[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniała sobie Bensonapodczas ich pierwszego spotkania, kiedy wydał jej się potulnym człowiekiem, który bo-ryka się ze straszliwymi problemami.Z jej pamięci wypłynęły obrazy z wielogodzin-nych wywiadów, różnorodnych testów, wypróbowywania środków farmakologicznych.Przez cały czas uważała go za dobrego, uczciwego i bardzo przestraszonego mężczyznę.I nic z tego, co się wydarzyło, nie było jego winą.To ją należało obarczać odpowiedzial-nością ją, Ellisa, McPhersona i Morrisa.Zaraz też przypomniała sobie Morrisa ze zmasakrowaną twarzą, zmienionąw krwawą miazgę, przypominającą kawał surowego mięsa. Doktor Ross odezwał się Benson. Pani jest moim lekarzem.Nie zrobi paniczegoś, co mogłoby mi sprawić ból.199Był już bardzo blisko.Wyciągał rękę po rewolwer.Całe ciało Janet przeszył niesamo-wity dreszcz na widok wysuniętych w jej stronę dłoni, zaledwie centymetry od lufy, się-gających po broń, po nią.Nacisnęła spust.Benson z niezwykłą zręcznością rzucił się do tyłu i skoczył wysoko, chcąc umknąćprzed pociskiem.Janet odczuła radość, że zdołała zwiększyć dystans między nimi bezkonieczności zadawania mu bólu.Spodziewała się, że zaraz przybiegnie Anders, pomożejej obezwładnić chorego, przygotować go do przeniesienia na oddział chirurgiczny.Harry uderzył plecami o konsolę, zwalając na podłogę drukarkę, która niespodzie-wanie zaczęła mechanicznie terkotać, zapewne drukując jakiś komunikat komputera.Osunął się na wykładzinę i przekręcił na wznak.Z jego piersi popłynął gęsty strumieńkrwi.Niemal w jednej chwili cały przód białej marynarki stał się ciemnoczerwony. Harry? mruknęła niepewnie Janet.Benson leżał bez ruchu. Harry? Harry?!Niewiele zapamiętała z tego, co się pózniej działo.Nie wiadomo skąd pojawił sięAnders i delikatnie wyjął rewolwer z jej dłoni.Janet przesunęła się w sam róg pomiesz-czenia i patrzyła, jak trzej mężczyzni w szarych skafandrach wnoszą wielki, plasti-kowy pojemnik z uchwytami.Wnętrze kapsuły było wysłane dziwaczną, grubą wykła-dziną w miodowożółtym kolorze.Dzwignęli ciało Bensona, starając się za wszelką cenęnie poplamić ubiorów ochronnych jego krwią, i umieścili je w plastikowym pojemni-ku, po czym zamknęli hermetyczną kapsułę.Dwaj z nich zabrali pojemnik, trzeci nato-miast obszedł całą salę z licznikiem Geigera, który terkotał jak oszalały.Nie wiadomodlaczego ten dzwięk skojarzył jej się z przestraszonymi małpami.Wreszcie mężczyznapochylił się także nad nią, ale nie mogła dostrzec jego twarzy poprzez przyciemnionąszybę w ciężkim, szarym hełmie skafandra. Proszę lepiej opuścić to pomieszczenie powiedział.Anders otoczył ją ramieniem i przytulił do siebie, kiedy Janet wstrząsnął niepoha-mowany spazm płaczu.PosłowieOd czasu pierwszego wydania tej książki wielu neurologów sygnalizowało mi, żeopisane w niej objawy epilepsji psychomotorycznej znacznie różnią się od rzeczywi-stych.Wszyscy fachowcy utrzymują, że ludzie cierpiący na tę chorobę wcale nie wyka-zują większych skłonności do agresji niż przeciętni obywatele.Są także zgodni co dotego, że epileptyk w czasie ataku nie może nikomu wyrządzić krzywdy, chyba że przy-padkiem.Twierdzą, iż w pełni świadoma, celowa przemoc tylko w wyjątkowych oko-licznościach może być skutkiem ataku epilepsji psychomotorycznej.Jednak każda prośba o wyjaśnienie dobrze udokumentowanych przykładów agre-sywnych zachowań epileptyków spotyka się z argumentami, że powtarzające się aktyprzemocy i gwałtowność nie mogą być w żaden sposób wiązane z atakami choroby.Co najwyżej neurolodzy nazywają takie zachowanie pseudoepileptycznym.Inni zaśtwierdzą, że bezpośrednią przyczyną agresji nie jest omawiane schorzenie, ale możenią być dowolne uszkodzenie mózgu w tym również takie, które powoduje epilep-sję choć z reguły tylko w sporadycznych wypadkach prowadzi to do utraty wszelkichhamulców i stosowania brutalnej przemocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]