[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie, późną jesienią, przyjechał z Błędowa znajomy dziedzic i tajemniczym szeptem zawiadomił, że ojciec przebywa u niego.Bał się wrócić do domu, ukrywał się ciągle na wszelki wypadek, chociaż Niemcy zapewne nie mieli już do niego głowy.Obie z Teresą tańczyłyśmy polkę po całym mieszkaniu, a moja matka w pośpiechu wsiadła na bryczkę i pojechała do Błędowa.Potem już cała rodzina składała wizyty w błędowskim dworze, gdzie przy okazji znaleziono dla mnie narzeczonego.Był to syn państwa domu, którego w ogóle sobie nie przypominam.Nie zapaliłam się do pomysłu, możliwe, że mi się nie podobał, za to nadzwyczajnie zachwyciła mnie jego matka.Jak ta kobieta musiała wyglądać, skoro mnie, dwunastoletniej dziewczynce, dla której dwadzieścia pięć lat było wiekiem podeszłym, wydała się osiemnastoletnią dziewczyną! Do dziś pamiętam ten widok, przepiękną, dorodną, młodą pannę, wspartą o futrynę w drzwiach salonu, która to panna okazała się matką czternastoletniego młodzieńca.Oczu od niej nie mogłam oderwać i prawie byłam gotowa poślubić jej syna, żeby mieć ją za teściową.O drugiej części rodziny, tej ze strony ojca, dostaliśmy wiadomości dopiero po wyzwoleniu, ale i tak było wiadomo, że znajdowali się po tamtej stronie Wisły, więc powinni przetrzymać.Rodzina zatem odnalazła się żywa i prawie zdrowa, a mnie natychmiast zaczęto pytać, kiedy się wojna skończy.W tej kwestii jasnowidzeń żadnych nie miałam.Brakowało jeszcze mężów Teresy i Lucyny, ale mąż Teresy, Tadeusz, nadesłał już informacje o sobie z Anglii, o mężu Lucyny zaś wypowiedział się duch.Seanse spirytystyczne wciąż były w modzie, zapytano ducha, gdzie się podziewa Stanisław.Duch na to odparł:— W STRZELCACH.— A cóż on tam robi? — spytała odruchowo zdumiona Lucyna.— JE PIEROGI — odpisała siła nadprzyrodzona.Przez pewien czas prawie wierzyliśmy, że mąż Lucyny przedostał się jakoś do Strzelc, do swojej matki, potem jednakże okazało się, iż wieść była złudna.Jakiś człowiek, obcy kompletnie, przyniósł kartkę znalezioną w pobliżu toru kolejowego, na kartce zaś z jednej strony widniał adres moich rodziców, a z drugiej krótka informacJa: „Wiozą nas w niewiadomym kierunku”.Lucyna rozpoznała pismo swego męża i na tym był koniec.Nigdy nie udało się dowiedzieć, jaki to był tor kolejowy i w ogóle jakie miejsce, bo kartka, zanim do nas dotarła, przechodziła przez wiele rąk.Konkurencję dla mocy astralnych stanowiła moja matka, która miała proroczy sen.Przytrafił się jej wcześniej, prawie na początku wojny, i od momentu obudzenia rozpowszechniała go z przejęciem tyle razy, że cała rodzina nauczyła się na pamięć każdego słowa.Przyśnił jej się mianowicie marszałek Piłsudski w trumnie, na katafalku, w nawie kościelnej.Moja matka, gorąca wielbicielka marszałka, złożyła ręce i zaczęła błagać:— Dziadku, ratuj nas! Niemcy na nas napadli!Na co Piłsudski usiadł w trumnie i rzekł:— Czy pani słyszała, żeby, jak historia historią, potęgę Niemiec ktoś zwalczył? Ale przyjdzie taki major, który poprzestawia pionki na szachownicy i kaprala zwycięży.Więcej nie powiedział, ułożył się z powrotem w trumnie, a moja matka obudziła się zdumiona, zdezorientowana i wstrząśnięta.Do opowieści o śnie przystąpiła od razu, cytując słowa marszałka i dopytując się, co też mogły znaczyć.Dopiero znacznie później dowiedziała się, że w randze majora występował Churchill, a Hitler poza kaprala nie wyszedł.Utwierdziła się w wierze o prawdziwości przepowiedni, Stalina lekceważąc całkowicie.Na okres dłuższy niż rok straciłam wtedy z oczu Bożenkę, tę moją przyjaciółkę od poczwary pod brzozą.Pojawiła się dopiero po powstaniu.Przedtem wywieziono ją do jakiejś rodziny w Ożarowie i teraz ze zrozumiałych względów wróciła.Melanż tematyczny wychodzi tu chyba potężny, ale nic na to nie poradzę, że koniec wojny obfitował w wydarzenia nie tylko dziejowe, a skala ich ważności inaczej prezentuje się oczom dwunastoletnim, a inaczej takim nieco starszym.Bożenka wstrząsnęła mną niezmiernie.Odpracowałyśmy radosne powitanie, scena miała miejsce, nie wiem dlaczego, w naszej kuchni, po czym zapatrzyła się gdzieś w siną dal i westchnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]