[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałyby, żeby je całować? - dokończył Alexander.- Tego nie wiedziałem.Rozpiął koszulę do końca.Zaczął całować jedną pierś, ssać ją leciutko.Cecylia drżała.- Nie, nie chcę tego dłużej!- Ale czy coś teraz czujesz?- Proszę cię!- Cecylio, ja nie chcę, żebyś leżała tu po nocach i cierpiała dlatego, że związałaś się z takim odmieńcem jak ja.Byłaś dla mnie taka dobra przez cały czas mojej choroby, uczyń mi teraz tę radość i pozwól mi być dobrym dla ciebie.Cecylia jęknęła znowu.On bez uprzedzenia położył rękę na jej łonie.Czuła przez materiał koszuli, że ten dotyk ją pali.Cała jej wrażliwość skupiła się teraz w tym jednym miejscu.Nie mogła powstrzymać ledwo dostrzegalnego ruchu w kierunku jego dłoni.- Nie - prosiła udręczona.- Wracaj do siebie, Alexandrze, błagam cię, nie zniosę więcej takiego wstydu.Proszę cię! Odejdź!Alexander zdławił westchnienie i odsunął rękę.- Jak chcesz, kochanie.Wybacz mi, jeśli zachowałem się natrętnie.Nie chciałem sprawić ci bólu.Wyszedł, zamykając starannie drzwi.Zostawił Cecylię pogrążoną w straszliwym uczuciowym chaosie.Rzucała się na łóżku, tłukła pięścią w poduszkę, jęczała cicho, a serce jej krwawiło.O, Alexandrze, ty potworze! - skarżyła się.Potem usiadła, spuściła nogi z łóżka i siedziała tak długo.Gryzła palce, zaciskała nogi.- Och, kochany - szeptała do siebie - ja tego nie wytrzymam, nie wytrzymam! Jak wiele można od człowieka wymagać?W końcu stłumiła wstyd, zeskoczyła z łóżka i przerażona tym, co robi, zapukała do pokoju Alexandra.- Wejdź - powiedział.Otworzyła drzwi.Alexander leżał w łóżku, obok stała zapalona świeca.Cecylia zatrzymała się nieśmiało w progu.On bez słowa przesunął się, żeby jej zrobić miejsce, i podniósł kołdrę.Cecylia zamknęła na moment oczy i zdecydowanie podeszła do łóżka.Położyła się obok męża tak szybka, jakby nie była pewna, czy się nie rozmyśli.Alexander zgasił świecę.Jego ręka znowu dotknęła jej ciała, a ona przyjęła to z cichym, jakby przepraszającym westchnieniem.Dłoń Alexandra błądziła po całkiem dla niego obcych okolicach.Ostrożnie, nieskończenie ostrożnie przesuwała się ku górze po udach, delikatnie drażniła ich wewnętrzną stronę i Cecylii zdawało się, że własne podniecenie ją zadławi.Dłoń znowu zbliżała się do centrum, powolutku, badawczo.Nie mógł nie zauważyć, że Cecylia drgnęła.- Gdzie? - szepnął.Ona odwróciła głowę, zawstydzona tym, co czuje.- Cecylio, jesteśmy mężem i żoną!W milczeniu ujęła jego dłoń i pokierowała nią.Och, musiał zauważyć, jak bardzo jest przygotowana!- Wydaje mi się to takie trudne - szepnęła.- To, że ty nie jesteś ze mną.- Ale to mi sprawia przyjemność, kochanie.W przeciwnym razie bym o to nie prosił.Nie robił tego.W jakimś sensie jest to miłe także dla mnie.Cecylia zacisnęła wargi, zrozpaczona.- Nie zapominaj, że pragnąłem tego od trzech tygodni - dodał Alexander.- Kiedy zobaczyłem cię w towarzystwie innych mężczyzn, zrozumiałem, czym to grozi.A nie chciałbym widzieć cię w ich ramionach.Jego słowa przenikały ją jak płomień.Jeśli to nie jest zazdrość, to w każdym razie niewiele brakuje.- Nie zniósłbym myśli o tobie z którymś z nich w intymnej sytuacji - szepnął.O, co za słodkie słowa dla spragnionej duszy!- Nie stawiaj oporu, Cecylio.Poddaj się! Chcę cię doprowadzić do końca.Proszę cię.Pieścił ją tak czule i delikatnie, że nie była już w stanie opierać się dłużej.Zmysły wzięły górę.Objęła go, całowała jego ramiona, boleśnie zagryzała wargi, gdy wprowadzał ją w największe uniesienie.Potem leżała zmęczona, zasłaniając rękami rozpaloną twarz.- Byłaś wspaniała, Cecylio - powiedział czule.- Boże, ile w tobie jest ognia! Chciałabyś zostać tu u mnie na noc?- Nie - mruknęła niewyraźnie i wysunęła się z łóżka.Chwiejnym krokiem powlokła się do swego pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi i położyła się.Długo leżała, drżąc jak w febrze, zanim wreszcie nadszedł sen.Trudno jej było następnego ranka spotkać się z Alexandrem.Odwlekała to jak mogła.Myła włosy i układała je, śniadanie zjadła w swoim pokoju.W końcu jednak zabrakło jej pretekstów.Alexander czekał na nią w pięknym salonie, gdzie wszystko było tak jak dawniej, zanim Cecylia zamieszkała w zamku.Nie chciała zmieniać stylu ani przerabiać niczego wedle własnego gustu.W innych pokojach wprowadzała pewne zmiany, dyskretne, ale ważne.Zawsze jednak pytała Alexandra o radę i nie robiła niczego bez jego zgody.- Dzień dobry - bąknęła i miała zamiar szybko przejść do drugiego pokoju, ale mąż chwycił ją za rękę.- Cecylio, nie masz sobie nic do zarzucenia - powiedział szeptem, bo w hallu kręciła się pokojówka.- Chyba że masz coś do zarzucenia mnie.Gniewasz się na mnie?Potrząsnęła głową.- Nie, tylko na siebie.- A to dlaczego?- Bo nie potrafiłam zachować się godnie.W jego oczach pojawił się uśmiech.- Bywają chwile, kiedy godne zachowanie wydaje się śmieszne.Czy mogę mieć do ciebie prośbę?- Jaką? - zapytała z najgorszymi przeczuciami.- Daj mi znać, kiedy będę ci znowu potrzebny.Patrzyła na niego oszołomiona.- Chciałbyś powtarzać tę upokarzającą grę?- Nie widzę w tym nic upokarzającego.Dla mnie to było wspaniałe przeżycie! Powiesz mi?- Powiem - mruknęła, żeby przerwać rozmowę, i pospiesznie wyszła.Wieczorem zagrali w szachy.To przywróciło Cecylii zachwianą równowagę, znowu mogła się śmiać i zachowywać naturalnie.Poprzysięgła sobie zapomnieć, że tamto wszystko kiedykolwiek się stało.Ale tego się zapomnieć nie dało.Dnie mijały jakoś łatwiej, bo wtedy, jak wszystkie panie dużych majątków, miała mnóstwo zajęć, w snach jednak czuła przy sobie obecność Alexandra, jego delikatne ręce, ciepłą skórę.A w marzeniach na jawie, wieczorami, widziała siebie, jak wchodzi przez jego drzwi, i z gwałtownym biciem serca wspominała wyraz jego oczu wtedy, w jego pokoju, kiedy pojął, że rozpalił w niej ogień [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl