[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paweł przejął się wiadomościami i postanowił nazajutrz od rana usiąść na czatach.- Według mojego rozeznania możesz usiąść od południa - powiedziałam zgryźliwie.- Tak bardzo rano to on jutro nie wstanie.Około ósmej wieczorem dotarliúmy do Aller¸d.I natychmiast po przekroczeniu przez nas progu domu czarny facet w róýnokolorowych koszulach poszedů w zapomnienie.Zebrania rodzinnego wprawdzie nie byůo, ale za to zapowiadaůo sić coú gorszego.Zosia i Alicja prezentowaůy szaleńcze zdenerwowanie, Agnieszka spała, Alicja wisiała na słuchawce, rozmawiając po duńsku i ręką opędzając się niecierpliwie od bezpośrednich rozmówców, do udzielania wyjaśnień pozostała zatem tylko Zosia.- To już jest jakieś nieszczęście czy klątwa, czy co! - powiedziała z irytacją.- Co za cholerne lato.Akurat teraz, kiedy ta dziewucha tu się przyplątała, przyjeżdża jeszcze i ta ciotka! Okazuje się, że Alicja miała dla niej zamówić hotel, dzwoni teraz i szuka miejsca.Ciotka już jedzie.Przerwała, spojrzała na zegarek, podniosła się z krzesła i nerwowo opróżniła popielniczkę.- Będzie tu za jakieś dwadzieścia minut.Trzeba po nią jechać na stację.Ja nie wiem, co ona zrobi.Nikt z nas nie wiedział i wyglądało na to, że Alicja również nie wie.Odłożyła słuchawkę, odwróciła się razem z kręconym fotelem i popatrzyła na nas wyraźnie spłoszona.Zosia zabrała jej sprzed nosa drugą popielniczkę, czyszcząc ją tak, jakby ciotka przyjeżdżała specjalnie w celu oglądania popielniczek, po czym odstawiła ją na blat w kuchni.Spojrzałam w tym kierunku i ujrzałam zebrane na gromadę wszystkie popielniczki z całego domu.- Ciocia jest przeciwniczką palenia? - spytałam ostrożnie.- Co? - powiedziała Zosia.- Nie wiem.Uważam, że na wszelki wypadek trzeba posprzątać.Zresztą ja już nic nie wiem!- Nigdzie nic nie ma - powiedziała Alicja bezradnie.- Ten cholerny okres turystyczny!.Która godzina? Cholera, ona zaraz tu będzie.Pojęcia nie mam, co robić, chyba ją tu przenocuję czy co? Może mieć pokój w hotelu od jutra, ale dzisiaj mowy nie ma.Słuchajcie, spokój, cisza i robić dobre wrażenie! Nie ma rady inaczej, muszę ją tu przyjąć.- Dlaczego ty? - spytała Zosia gniewnie.- A Ole i Jens? To jest bliższa rodzina, dlaczego się nie zatrzyma u któregoś z nich?- Ani Olego, ani Jensa nie ma w domu.Nie mogę jej przywieźć ze stacji i znienacka zrzucić im na głowę, musiałabym to przedtem uzgodnić.A poza tym ona przyjeżdża do mnie.Czy my w ogóle mamy coś na kolację?- Mamy bardzo dużo, wymyślimy coś, nie zajmuj się tym teraz, tylko leć na stację! Paweł, idź z nią, ta ciotka ma na pewno jakieś bagaże!Po jeszcze kilku minutach wahań, narad i bezskutecznych prób znalezienia kluczyków od samochodu, które powinny być nie wiadomo w której torebce, Alicja z Pawłem wylecieli z domu w dzikim galopie.Zosia padła na krzesło przy stole, następnie zerwała się, żeby sobie przynieść popielniczkę, po czym znów padła.- Ale mam urlop, niech to szlag trafi - powiedziała ponuro.- Zdaje się, że potem będę musiała wziąć urlop i trochę odpocząć.Co za świnia popełnia te zbrodnie? I gdzie ona zamierza położyć tę ciotkę?Rychło okazało się, że ten sam problem dręczył Alicję w drodze na stację i z powrotem.Dwa małe pokoje były zajęte przez Zosię i Pawła, katafalk przeze mnie, w najlepszym pomieszczeniu zaś i na najlepszym łóżku spała w tej chwili Agnieszka ze stłuczoną kością biodrową i nieco podwyższoną temperaturą.Jedyne, co pozostało, to kanapa w salonie albo też druga część łóżka, wyciągnięta spod Agnieszki.Tak jedno, jak i drugie w charakterze legowiska dla cioci bezapelacyjnie odpadało.Wiekowa duńska dama powinna mieć pokój dla siebie i coś wygodnego do spania.Wszyscy razem odbyliśmy pośpieszną naradę, wykorzystując pobyt cioci w łazience.- Przenieść Agnieszkę na kanapę, a ciocię tam - zaproponowała Zosia.- Na nic, za dużo zamieszania.Ta osoba, która będzie spała na kanapie, musi się położyć ostatnia.Jak sobie to wyobrażasz, barłóg na środku mieszkania?.Zresztą, Agnieszka się rzeczywiście źle czuje, dajmy jej już spokój.- No to Paweł na kanapę, a ciocię do niego.- Nie zmieści się, u Pawła stoi fisharmonia.Nie, ja ją po prostu ulokuję w moim pokoju, a sama się prześpię na kanapie.- Wykluczone! Na kanapie może spać Paweł, a ty w jego pokoju!- Dajże spokój, przecież to tylko jedna noc! Nie ma sensu przewracać wszystkiego do góry nogami.Ta kanapa jest bardzo wygodna.- Ale wąska!- No to co? Paweł się zmieści, a ja nie? Uważasz, że jestem o tyle grubsza?Protesty Zosi nie zdały się na nic, Alicja zaparła się przy swoim.Wykorzystując ablucje cioci po podróży, pośpiesznie dokonała kilku prac porządkowych w swoim pokoju.Wyniosła dwa pudła i jedno krzesło, zmieniła pościel i przykryła śmietnik na stole kuponem materiału frotte, przeznaczonym na szlafrok.- Koniec pościeli! - powiadomiła nas.- Dałam jej ostatnią zmianę.Koniecznie trzeba zrobić pranie, bo jak, nie daj Boże, jeszcze kto przyjedzie, to już nie mam mu co dać.Miałam zrobić dzisiaj, ale ktoś mi przeszkodził.Nie wiecie kto?- Wiemy - powiedziała Zosia mściwie.- Agnieszka.- A, rzeczywiście.To co, zrobić jutro? Nie, nie wypada, jutro będę miała ciotkę na głowie.Boże drogi, czy ja jestem z nią na pani, czy na ty?- Jak to? - zdziwiłam się.- Jeszcze tego nie rozstrzygnęłaś?- Kiedy? W czasie drogi? Byłam zajęta razem z Pawłem jej bagażami, a ona mówiła jakoś bezosobowo.I ciągle nic nie wiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]