[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwili śmierci starego Monsieur Juliena był pijany do nieprzytomności, nie zdołali go nawet ocucić, chociaż potrząsali nim i wylali mu na głowę wiadro zimnej wody, i wyciągnęli z łóżka, usiłując postawić na nogi.A w dniu pogrzebu nigdzie go nie było widać.Słyszałam później, że przywieźli go do domu z tawerny przy ulicy Sklepowej.To cud, że udało mu się tak długo pożyć.»Opinię siostry Bridget Marie, iż Carlotta darzyła swoją siostrę miłością, potwierdza wielu świadków; chociaż, oczywiście, Richard Llewellyn by się z tym nie zgodził.Istnieje kilka relacji o pogrzebie Juliena, i wszystkie z nich wspominają, że Carlotta przytulała swoją siostrę, a nawet ocierała jej łzy.W następnych miesiącach po śmierci wuja Lionel zupełnie porzucił szkołę i razem ze Stellą, Cortlandem i Barclayem, wyjechał do Europy.Przepłynęli Atlantyk na pokładzie luksusowego liniowca, zaledwie kilka miesięcy przed wybuchem Wojny Światowej.Ponieważ podróżowanie po kontynencie europejskim okazało się niemal niemożliwe, towarzystwo spędziło kilka tygodni w Szkocji, zwiedzając zamek Donnelaith, a następnie wyruszyło w bardziej egzotyczne strony.Ze znacznym ryzykiem przedostali się do Afryki, spędzili nieco czasu w Kairze i Aleksandrii, a następnie udali się do Indii, zewsząd wysyłając do domu kolejne niezliczone skrzynie z dywanami i rzeźbami.W 1915 roku Barclay, tęskniący boleśnie za swoją rodziną i zmęczony podróżą, opuścił troje pozostałych i wyruszył w niebezpieczną drogę powrotną do Nowego Jorku.Dopiero co, niemieckie łodzie podwodne zatopiły Lusitanię.Niepokojąca się o bezpieczeństwo Barclaya rodzina wstrzymywała oddech, ale nie minęło dużo czasu, nim pojawił się w domu przy ulicy Pierwszej, przywożąc fantastyczne opowieści.Sześć miesięcy później, kiedy Cortland, Stella i Lionel postanowili wrócić do domu, warunki były niewiele lepsze.Mimo to, luksusowe liniowce nadal przepływały Atlantyk, nie bacząc na wszelkie zagrożenia.Nasze trio zdołało odbyć podróż, unikając nieszczęśliwych wypadków i przybyło do Nowego Orleanu tuż przed Bożym Narodzeniem 1916 roku.Stella miała wówczas piętnaście lat.Na zdjęciu zrobionym w owym roku Stella nosi szmaragd Mayfairów.Wszyscy wiedzieli, iż została wyznaczona spadkobierczynią legatu.Wydaje się, że Mary Beth była z córki niezwykle dumna i z racji jej wędrówek, nazywała ją „nieustraszoną”.Chociaż niewątpliwie rozczarował matkę Lionel, który nie chciał wrócić do szkoły i nie myślał o studiach w Harvardzie, to chyba akceptowała wszystkie swoje dzieci.Carlotta korzystała z własnego apartamentu w jednej z przybudówek i codziennie, prowadzoną przez szofera limuzyną, jeździła na Uniwersytet imienia Loyoli.Każdy, kto przechodził wieczorem ulicą Kasztanową, mógł zobaczyć przez okna rodzinę, siedzącą przy kolacji; olbrzymie, zawsze ciągnące się do późna zgromadzenie, obsługiwane przez wielu kelnerów.Lojalność Mayfairów względem swoich krewnych utrudnia nam bardzo ustalenie, co naprawdę myśleli o Stelli, albo co wiedzieli o jej szkolnych kłopotach.W owym czasie pojawiają się już w naszych aktach liczne wzmianki o Mary Beth, mówiącej swoim służącym, niemal obojętnie, że Stella jest jej spadkobierczynią, albo że „to Stella wszystko odziedziczy”, a nawet nadzwyczaj interesująca uwaga – jedna z najciekawszych w całej naszej dokumentacji – zacytowana dwukrotnie i poza kontekstem, że Stella widziała tego mężczyznę.Nie mamy żadnych danych, by Mary Beth kiedykolwiek wyjaśniła owe dziwne słowa.Poinformowano nas jedynie, że wypowiedziała je do praczki, Mildred Collins, i do irlandzkiej pokojówki, Patricii Develin.Historia ta dotarła do nas z trzeciej ręki.Rozumiemy też, że potomkowie obu kobiet nie zgadzają się co do tego, co słynna panna Mary Beth miała na myśli, czyniąc tę uwagę.Jedna z osób uważa „owego mężczyznę” za diabła; inna, że jest to „duch” prześladujący rodzinę od setek lat.W każdym razie, wydaje się jasne, że Mary Beth robiła te, raczej bezceremonialne, uwagi w chwilach szczerości ze służbą; odnosimy wrażenie, że być może w momencie szczególnego porozumienia mówiła im coś, z czego nie mogła, albo nie chciała zwierzyć się ludziom ze swojej własnej sfery.Niewykluczone też, że Mary Beth powiedziała coś podobnego również innym osobom, bowiem w latach dwudziestych mieszkańcy rejonu Przy Kanale wiedzieli o „mężczyźnie”.Rozmawiali o nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]