[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy wyrokujecie na korzyść oskarżycielki, czy też oskarżonego? Na korzyść oskarżycielki. Jaką ustanowiliście wysokość wynagrodzenia? Siedemset pięćdziesiąt funtów szterlingów.Pan Pickwick zdjął okulary, starannie je przetarł, włożył do pudełka i wsunął dokieszeni.Następnie złożył równie starannie rękawiczki, przy czym pilnie wpatrywał się wprzełożonego przysięgłych i machinalnie poszedł za panem Perkerem.W sąsiedniej sali pan Perker zatrzymał się, by opłacić taksę sądową.Tu z panemPickwickiem połączyli się jego przyjaciele i tu także spotkał filozof panów Dodsona iFogga zacierających ręce z oznakami żywego zadowolenia. No, panie rzekł pan Pickwick. No, panie rzekł pan Dodson za siebie i swego wspólnika. Panowie wyobrażacie sobie, iż zagarniecie koszta, czy tak?Pan Fogg odpowiedział, iż poczytuje to za bardzo prawdopodobne, a pan Dodsonuśmiechnąwszy się dodał, że to się zobaczy. Mogę panów zapewnić zawołał z gwałtownością pan Pickwick iż niewydobędziecie ze mnie ani jednego pensa, choćbym miał resztę życia przepędzić wwięzieniu za długi! Oho ho! Namyśl się pan jeszcze, nim termin nadejdzie! rzekł Dodson. Chi, chi, chi! dodał Fogg zobaczymy!Niemego z oburzenia pana Pickwicka odprowadzili przyjaciele do powozuzamówionego przez Sama.Wierny sługa, zamknąwszy drzwiczki, miał już siadać na kozioł, gdy uczuł, że ktośtrąca go w ramię.Odwrócił się i ujrzał przed sobą swego ojca.Twarz starego stangretabyła ponura.Z powagą potrząsnął głową i rzekł tonem wyrzutu: Wiedziałem, że tak się stanie, jeżeli w ten sposób poprowadzicie sprawę.O Sammy!Sammy! Dlaczego nie użyliście alibi?&Rozdział trzydziesty piątyw którym pan Pickwick sądzi, iż najlepiej uczyni, gdywyjedzie do Bath, co też robi Ależ, kochany panie rzekł mały Perker do pana Pickwicka, gdy przyszedł do niegona drugi dzień rano po wyroku odłożywszy na bok wszelką irytację, czy na serio nie mapan zamiaru płacić kosztów procesu? Nie zapłacę ani pół pensa odrzekł pan Pickwick stanowczo ani pół pensa. Niech żyją zasady! zawołał Sam sprzątający właśnie stół po śniadaniu. Sam! rzekł pan Pickwick. Bądz tak dobry, idz sobie na dół. Idę, panie odpowiedział Sam, posłuszny temu uprzejmemu wezwaniu. Nie, Perker zaczął znów pan Pickwick bardzo poważnie moi tu obecniprzyjaciele na próżno usiłowali wyperswadować mi to postanowienie.Przeciwnicy moimogą starać się o uwięzienie mnie, a są dość nikczemni, by uciec się do tego środka.Wtakim razie ulegnę prawu z najzupełniejszym poddaniem się.Kiedy te łajdaki mogą tozrobić? Jeżeli chodzi o odszkodowanie i koszta procesu odparł Perker to mogą zażądaćegzekucji przy najbliższych sądach przysięgłych, to znaczy najdalej za dwa miesiące,kochany panie. Bardzo dobrze.Od dziś aż do tego czasu, mój przyjacielu, nie mówmy nic o tejsprawie.A teraz ciągnął dalej pan Pickwick, spoglądając po zgromadzonych; zzadowolonym uśmiechem i błyszczącymi oczyma, tak że okulary nie zdołały przytłumićblasku tego uśmiechu zajmijmy się rozstrzygnięciem pytania: dokąd zwrócimy nasząnajbliższą wycieczkę?Panowie Snodgrass i Tupman zanadto byli przejęci heroizmem swego przyjaciela, byzdobyć się na odpowiedz.Co do pana Winkle a, to ten nie zapomniał jeszcze wrażenia,jakiego doznał w czasie swoich zeznań w sądzie, by ośmielił się teraz zabrać głos.Więcpan Pickwick czekał na próżno. No powiedział po chwili. Jeżeli mnie pozostawiacie wybór, to powiem Bath.Zdaje mi się, iż nikt z nas nie był tam jeszcze.Rzeczywiście, nikt z nich tam jeszcze nie był.Propozycję gorąco poparł pan Perkersądząc, że bardzo być może, iż nieco rozrywki zbawiennie wpłynie na postanowieniepana Pickwicka i na jego pojęcie o więzieniu za długi.Przyjęto ją więc jednomyślnie, aSama wyprawiono niezwłocznie Pod Białego Konia , by zamówił pięć miejsc wdyliżansie odjeżdżającym nazajutrz o siódmej rano.Znalazły się jeszcze dwa miejsca wewnątrz i trzy na zewnątrz.A więc Sam zakupił je wszystkie i wymieniwszy z kasjerem kilka uprzejmości na tematstarej półkoronówki, którą tamten wydał mu wreszcie, wrócił Pod Jerzego i Jastrzębia ,gdzie do samego wieczora pilnie zajmował się pakowaniem ubrania i bielizny tak, żebyzajęły jak najmniej miejsca.Starał się również wynalezć jakiś taki mechaniczny sposób,by pokrywki trzymały się na pudłach nie mających ani zamków, ani zawiasów.Następny ranek nie okazał się pomyślny dla podróżników.Był mglisty, ponury, deszczmżył.Konie dyliżansu, który powrócił z City, otaczała taka para, że nie było poza niąwidać pasażerów na zewnątrz pojazdu.Roznosiciele dzienników byli przemoknięci i czućbyło od nich stęchlizną.Deszcz spływał po kapeluszach sprzedawców pomarańcz, którzywsuwając głowy do wnętrza dyliżansów, skrapiali siedzących tam w sposób bardzoorzezwiający.%7łydzi zamykali z rozpaczą scyzoryki o pięćdziesięciu ostrzach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]