[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedenastogramowa kula o średnicy 7.62 milimetra roztrzaskała czoło mężczyzny jak dojrzały melon.Jego ciało runęło na ziemię.Rourke wystrzelił ponownie i dopiero wtedy zareagowali pozostali.Rourke wycelował ponownie.Tym razem w osobnika w hitlerowskim hełmie, dosiadającego trzykołówki.Tego nie potrzebował uśmiercać z dużą finezją.Pociągnął za pierwszy spust, nie używając drugiego.Trafiony motocyklista zakrył rękoma pierś i spadł na plecy, a za nim przekoziołkował motor, przechylony bezwładnym ciężarem.Rourke załadował następne kule do komory.Zobaczył kobietę Uginającą się pod masą bagaży martwego kompana.Biegła przez obozowisko.Uchwycił ją w wizjerze lunety i przesunął sztucer na łysego mężczyznę, który na wielkim, chromowym motorze gorączkowo do niej machał.Rourke śledził w lunecie, jak kobieta mija ognisko i ciała zamordowanych pasażerów.Kiedy wyciągnęła dłoń do łysego towarzysza, wystrzelił, trafiając w jego lewą skroń.Karabin był natychmiast gotowy do kolejnego ruchu.Rourke słyszał tylko warkot silników, ale przez wziernik widział, że kobieta zamyka i otwiera usta.Krzyczała.Potem upadła na kolana i Rourke musiał zniżyć lufę sztucera.Pokryty metalem nabój ześliznął się po nasadzie nosa lamentującej motocyklistki i wyżłobił w jej czole karmazynowy otwór.Ciało odrzuciło do tyłu, głowa leżała oparta o kamień, jakby modliła się martwa o uniknięcie śmierci.Rourke wymienił magazynek i posłał kule prosto w szyję mężczyzny o jasnych włosach.Jego maszyna wjechała do połowy wzniesienia, po czym wywróciła się do góry kołami.Rourke ponownie szukał celu.Kolejna ofiara, podobnie zresztą do którejś z poprzednich, miała na głowie niemiecki hełm.Wystrzelony nabój uderzył w prawą stronę blaszanego okrycia.Motocyklista wyrzucił ręce do góry i spadł z motoru.Potoczył się parę metrów i padł nieruchomo.Rourke lustrował obozowisko.Zauważył następnego, w kurtce bez rękawów, z wymalowaną na plecach nazwą gangu.Była to jedyna rzecz, która go wyróżniała.Ten osobnik czołgał się po ziemi, potem wstał i zaczął biec w kierunku grupy kompanów.Rourke trafił go w plecy, powalając go od razu twarzą w piasek.Szybko zmienił cel, częstując trzema ostatnimi kulami motocyklistów, do których biegł poprzedni zabity.Trzy ciała osunęły się na ziemię.Trzej pozostali wskoczyli na swoje maszyny.Rourke wymienił magazynek, oparł karabin na ramieniu i pociągnął za spust jeszcze dwukrotnie.Dwaj kolejni bandyci spadli z motorów, oddalających się teraz samodzielnie od obozowiska.Rourke odsunął sztucer od ramienia i zabezpieczył go.Rubinstein, leżąc obok niego, wyszeptał:- Zabiłeś dwunastu facetów!- Nie - odparł Rourke.- Jedenastu facetów i jedną kobietę.Chodźmy zobaczyć, czy przeżył ktoś z pasażerów.ROZDZIAŁ XXXIIRourke rzucił sztucer Rubinsteinowi i zaczął zbiegać po kamieniach w kierunku obozowiska.Z ziemi podniósł się kurz, wiatr zdmuchnął mu Stetsona z głowy.Przebiegł palcami prawej ręki przez włosy i wyciągnął spod kurtki Detonicsa, na wypadek, gdyby któryś z napastników jeszcze żył.Kiedy znalazł się na płaskiej powierzchni, pochylony pędził w kierunku nie dającej znaku życia, Sandy Benson.Padł na kolana obok dziewczyny i pochylił się nad nią.Rękoma uniósł jej głowę.Otworzyła oczy.Włosy opadały jej na twarz.Stewardesa podniosła powieki i uśmiechnęła się.Rourke cicho powiedział:- Mówiłem ci, że masz piękny uśmiech, Sandy.- Wiedziałam, że pan wróci, wiedziałam, panie Rourke.Głowa opadła jej do tyłu.Rourke schylił się i pocałował ją w czoło.Opuszkami palców zamknął jej powieki, potem ułożył głowę na ziemi.Obok niej, znalazł swój rewolwer, podniósł go i otworzył bębenek.Był pusty.Rubinstein stał za nim.Wstając, Rourke zdmuchnął kurz z broni, zamknął cylinder i wcisnął go za pas.- Znalazłem Quentina, tego Kanadyjczyka.Nie żyje.Zacząłem sprawdzać innych.Chyba zabili wszystkich.- Pomożesz mi? - spytał Rourke, spoglądając na martwą dziewczynę u jego stóp.- Chcę złożyć ciała wokół samolotu i podpalić go.Nie damy rady ich pogrzebać.- Motocyklistów też?- Na tych nawet nie splunę - rzucił Rourke
[ Pobierz całość w formacie PDF ]