[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przecież mogła wyjechać w dowolnym czasie.I ukryć się wszędzie.Pozamordowaniu Lockwooda całą Anglię postawiono na nogi, szukając jej, ale istnia-ły w kraju maleńkie, odludne miejscowości, do których londyńskie gazety z dużymprawdopodobieństwem nigdy nie docierały, i gdzie nikogo nie obchodziły skanda-le, które nie dotyczyły najbliższego otoczenia.Miejsca takie jak Tinbury.Gdzieś w głębi jego zajętego Sabriną i Anną mózgu kryła się też świadomość,że w każdej chwili w brukowcach może się pojawić artykuł o hrabim Rawden, tymrazem niepoświęcony jakiejś przygodzie miłosnej czy kolejnemu pojedynkowi, aletaki, który zapoczątkuje jego ruinę.Dzięki kuzynowi Geoffreyowi.A jeśli nazwisko Rawden miało być zhańbione, Rhys wolał sam to zrobić.Najpierw znajdzie Annę, a potem przyzna się do wszystkiego publicznie, by oczy-ścić ją z zarzutów raz na zawsze.Dwa tygodnie.Potem trzy.Niegdyś jego przyjaciele byli nawykli widywać goco wieczór, teraz nikogo nie przyjmował, odrzucał wszystkie zaproszenia.Mgliścieprzypominał sobie, że pewnego dnia nawet pojawiła się w jego domu Sophia Lica-ri, nieproszona.Stanowiło to taki ewenement, że aż zszedł na dół, by się z nią przy-witać.Ale wymruczał tylko coś szorstko, zdawkowo i wrócił na górę, zupełnie nie-poruszony tym wydarzeniem.Po raz pierwszy w życiu zobaczył zdumienie na twarzy sopranistki.Nie obeszło go to.Nie chodził do klubu.Prawie nie jadł.Zamiast tego domagał się od Kita dal-szych informacji i odwiedzał Daisy Jones, jedną z nielicznych osób, które wiedzia-ły, co zaszło tamtej nocy, i też domagał się informacji.Nic więcej się nie dowie-dział.Złożył wizytę panu Edwinowi Avery Finchowi, właścicielowi sklepu z anty-kami, który, jak zasugerował mu Kit, pozostawał niegdyś w zażyłych stosunkach zRichardem.Zadał mu pytanie, którego nikt wcześniej nie postawił: czy Richard byłjuż wcześniej kiedyś we Włoszech? Owszem odparł pan Finch.Wiedział, że Richard bawił raz w Italii.Ale niewiedział ani gdzie dokładnie, ani dlaczego.I w końcu.Może to z wyczerpania.Może po prostu zmęczenie zmąciłoumysł Rhysa, podobnie jak czyni to czasem mocny trunek, bo wreszcie przestałstarać się zapanować nad myślami, jako że po prostu już dłużej nie mógł, i pozwo-lił im swobodnie płynąć.I właśnie wtedy zaświtał mu ten pomysł: Richard zostawił za sobą tyle wska-zówek co do tożsamości swojego mordercy, jakby w pełni zdając sobie sprawę zzagrożenia i ewentualnych skutków.Zostawił tropy prowadzące do nazwiska mor-dercy, wskazówki dla swoich córek.Może zatem Rhysowi uda się znalezć wskazówkę do miejsca pobytu kochankiRicharda, niesłusznie oskarżonej Anny Holt, w tym samym miejscu, w którym po-lityk zostawił inne tropy: w Gorringe.Minęły dwa tygodnie, potem trzy i Sabrina zaczęła się czuć jak członek rodzi-ny Granthamów.Okazało się, że jej serce, które niegdyś należało tylko do niej albotylko do Rhysa, ma, jak się zdawało, oddzielne przegródki na radość, zimny bóloraz gniew.Radość płynęła z poznawania sióstr w chwilach zarówno swobody jak iskrępowania, śmiechu i irytacji.Z przyprawiającego o zawrót głowy, wspaniałegopoczucia przynależności, dotąd jej obcego, do własnej rodziny, krew z krwi i kośćz kości.A ponieważ wszystkie trzy żyły tak długo bez siebie, z pewnością upłyniewiele czasu, zanim urok nowości przeminie.Bo jak na razie każda chwila miała wsobie coś z objawienia.Ale ani Susannah, ani Sylvie nie mogły jej namówić, by wychodziła i zaczęłabywać w towarzystwie.Szanowały jej milczenie w kwestii męża i nigdy nie poru-szały tego tematu, choć Sabrina uważała, że musi to być dla nich nieznośne.Obiebyły szczęśliwe w swoich małżeństwach i ubolewały głęboko nad jej nieudanymzwiązkiem.Cóż, Sabrina uznała, że nie wszystko musi być wspólne.Jednak, kiedy pewnego popołudnia Susannah pojawiła się w jej pokoju z bły-skiem w oku i kartą wizytową w dłoni, Sabrina spojrzała zaciekawiona. Pomyślałam, że przyniosę ci wizytówkę, byś sama mogła postanowić, cochcesz jej powiedzieć powiedziała uroczyście Susannah.Podała jej kartonik iczekała.Sabrina wzięła kartę i przeczytała: Signora Sophia Licari".Patrzyła na nazwisko, usiłując dociec, co tak naprawdę czuje.Udało jej się jużwcześniej wydzielić osobne miejsce w mózgu dla Rhysa i teraz przekonała się, żeprawie nie boli.Nadal miała w sobie mnóstwo dumy.Zastanawiała się, czy nie od-prawić pięknej, protekcjonalnej sopranistki.Ale to właśnie duma ostatecznie zaważyła na jej decyzji. Zobaczę się z nią powiedziała Sabrina.Kiedy pojawiła się w salonie, signora Licari wstała, by ją powitać, i złożyłagłęboki ukłon.Czy Rhys szukał ostatnio pociechy w ramionach śpiewaczki? Patrząc na si-gnorę Licari, piękną i pełną blasku w sukni koloru rdzy.Sabrina nie widziała po-wodu, dla którego jakikolwiek mężczyzna przy zdrowych zmysłach miałby sobietego odmówić. Czemu Sabrina zaczęła z ironią, która wprawiłaby jej porzuconego mężaw dumę zawdzięczam zaszczyt tej wizyty, signora Licari? On nie je. Sopranistka, jak zwykle, pieściła każdą samogłoskę. Przepraszam? Sabrina zmarszczyła brwi. Pani mąż.Nie je, z nikim nie rozmawia.Nie śpi. Każde zdanie brzmiałojak oskarżenie. A skąd to pani wie? zdołała spytać spokojnie Sabrina.Bo jak inaczej ko-bieta mogła wiedzieć, że mężczyzna nie śpi, jeśli nie dzieliłaby z nim łoża? Jednakgniew czynił ją cnotliwą i czuła, że powinna wysłuchać wszystkiego, co artystkama do powiedzenia. Stąd. Signora Licari pociągnęła wymownie palcem pod oczami. Sąszkarłatne.Chudnie w oczach.Nie widuje się z przyjaciółmi.I zachowuje się.zrobiła bardzo wymowną minę jak ordynus, gdy już się odezwie.Jak ordynus? Mój Boże.Takie słowo w ustach Włoszki? Choć Sabrina dosko-nale wiedziała, że Rhys potrafił być ordynarny. Czy widuje się z panią? Dziwne, jak jej serce biło, gdy o to spytała.Cisza. On pragnie tylko jednego, lady Rawden.Właśnie dlatego tu jestem.To nie była odpowiedz na jej pytanie.Sabrina popatrzyła na tę piękną kobietę, prosto w te piękne sobolowe oczy.Izdawało jej się, że dostrzega w nich przez chwilę błaganie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]