[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą wcale tego nie pragnęła.Przez całą zimę miała tyle ważniejszych spraw na głowie, więc strata przyjaciółki stała się rzeczą prawie obojętną.Sentyment, jakim darzyła Irenę, wygasł w niej dawno.Irena nie należała do tych, którzy „znają Józefa”, jak by powiedziała pani Elliot.Rilli nawet na myśl nie przyszło, że dawno powagą i umysłem przerosła Irenę.Uważałaby taki domysł za absurd, bo przecież ona miała lat siedemnaście, a Irena skończyła dwadzieścia.Jednakże to było prawdą.Irena była taka sama, jak przed rokiem, i zawsze taką zostanie.Usposobienie Rilli Blythe w ciągu ostatniego roku zmieniło się, umysł dojrzał i patrzyła całkiem inaczej na wszystko.Jednym słowem, Irena na zawsze utraciła swą zaprzysiężoną wielbicielkę, jaką miała niegdyś w Rilli.Rilla odzyskała dopiero zupełną równowagę, gdy znalazła się w oświetlonej promieniami księżyca Dolinie Tęczy.Stanęła pod wysoką dziką śliwą, która teraz była śnieżnobiała w krasie wiosennego kwiecia, i zaśmiała się głośno.— Teraz jest tylko jedna rzecz ważna, aby koalicja wygrała wojnę — rzekła do siebie.— To, że poszłam do Ireny Howard w jednym pantoflu, a w drugim bucie, jest kwestią o wiele mniejszej wagi.W każdym razie ja, Berta Maryla Blythe, przysięgam uroczyście, mając księżyc za świadka — Rilla podniosła prawą ręką ku górze — że nigdy już więcej nie wyjdę ze swego pokoju, póki nie obejrzę uważnie obydwu swoich nóg.XIV.Dolina postanowieńZuzanna wywiesiła następnego dnia flagę na Złotym Brzegu i flaga ta powiewała przez cały dzień z okazji przystąpienia Włoch do wojny.’— I w samą porę, droga pani doktorowo, nim jeszcze zacięte walki rozpoczęły się na rosyjskim froncie.Mówmy, co chcemy, ale ci Rosjanie nie w ciemię bici, a wielki książę Mikołaj potrafi, stanąć wszystkim okoniem.Szczęśliwie się złożyło dla Włoch, że wypowiedziały się po odpowiedniej stronie, lecz czy, dla koalicji jest to wielką zdobyczą, orzeknę dopiero wtedy, gdy bliżej poznam Włochów.W każdym razie Włochy zalały sadła za skórę Franciszkowi Józefowi.Ładny z niego cesarz, jedną nogą stoi już w grobie, a jeszcze morduje ludzi.— I Zuzanna zagniatała chleb z taką energią, jakby gniotła w tej chwili samego Franciszka Józefa, który dziwnym zbiegiem okoliczności wpadł w jej ręce.Walter wczesnym pociągiem wyjechał do miasta, a Nan zaofiarowała się doglądać przez cały dzień Jasia, aby Rilla miała więcej swobody.Bo też była nieludzko zajęta tego dnia, pomagając przy dekorowaniu sali koncertowej i doglądając tysiąca innych rzeczy.Wieczór był prześliczny mimo to, że pan Pryon oświadczył, iż „ma nadzieję, że będzie lało strumieniami”, kopiąc przy tym ukochanego psa Maniusi ze złością.Skończywszy dekorowanie sali, Rilla pobiegła do domu, aby się przebrać pośpiesznie.Całkiem nieoczekiwanie wszystko do ostatniej chwili układało się jak najlepiej.Irena na dole odbywała próbę przy akompaniamencie panny Oliver, a Rilla była tak podniecona i szczęśliwa, że nie pamiętała przez cały dzień o zachodnim froncie.Powodem tej radości było uczucie, że jednak usiłowania całych tygodni doprowadziły do najbardziej upragnionych rezultatów.Wiedziała, że znajdą się tacy ludzie, którzy myślą, że Rilla Blythe nie ma dość cierpliwości i taktu, by zorganizować program koncertowy.Pokazała jednak, co umie! Melodia jakiejś piosenki drżała na jej wargach podczas ubierania.Przyszło jej na myśl, że wygląda bardzo dobrze.Podniecenie wywołało lekki rumieniec na twarzyczce, pokrywający zupełnie nieliczne piegi, a włosy połyskiwały kasztanowatym odcieniem.Czy miała wpiąć w nie kwiat jabłoni, czy też maleńki diademik z pereł? Po chwili zastanowienia zdecydowała się na kwiat jabłoni i wpięła cały pęczek ponad lewym uchem.Teraz ostatnie spojrzenie na nogi.W porządku, miała dzisiaj obydwa pantofle.Pocałowała śpiącego Jasia — jakąż ciepłą, różową, delikatną twarzyczkę miał ten chłopak — i spiesznie pobiegła przez wzgórze.Było już mnóstwo publiczności, wkrótce, sala będzie pełna.Koncert Rilli stanowczo miał odnieść sukces.Trzy pierwsze numery odbyły się doskonale.Rilla znajdowała się w małej garderobie tuż za estradą, spoglądając przez okno i powtarzając jeszcze raz przygotowane do recytacji wiersze.Była zupełnie sama, reszta artystów znajdowała się w obszernym pokoju po drugiej stronie.Nagle uczuła dwoje miękkich nagich ramion opasujących jej talię.Irena Howard złożyła lekki pocałunek na jej policzku.— Rillo, kochanie, wyglądasz dzisiaj jak prawdziwy anioł.Dzielna jesteś.Myślałam, że zaciągnięcie się do wojska’ Waltera tak źle na ciebie podziała, że nie będziesz zdolna do niczego, a tymczasem jesteś całkiem opanowana.Chciałabym mieć twoje usposobienie.Rilla stała jak oniemiała.Nie czuła nawet w tej chwili podniecenia, nie czuła nic.Świat uczuć zasunął się gęstą mgłą.— Walter… się zaciągnął… — usłyszała własny głos, a potem afektowany śmiech Ireny.— Jak to, nie wiedziałaś? Byłam pewna, że wiesz, bo inaczej nie wspomniałabym o tym.Zawsze muszę wtrącić swoje trzy grosze, prawda? Po to przecież dzisiaj jechał do miasta.Zwierzył mi się, wysiadając z pociągu wieczorem.Byłam pierwszą osobą, której to powiedział.Nie jest jeszcze w mundurze, bo mundurów zabrakło, ale za kilka dni mundur dostanie.Zawsze mówiłam, że Walter ma więcej odwagi niż wszyscy.Zapewniam cię, że byłam dumna z niego, gdy mi powiedział, po co jechał do miasta.Ach, kończy się już numer Ryśka MacAllistera.Muszę uciekać.Obiecałam, że będę także śpiewała w chórze.Ala Clow ma straszny ból głowy.Poszła — och, dzięki Bogu, że poszła! Rilla była znowu sama z wzrokiem utkwionym w dalekiej Przystani Czterech Wiatrów.Czucie wróciło, ból dotkliwy odczuwała gdzieś w okolicy serca.— Nie zniosę tego — rzekła.Potem przyszła straszna myśl, że może jednak potrafi to znieść i że jeszcze czekają ją całe lata straszliwych cierpień.Musi stąd odejść — musi biec do domu — musi być sarna.Nie mogłaby wyjść na estradę, nie mogłaby recytować, nie mogłaby brać udziału w dialogach.Swoją nieobecnością może zepsuć cały koncert, ale mniejsza o to, niech się dzieje, co chce.Czy to była ona, Rilla Blythe, ta przygnębiona dziewczynka, która jeszcze przed kilku minutami była najzupełniej szczęśliwa? Na estradzie chór złożony z czterech głosów śpiewał: „Nie oddamy nigdy starej chorągwi!” — muzyka zdawała się docierać z dalekiej odległości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]