[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Puść mojego kapitana! wrzasnął Faks, siłą rozpychając tłum na boki.Złapałkapitana za ramię i zaczął go odciągać od C gana, groznie wpatrując się w drobniejszego,błękitnego jezdzca.C gan wyciągnął nóż i, choć był o wiele mniejszy niż jego jeniec, furiadodała mu sił; nie rozluznił chwytu. Twój kapitan przed chwilą zabił Władcę Weyru powiedział Tarathel, równiezdeterminowany jak C gan. No, tamten bez wątpienia dostał, co mu się należało uśmiechnął się Faks,pokazując zęby i patrząc po twarzach zgromadzonych, by ocenić reakcje tłumu. Wiesz, jakie jest prawo dla morderców, Faksie odpowiedział Tarathel. Niema odwołania od zabicia jezdzca.C ganie, ponieważ ofiarowałeś się& Nie było procesu odparł Faks. A od kiedy wprowadziłeś na nowo procesy? stwierdził groznie Tarathel z dłoniąna rękojeści noża. Ja tu jestem Władcą Warowni.Zmierć zdarzyła się na moich ziemiach ina moim Zgromadzeniu.Orzekam, że twój człowiek jest winny niesprowokowanego ataku:po pierwsze, na mojego syna, po drugie na Mistrza Harfiarzy, a po trzecie i najbardziejtragiczne na Władcę Weyru Benden.Ataku, który zakończył się morderstwem.Za drugie itrzecie przewinienie należy się zesłanie. Chyba jednak nie odparł Faks. Uwolnić go!Nagle kilku mężczyzn brutalnie rozepchnęło tłum i stanęło u boku Faksa.W ichoczach i ruchach wyraznie malowała się agresja.Wszyscy byli w barwach Faksa.OczyTarathela rozszerzyły się z gniewu. Nie! Robinton wykonał gest w stronę tłumu.Ludzie Faksa może i byli uzbrojenii niebezpieczni, ale naliczył ich tylko ośmiu, podczas gdy wokół tłoczyła się chyba z setkaludzi. Telgarze! Broń swego Lorda!Faks i jego ludzie, ryczący z gniewu, zostali pochwyceni przez otaczających ichmężczyzn.Złapano ich za ramiona i unieruchomiono, by nie sięgnęli po broń.Nawet R gul iS lei pomogli, a C gan próbował mocno przytrzymać mordercę.Nagle błękitny jezdzieczawołał o pomoc, bo morderca zwalił się nań całym ciężarem i upadł na ziemię ze sztyletemw jednym oku.Smoki ryknęły z triumfem.Wystarczyło jedno spojrzenie na rękojeść wąskiego noża do rzucania i Robinton jużwiedział, czyja dłoń go cisnęła.Był pełen podziwu dla Aapsa, który zdobył się na takprecyzyjny rzut wprost z kłębiącego się tłumu.Faksa i jego ludzi pognano do ich obozu, a potem kazano im się spakować.Grupapięćdziesięciu chętnych gospodarzy i rzemieślników zebrała się, by odeskortować niemilewidzianych gości do samej granicy.Lord Tarathel dostarczył żywności i wierzchowców dlaochotników, którzy ich nie mieli.R gul, S lel i pozostali jezdzcy zabrali do Bendenu ciało swojego martwego Władcy.Robintonowi świeża rana nie pozwoliła na towarzyszenie przyjacielowi, ale sam wybębniłżałobną wieść do wszystkich Warowni i Cechów.Dopiero, gdy ukończył tę pracę, mógłodpocząć.Aaps pózną nocą zakradł się do pokoju Robintona i wyrwał Mistrza Harfiarzy zniespokojnego snu. Rana boli? spytał opiekuńczo. Przeszkadza odparł Robinton i ostrożnie podciągnął się na łóżku, a Aapstroskliwie podparł mu plecy poduszkami.Skrzywił się z bólu, zmieniając ułożenie ramienia.Uzdrowiciel Warowni wygłosił cały wykład na temat głupoty nadawania wiadomości ręką wtakim stanie.Gdyby zajęto się nią od razu, nie byłyby potrzebne żadne szwy, oświadczyłgroznym głosem.Więc Robinton musiał przetrwać tę operację, wzmocniony potężną dawkąfellisu. Dobry rzut. Schowałeś mój nóż? Lubię to ostrze.Doskonale wyważone stwierdził Aaps. Tam, w pierwszej szufladzie powiedział Robinton, wskazując głową komodęnaprzeciw łóżka. Nie miałeś pojęcia, co zaplanował Faks? %7ładnego Aaps smętnie pokręcił głową, wyciągając nóż. Możesz być pewny,że ostrzegłbym cię, gdybym miał pojęcie, o co chodzi.Kręciłem się po różnych miejscachuśmiechnął się gdzie mógłbym usłyszeć coś ciekawego.Ale napad na Władcę Weyru& Aaps przerwał i znowu potrząsnął głową. To coś zupełnie innego.Wiem, że chciał się jaknajprędzej pozbyć F lona.Tarathel dał mu po temu idealną sposobność.I starannie wszystkoprzygotował.Widziałem, jak wśród ludzi krążyło kilka innych dziwnych par chłopców zdoświadczonymi wojownikami.Zastanawiałem się, po co ludzie Faksa zostali takpodobierani.Chyba mi słabnie pomyślunek.A potem już było za pózno. Mam to samo uczucie.Do licha, mogli planować ten napad od dnia, gdy odwołanoostatnie Zgromadzenie w Telgarze z powodu śmierci Grogellana. Robinton westchnąłciężko i sięgnął po balsam z mrocznikiem.Gdy zaczął rozplątywać temblak, podtrzymujący ramię, Aaps odebrał mu lek iniezwykle delikatnie wtarł go palcami w zszytą ranę.Cóż to była za ulga. Nie wiedziałem, że Gifflen dopadł i ciebie. Gifflen? Tak się nazywał ten człowiek.Naznaczyłem go sobie jako awanturnika.Wyrzucano go z wielu warowni i z cechu, za prowokowanie bójek i szantaż.Często zabijał.Nie chciałem, by tym razem uszło mu płazem.Robinton zgodnie pokiwał głową. Więcej osób by ci podziękowało, gdyby wiedziały.Dziękuję ci. Dobrze, że wtedy zacząłeś tak krzyczeć.Przywróciłeś im rozum.Robintonwestchnął ciężko na wspomnienie. Wszyscy jakoś zmiękliśmy, wiesz? Staramy się, by ktoś inny wziął na siebie winęalbo wypełnił nieprzyjemne obowiązki. Dlatego właśnie Faks panuje w tak wielu Warowniach powiedział Aaps zgoryczą. Rob, musisz tak wstrząsnąć Władcami Warowni, by się obudzili, zanim zagarnienastępną. Zrobiłem, co mogłem.Groghe szkoli oddziały, podobnie jak Oterel, a podzisiejszym dniu Tarathel też będzie się strzegł. A Kale w Warowni Ruatha? Zobaczę się z nim, jak będę wracał. Za ile dni będziesz mógł latać na smoku? Sądzę, że ten przywilej już mi nie przysługuje. Nie masz racji. Aaps potrząsnął głową. Wzywaj C gana.Zawsze po ciebieprzyleci.Szkoda, że synowie F lona nie są trochę starsi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]