.Maria przyniosła deser, potemkawę, czekałem paląc papierosa.Wiedziałem, \e to beznadziejne, ale wcią\ jeszcze spodziewałem się pojawieniasię Julie i jej siostry; bardzo mi było trzeba ich ciepła, ich normalności, ich angielskości wreszcie.W ciągu całejkolacji Conchis du\o mówił, jednak nie mogłem się oprzeć wra\eniu, i\ zamknął się w sobie; jakby uwa\ał, \eprzedstawienie dobiegło końca, ale byłem pewien, \e nie wyrzekł się go całkowicie, w ka\dym razie nie tej części,która dotyczyła mojej roli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.