[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To Zaranth i Golanth zrobili coś niezwykłego.Czekamy razem z wami.F’lar usiadł więc z zadowoleniem, w milczącym porozumieniu z wieloma istotami, które czuwały razem z nim.Cóż za niezwykła chwila.Po pewnym czasie przyszła Lessa i burknęła, że mógłby iść coś zjeść.Pozwolił, by go zmieniła.Śpią.Potrzebują snu, szepnęła Ramoth tak cicho, jakby nie chciała, by nawet te krótkie słowa zakłóciły panującą w dolinie ciszę.Ramoth, opowiedz mi wszystko jeszcze raz.Od samego początku.O niczym innym nie myślę.Będę mówić cicho.One tu wszystkie wiedzą, co się zdarzyło i jednocześnie nie wiedzą.Sama nie wiem, czy wszystko rozumiem.Lessa kiwnęła głową.Opowiedz.Będziemy się razem zastanawiać.Śpię.Budzi mnie rozpaczliwy krzyk o pomoc.Mnementh też się budzi.To Golanth ma kłopoty.Woła Zaranth, boi się o życie Golantha.Wzywa wszystkich.Wszystkich, których zna.Byłam tam pierwsza, a Mnementh o oddech później.Potem pojawiają się Heth, Gadareth, Monarth, Path, Arwith, Ruth i inni.Widzę jak Zaranth odrywa koty od Golantha, ale ich nie dotyka.W jej umyśle panuje furia, gorąca jak ogień w pysku.Jeszcze nie widziałam takiego gniewu u smoka.Widzę, jak to robi.Golanth też to robi.Ruth szybko się uczy.Nauczyły się wszystkie, które tam były.Odrzucamy futrzastych zabójców.Myślimy tylko o tym.Robimy to.Żadne inne stworzenie do tej pory nie zaatakowało smoka!Przerwała.To nie to samo, co palić Nici na niebie.Lubię, gdy kończy się Opad i okazuje się, że żadna Nić nie spadla na ziemię.To jest coś całkiem innego.Widziałam, jak te futrzaki skaczą od tyłu.Zaranth podnosi się najwyżej jak umie, by wziąć je na siebie — bardzo dzielna, żadna inna zielona nie jest taka odważna — ale jeden celuje w grzbiet, Golantha gdzie jeździec mógłby go obronić, ale nie ma jeźdźca do pomocy.Bestia nie chybi celu.Ramoth cicho warknęła.Golanth mówi, żebym to rozegrała w czasie.Oczywiście wiem jak.I wiem o co mu chodzi.Tak zrobił nad Urwiskiem Wschodzącego Słońca.Ta sekunda jest krótka.Bestia już skacze.Za późno, by ją zatrzymać.Ale mogę zmienić miejsce, gdzie wyląduje.Odwracam uderzenie.Pazury nie trafiają w czułe miejsce.Ale mało brakowało.Uratowałaś wtedy życie Golantha, Ramoth.Tak naprawdę to Zaranth uratowała mu życie.Lessa nie od parady latała ze swoją królową tyle lat; świetnie wiedziała, kiedy coś nie zostało dopowiedziane.Więc, ukochane złote serce mojego życia, teraz oddasz jej honory.To dobra zielona smoczyca.Nie myślałam, że się czegoś nauczę od zielonej.Ale się nauczyłam.Ku rozbawieniu Lessy, Ramoth uznała, że źródło wiedzy jest niemal równie ważne, jak sama umiejętność.A poza tym, dodała smoczyca, jakby wreszcie załatwiła tę sprawę, trzeba będzie to poćwiczyć już bez strachu i nauczyć się przenosić różne rzeczy.Lessa przemyślała jej słowa.A będziesz pamiętać, jak się to robi?Przez chwilą obawiała się, że nowe umiejętności pojawiają się tylko w niebezpieczeństwie zagrażającym życiu.Wolałabym mieć więcej czasu do namysłu, Lesso mojego serca, ale pamiętam, jak się to robi.Ta chwila jest żywa w mej pamięci.Nie stracę jej, póki nie utracę światła moich dni.Lessa nie miała pojęcia, jak Assigi określiłby pojawienie się tej ostatniej z powiązanych ze sobą telepatycznych umiejętności smoków i jaszczurek.Ciekawa była, jakby ją wykorzystał w dniach, kiedy próbowali zmienić orbitę Czerwonej Gwiazdy.I tak ją zresztą zmienili.Więc czy miało to jakieś znaczenie?A jednak miało, w pewnym subtelnym sensie.Wszystkie smoki wylegujące się tak beztrosko na urwiskach wokół Honsiu i na łachach nad rzeką, a wkrótce wszystkie smoki na Pernie uświadomiły sobie, że są czymś więcej niż były do tej pory.Spróbujemy? zapytała Ramoth.ZEBRANIE RADY W WAROWNI TELGAR, 3.1.31Lessa i Flar w końcu poszli spać, żeby jak najlepiej wypocząć przed tym, co czeka ich na Zebraniu Rady.Polecieli tam przez Benden, skąd zabrali niezbędne notatki i odzież, odpowiednią na taką okazję.Nikt nie zatrzymał ich po drodze, choć ludzie machali do nich, dodając im otuchy, a smoki trąbiły.Choć Weyr Benden miał zupełnie zrozumiałe powody, by przełożyć to spotkanie, były inne niezwykle ważne sprawy, takie jak wybór nowego Władcy Warowni w Południowym Bollu, prezentacja rekomendacji przez Władców Weyrów (której wczorajsze wydarzenia bardzo przydały wagi, choć wiadomo było, że implikacje tej sprawy nie będą podlegać dyskusji), sprawa niedawnego ataku fanatyków na Cech Drukarski — wszystko to sprawiało, że nie sposób było odkładać Rady.Byłoby to zresztą bardzo nierozsądne.Lessa, mimo niepokoju o stan zdrowia czwórki pacjentów z Honsiu, za nic nie zrezygnowałaby z uczestnictwa.F’lessan był w doświadczonych i utalentowanych rękach Crivellana i doskonałych uzdrowicieli Oldivego.Mistrz Uzdrowicieli zawsze mógł w razie potrzeby przylecieć do Honsiu, gdyby wymagała tego rekonwalescencja Flessana po skomplikowanej operacji chirurgicznej.Gdyby Lessa tam została, czułaby się zbędna, a nie była to jej ulubiona rola.Golanthem i Zaranth zajęli się uzdrowiciele z Weyru.Spodziewano się, że zielona wydobrzeje szybko, jak większość smoczyc tej barwy, szczególnie przy tak dobrej opiece.Oko Golantha wciąż było w stanie krytycznym.Martwiono się także o poszarpane nośne powierzchnie skrzydeł.Pęknięcie długiej kości lewego skrzydła, rozszczepionej pazurami, mogło utrudnić składanie skrzydeł, osłabiać uderzenia albo zawieść przy dłuższym szybowaniu.Jak długo oba smoki były smarowane mrocznikiem, nie odczuwały bólu.Bardzo pomogła obecność Persellana, który zajął się Golanthem już w pięć minut po ataku.F’lar z Lessą wznieśli się ze swojej ulubionej Niecki Bendenu w pomiędzy i wychynęli z niego nad wzgórzami Telgaru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]