[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzewo to przypomi­nało Encardiemu jego sytuację.Stu Encardi trafił do grona najbardziej zaufanych dorad­ców prezydenta dzięki jego ukochanej żonie, obecnie pierw­szej damie Ameryki, która zapałała sympatią do trzydziesto­letniego absolwenta Yale będącego wówczas koordynatorem kampanii reelekcji Ballarda.Kobieta wyczuła w nim pokrew­ną duszę, człowieka o podobnym spojrzeniu na świat oraz po­stawie, i wymogła na mężu, by po wyborach uczynił Encardiego członkiem sztabu swoich doradców.Przewidywała, że w przyszłości okaże się doskonałym pośrednikiem, który umożliwi jej wpływ na polityczne i personalne decyzje Ballar­da w sytuacjach, kiedy nie będzie mogła zrobić tego osobiście.Najogólniej mówiąc, prezydent Ballard uważał Encardiego za inteligentnego, pożytecznego i oddanego szczeniaka i lubił go mieć przy sobie, ponieważ doradca był dla niego personifi­kacją poglądów jego żony.Od czasu do czasu niepokoiło go tylko, że jego pomocnik pyszni się burzą kręconych loków, pod­czas gdy w jego wypadku tylko cuda techniki fryzjerskiej ukry­wały powiększającą się nieustannie łysinę.Zaczynał się też denerwować, gdy Encardi zapożyczał nawyki językowe pierw­szej damy: na każde oświadczenie prezydenta reagował pyta­niem “Tak pan sądzi?”, a swoje odpowiedzi rozpoczynał belfer­skim “Szczerze mówiąc” albo “Z mojego punktu widzenia”, któ­re pani Ballard utrwaliła sobie podczas trwającej kilka dziesięcioleci kariery wykładowcy w college'u.Takie właśnie rzeczy mogły sprawić, że dobry dzień prezydenta nagle okazy­wał się zły, a zły stawał jeszcze gorszy, chyba że wspaniała pogoda i szum poruszanych delikatnym wietrzykiem liści wierzby powodowały, iż wszystko pod Bożym niebem nagle zaczynało się wydawać lepsze i piękniejsze.- Stu, pozwól, że ci coś błyskawicznie wytłumaczę - powie­dział Ballard.- Mimo że Gordian robi zamieszanie na Kapito-lu, za dwa dni podpiszę ustawę o zasadach wykorzy- stywania technik szyfrowania.Za dwa miesiące wszyscy już zapomną o tej sprawie i sądzę, że nazwiska Morrisona i Fiore'a będą się raczej kojarzyć ludziom z jakimś przyjętym w Vegas aktem dotyczącym tresury dzikich zwierząt, niż nie z polityką.Tym­czasem zawrę pakt, który na najbliższe dwadzieścia lat, a za­pewne nawet i na dłużej, uczyni z naszego kraju gwaranta bezpieczeństwa w Azji.To będzie moja spuścizna dla potom­nych albo przynajmniej skromna zaliczka na jej poczet.Musi­my się tylko upewnić, że ludzie to zauważą.Encardi patrzył na prezydenta w przyćmionym świetle prze­dzierającym się przez baldachim drżących na wietrze liści wierz­by.Dokoła niego krążyły komary.W gruncie rzeczy zawsze tu­taj były.Z powodu, którego nie potrafił zrozumieć, podobnie jak prezydent upodobały sobie sąsiedztwo przeklętego drzewa.Przegonił ręką całą eskadrę małych, uskrzydlonych napast­ników, przekonany, że byłby o wiele szczęśliwszym człowiekiem, gdyby prezydent choć raz wybrał się na spacer pod dereń, wiąz albo olchę i tam próbował odzyskać wewnętrzny spokój.- Uważam, że powinniśmy dopilnować, by Nordstrum z “New York Timesa” napisał peany na temat traktatu - powiedział.- Aja myślałem, że twoi ludzie od dawna już się tym zajmu­ją - odparł prezydent.- Cóż, owszem, jednak zawsze można sprawić, że będą jesz­cze pochlebniejsze - odparł Encardi.- Nordstrum jest naj­większym obrońcą i zwolennikiem naszej polityki bezpieczeń­stwa w rejonie Azji i Pacyfiku.Dlaczego nie mielibyśmy po­móc mu w uzyskaniu wywiadów z premierem Japonii oraz przywódcami Malezji i Indonezji? Może należy go zaprosić na obiad, który wyda pan na pokładzie Seawolfa? Zróbmy wszyst­ko, by umożliwić mu szeroki dostęp do materiałów, których nie zdobyłby inną drogą, a które może wykorzystać w swych artykułach.Rozłożywszy szeroko ramiona, Ballard przeciągnął się i ode­tchnął głęboko wonnym powietrzem ogrodów Białego Domu.Słońce, które przebijało się przez gąszcz długich liści wierzby, oświetliło jego twarz.- Ach, niemal całkowicie się odprężyłem - westchnął.- Czyż to nie cudowny poranek?- Cudowny - odparł obojętnie Encardi, odganiając komara.Ballard spojrzał na niego.- Twój pomysł z Nordstrumem wygląda dość ciekawie, ale tylko w pierwszej chwili - powiedział.- Wiesz, skoro już o nim wspomniałeś, muszę ci powiedzieć, że dziwi mnie trochę, iż Roger Gordian nie przekonał Nordstruma, by napisał na swo­jej kolumnie więcej o problemie technik szyfrowania.Facet jest płatnym doradcą UpLink International.Wiedziałeś o tym?Encardi zastanawiał się nad tym przez chwilę, po czym wzruszył ramionami.- Może nie zgadza się z Gordianem w tym punkcie? - po­wiedział w końcu.- Albo tak jak wszyscy mądrzy ludzie uważa, że całe to za­mieszanie wokół technik szyfrowania jest nudne i bez znacze­nia - dodał prezydent.Opatulony dziewiczą roślinnością atol, leżący niemal na gra­nicy wód terytorialnych Filipin, był jednym z setek, które pstrzyły morze Celebes na zachód od brzegów Sabah.Kolista rafa tworzyła naturalny falochron wokół jego brzegów, a gęsty pas mangrowców chronił go przed tropikalnymi sztormami i opasywał pierścieniem puszczę równikową położoną w głębi wyspy, która otaczała z trzech stron lagunę.Te same cechy ukształtowania terenu, które chroniły atol przed niszczącym wpływem działalności morza i pogody, spra­wiały, że jak dotąd kryjówka piratów nie została wykryta i -w gruncie rzeczy - była nie do wykrycia.Tylko niewielu ludzi spoza tej grupy wiedziało cokolwiek o kryjówce, jeszcze mniej przebrnęło przez jej naturalne linie obronne, a żaden z przy­byszy, którzy uczynili to bez zaproszenia, nie opuścił atolu żywy.Zhiu Sheng był tutaj wcześniej zaledwie raz, a i wtedy -zaproszony przez generała Kersika, który chciał, żeby na miej­scu obejrzał bazę wypadową do planowanego najazdu na Sandakan - okrążył tylko szybko atol.Dzisiaj jednakże zaprowa­dzono go do jej centrum.Godzinę wcześniej chiński trawler rybacki, który zabrał go na pokład w portowym mieście Xiamen w prowincji Fujian, wpłynął wolno wąskim przesmykiem między rafami na lagunę i rzucił kotwicę prawie przy samym piaszczystym brzegu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl